wtorek, 23 grudnia 2014

Gody słodko-gorzkie

Papieros dziewczyny w scenicu żarzył się od kilku minut. Sylwia nienawidziła palenia w samochodzie, zwyczaj drażnił ją nawet w obcych autach. Wyobrażała sobie duszący dym wewnątrz, z pewnością przyprawiał o mdłości i nagły ból głowy. Smród nie do wywietrzenia wbijał się stęchlizną w tapicerkę foteli, w plastik kokpitu i obicie sufitu. Czy tamta lubi aż tak  śmierdzieć? Może inaczej nie umie, gdy nerwowo czeka na mokre pocałunki, wykradane w pośpiechu z ciemności? Ciekawe, czy równie gorąco pragnie muskania językami, zapomnianego przez dziesięć, może dwadzieścia lat ślepej wierności? Zdecydowanie nie! Jest dużo młodsza i niewykluczone, że denerwuje się przed pierwszym razem. Czuje suchość w gardle, tak samo przerażona jak ciekawa i doczekać się nie może tego plasterka niedozwolonej namiętności, finału ze smakiem ananasów, całkiem jak Sylwia trzy tygodnie temu. A może jednak inaczej? Może w gęstym dymie papierosa zawiesza decyzję o rozstaniu, bo nadeszła pora, kiedy trzeba powiedzieć „dość” wirtualnym amorom? Położyć szlaban rozgrzewaniu na czacie, gierkom wstępnym w komunikatorze, które zaowocują następnym szaleństwem realności. Może też zapragnęła przerwać to pasmo uniesień, zanim przyjdzie gorycz winy?

    Po co Sylwia projektowała aż tyle wątpliwości na przypadkową dziewczynę? Nie miała pojęcia, ale zdążyła przypisać wszelkie intencje obcej, zanim na parking wjechał inny renault, tym razem kangoo. Najwyraźniej należał do przedstawiciela handlowego, który zręcznie zaparkował pomiędzy kobietami. Wyskoczył z niego barczysty i nieco krępy mężczyzna i już siedział na tylnej kanapie scenica. Po chwili wysiadł i otworzył przednie drzwi po stronie pasażera. Roześmiana dziewczyna wysiadła i zostawiła otwarte drzwi od strony kierowcy. Przez chwilę obsypali się gorącymi pocałunkami za szybami tylnego siedzenia. Wiatr był zbyt silny, więc chłopak szybko wypiął tyłek i nie wychodząc z samochodu zatrzasnął przednie drzwi; lewe, potem prawe. Rzucili się na siebie przy ciągle włączonym silniku. On w pośpiechu zdejmował jej bluzkę, ona zdzierała z niego polar i koszulkę, a parkingowa latarnia oświetlała ich jak na proscenium. Najwyraźniej nie przeszkadzało mu, że wylizuje podniebienie o aromacie popielniczki. Sylwii zrobiło się jakoś nieswojo. Zbyt długo czekała na Marcina w miejscu, które miało gwarantować odrobinę intymności.

    Ledwie nadjechał i znalazł się wewnątrz jej astry, uruchomiła silnik. Mężczyzna zdziwił się nieco, bo żadnej podróży nie było w planach. Sylwia uśmiechnęła się do lusterka, gdy niepokój zaanektował całą jego twarz:

- Nie ufasz mi, kotku?

- Znamy się lekko ponad miesiąc, z czego połowę na żywo, więc chyba się nie dziwisz? Sama wiesz, ile ześwirowanych bab krąży wokół. A ty trochę mało mówisz o sobie, nieprawdaż? Niewykluczone, że jesteś namiętną psychopatką. Ciągle jakieś półsłówka, gdy tylko spytam o dom, o pracę, pasje, zaraz wyślizgujesz się i zadajesz pytania o mnie.

- Mniej wiesz, krócej będziesz przesłuchiwany, słodziutki! Poza tym faceci lubią mówić o sobie, być w centrum uwagi, nie? Twoje przeżycia, pasje, męskość, to wszystko buduje ego, więc o co ci chodzi?

- Pozwól, że jednak zapytam o nas. Dokąd jedziemy?

- W poszukiwaniu miejsc sprzyjających ucieczce od małżeńskiej rutyny. Nie po to przyjechałeś?

- Jeśli o to chodzi, poprzedni parking bardzo mi odpowiadał. Coś się stało? Znasz tamtych kochanków? Dziwnie się zachowujesz.

- Bo dziwnie się czuję. Byli tam przed nami, a ja myślałam, że czeka nas coś wyjątkowego.

            Sylwia ostro zahamowała i niespodziewanie dla siebie zjechała nagle z głównej ulicy. Marcin zobaczył długą uliczkę, prowadzącą do nowego osiedla. Wzdłuż jezdni stało kilka samochodów i dzieliła je spora odległość. Latarnie rzucały tu bardzo słabe światło. Zaparkowała i przesiadła się do tyłu. Rozpinała powoli kurtkę i rzuciła zdanie w tonie kobiety dominującej:

- Będziesz musiał trochę nade mną popracować, mój książę z odzysku. Jestem nieco zdenerwowana i chcę, żebyś mnie zrelaksował, wymyśl coś zmysłowego na początek. 

Ledwie to powiedziała, kątem oka zauważyła ruch w samochodzie stojącym dwa miejsca dalej. Rozsypane blond włosy zajaśniały w mroku i profil kobiecego ciała poruszał się jakby w rytmie kroków całkowicie opanowanego ogiera. Sylwia prawie krzyknęła:

- No ja pier…, jakbym uczestniczyła w jakimś „mam talent albo zajoba”! Co to jest?! Sobotnie zawody w dochodzeniu na czas?! Kto szybciej osiągnie zakazany orgazm, niezbędny składnik kwaszenia wigilijnego barszczu i wróci do skręcania uszek? Wszyscy muszę się parzyć akurat teraz? Złote gody słodko-gorzkie, czy rocznica małżeńskiej nudy?

- Proszę cię. Możesz tego nie zaczynać? Naprawdę musisz mieć pretensje do całego świata, że nie jesteś jedyna, że ratujesz się jak wielu? To nasze trzecie spotkanie i zawsze tak samo. W zasadzie myślałem, że sprawia ci to radość, że oboje tego pragniemy, że zatracasz się i zapominasz jak ja. Podnieca cię ujadanie w ramach gry wstępnej? To cię kręci? Zdecydowanie wolę cię w drugiej odsłonie, kiedy już miękniesz w ramionach, gdy już…

- Gdy ty dla odmiany twardniejesz, wiem. Wtedy muszę się zmagać, żebyś mi go w oko nie wetknął.

            Sylwia roześmiała się nerwowo, zanim odrzuciła jego ramiona. I już przesiadała się do przodu. Znowu uruchomiła silnik. Marcinowi wcale nie było do śmiechu. Nie minęło dziesięć minut, gdy krążyła po gigantycznym parkingu hipermarketu w poszukiwaniu najciemniejszego rogu, poza zasięgiem latarni i ludzkiego wzroku. Nie było łatwo, skoro przedświąteczne zakupy przygnały setki konsumentów, a ich auta szczelnie wypełniały plac. Gdzieś za kwadratem choinek Sylwia wypatrzyła wolne miejsca. Jedno z nich sąsiadowało z okolicznym laskiem. Jeszcze raz się przesiadła. Marcin spieszył się i nie zamierzał tracić więcej czasu. Natychmiast przylgnął wargami do jej szyi, muskał delikatnymi pocałunkami, ale reakcji nie było.

    Pod przymkniętymi powiekami przewijała filmik z opuszczania domu, gdy szepcze teściowej, pochylonej nad grzybami do bigosu, że musi wyskoczyć po ostatnie prezenty, zanim Przemek wróci ze swoimi. Dzieci ubierały z dziadkiem choinkę zaaferowane tak mocno, że nie wymagały dodatkowych kłamstw. Filmik się urwał, bo wczuła się w pocałunki na szyi, a rozpięty stanik ułatwił swobodny, głęboki oddech. Dłoń Marcina masowała miło nagą pierś i kierowała sutek między gorące i wilgotne wargi. Jakoś boleśnie błysnął GPS obrączki na palcu Marcina i Sylwia przypomniała sobie chłodno, czemu tu jest. Sms-y z telefonu Przemka znowu stanęły jej przed oczami. Gdyby sam nie kazał jej szukać faktury w telefonie, nigdy nie dowiedziałaby się o G. Było kilkanaście wiadomości w ciągu miesiąca, wszystkie tęskne, jęczące o spotkanie i zawsze podpisane tak samo: G. Grażyna? Gabi? Gosia? Byle nie Grzegorz, tego by nie zniosła! Uśmiechnęła się błogo do swoich myśli, bo jednak starania Marcina robiły swoje i czuła jak wilgotnieje pod jego dłonią, pracującą teraz intensywnie przez grube rajstopy. Był niesamowity. Jednak bez większego trudu udało jej się wyłowić z sieci czatownika zaprawionego w boju. Trafiał centralnie i podniecenie rosło niezależnie od woli. Wiedziała, że za chwilę przyjdzie ten moment, kiedy straci ostatni wyrzut sumienia. Poczuła gotowość Marcina, gdy sięgnęła do jego rozporka i wówczas poraziło ją światło reflektora z boku. Zsunęła się po oparciu i wyrwała dłoń Marcina ze swojego krocza. Zerknęła przez szybę i zobaczyła tył dobrze znanego, granatowego forda z pluszowym pieskiem przy szybie.

    Wykrzyknęła tylko straszne słowo „mąż” i natychmiast zaczęła zapinać stanik, gdy osłupiony Marcin zastygł z karpikiem na ustach, oderwany niemal boleśnie od piersi. Sylwia spanikowała. Mąż za chwilę otworzy drzwi! Widocznie czekał przyczajony, aż zaczną figlować, by dopaść ją na gorącym uczynku. Jest bez szans na usprawiedliwienie, pozostanie najwyżej odwołać się do zemsty za sms-y, zgodnie z prawdą, ale co jej teraz po takiej prawdzie? Jednak wszystkie drzwi focusa pozostawały nadal zamknięte, mąż tylko światła wyłączył, ale silnik pracował. Skonsternowana kombinowała, jak przedostać się do kierownicy bez wychodzenia z kabiny. Marcin nie potrzebował instrukcji, leżał płasko na kanapie, byle nie rzucać się w oczy.

    Sylwia wciskała się pomiędzy oparcia przednich foteli, gdy od tyłu kabinę rozjaśniły światła nadjeżdżającego samochodu. Z prawej strony forda zaparkowała kia oklejona reklamą. Po chwili wyszła z niej brunetka z rozpuszczonymi włosami, z twarzą ukrytą pod kapturem i szybciutko wskoczyła na tył rodzinnego samochodu Sylwii. Oniemiała kobieta opadła ponownie na kanapę i odruchowo chwyciła Marcina za dłoń, kurczowo ściskając palce. Z jednej strony poczuła ogromną ulgę, ale z drugiej? Marcin zaczął histerycznie chichotać. Sylwia uciszyła go jednym strzałem z oczu szybko wypełniających się łzami. Nic nie powiedział. Spoważniał i przytulił kobietę mocno, a prawą dłonią głaskał jej włosy, policzek, całując przyjaźnie czoło i mokre powieki. Odepchnęła go po chwili i patrzyła uważnie na zawieszenie forda. Była pewna, że karoseria porusza się równomiernie, choć ledwie dostrzegalnie. Tego było za wiele! Zaczęła nerwowo wkładać kurtkę i już otwierała drzwi, gdy Marcin próbował powstrzymać jej rękę, ale wyrwała dłoń. Jednym skokiem znalazła się przy sąsiednim samochodzie i szarpnęła klamkę forda. Ciemne kobiece włosy wysypały się przez próg samochodu. Przerażona twarz Przemka zastygła niemo nad nagim brzuchem kobiety. Żona, wskazując na swoje auto i Marcina w otwartych drzwiach, zasyczała przez zaciśnięte zęby:

- Byłam pierwsza! Tam jest mój świąteczny prezent kochanie, specjalnie dla ciebie! Już skonsumowany. A ty?! Co możesz jeszcze zrobić? Jak już do końca wyliżesz swoją lukrowaną Mikołajkę, nie zapomnij gdzie mieszkasz! Miłego wieczoru, łosiu!

    Siła uderzenia drzwi zwróciła uwagę najdalej stojących małżeństw, które pakowały zakupy do zwyczajnych, pustych i wystudzonych aut, ale Sylwia już tego nie widziała, przekręcała klucz w stacyjce. Marcin w ostatniej chwili uprosił, by usiadła po stronie pasażera, wolał bezpiecznie wrócić do żony. W końcu niewiele czasu pozostało do najbardziej rodzinnych ze świąt.


10 komentarzy:

  1. Z okazji Świąt życzę Ci wielu czytelników i dużo weny twórczej.
    Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy akapit o papierosach bardzo przypomniał mi pewną sytuację, gdy podczas kupowania samochodu okazało się, że poprzedni użytkownik tego auta był wręcz nałogowym palaczem... A sprzedawca napsikał jakiegoś zapachu i myślał, że dam się nabrać. Przecież dym papierosowy wżera się we wszystko i nie da się łatwo usunąć ani neutralizować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Choć w tej opowieści nic nie ma "śmiesznego" to przyznam, że rozwój sytuacji przyprawił mnie o pewien uśmieszek :) Ciekawa sytuacja wniknęła.
    Uważam, że małżeństwa, które już się ze sobą nie dogadują i planują nowy "związek" powinny z kulturą rozejść się z małżonkiem bo nawet gdy uczucie wygasło, zdrada boli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam
    Jeżeli w związku się nie układa , to nie jest to spowodowane nudą, może warto znaleźć czasami chwilę czasu wyjechać i porozmawiać. Są poradnie rodzinne, które naprawdę pomagają. Niektórzy uważają to za głupotę , natomiast mi to bardzo pomogło i uważam ,że naprawdę warto.Czasami trzeba schować swoją dumę.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Grunt to nie robić nic na siłę czasami potrzebny jest czas odpoczynek rozmowa z druga osobą.

    OdpowiedzUsuń
  6. W każdym małżeństwie nadchodzi kryzys ale tak sobie myślę że jeśli ludzie naprawdę się kochają to zawsze można go pokonać

    OdpowiedzUsuń
  7. To normalne, że po jakimś czasie następuje zmęczenie materiału....

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, kryzys jest naturalną częścią związku

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mi się wydaje, że zmmiana jest naturalna i konieczna w pewnym momencie

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że potrzebny jest pomysł i urozmaicenie. Ważne w związku jest to by nie popaść w monotonię.
    -------------------------------
    http://www.druknaszkle.pl/

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF