wtorek, 21 stycznia 2014

Gender melanż ideolo

    W piątek wieczorem odwiozłem żonę na studniówkę niczym zaufany szofer. Wróciłem do domu, by przygotować dziecku kolację, zająć się sprzątaniem mieszkania, myciem łazienki i doprowadzeniem kuchni do stanu używalności, w dodatku bardzo wdzięczny szkole za zwyczaj zapraszania nauczycieli bez osoby towarzyszącej. Dopadła mnie myśl, że w męskiej wersji kopciuszka wpisuję się nieźle w dyskurs wyrównania praw płci. Żeby nazbyt długo nie trwać w nośnym medialnie schemacie, przygotowałem się też do własnego wypadu. W sobotę to ja miałem oddać się przyjemności biegania z wędką za pstrągami, gdy żona będzie robić zakupy i gotować. Guzik nie gender, pomyślałem, zwykłe partnerstwo w udanym małżeństwie, w którym dla każdego znajdzie się tyle obowiązków, co przyjemności.

    Do niczego nie potrzebuję zaśmiecania głowy hasłami równości płci, które służą kolejnemu biciu piany na torcik podziałów polsko-polskich. Tymczasem strumień gender na naszych oczach rozlewa się w sporą rzeczkę i już czuję, że chcę czy nie, moczy także moje trzewiki. A że jako klient sklepów obuwniczych od zawsze dostaję parę, która na starcie przecieka, na każde lanie wody mam alergię.
  

Z ciekawości i zagubienia sięgnąłem do najpopularniejszej dziś encyklopedii i dowiedziałem się, że gender korzeniami sięga lat 70. ubiegłego wieku. Wówczas powiązane było z kierunkiem uniwersyteckich badań w zakresie antropologii kultury, socjologii, literatury, sztuk plastycznych i wielu innych dziedzin. W ramach badań naukowcy przyglądali się pojęciu płci kulturowej, niezależnie od biologicznej, bo rzeczywiście tradycja ludzkości, wielość kultur, mnogość religii i postęp cywilizacji decydowały o nasilających się różnicach w traktowaniu płci. Gender studies usiłowały to badać i opisywać, bo materiał rozległy, a upływ czasu i zmiany mentalne ujawniały nowe problemy współistnienia, co rodziło naturalną potrzebę zapobiegania nierównościom, animozjom i dysproporcjom praw i obowiązków. I jak wiadomo dopóki opis jest naukowy żadne formy ideologizacji nie grożą.
Tymczasem współcześnie wszystko da się zaprawić ziółkiem absurdu i wykorzystać gender w każdej niemal formie manipulacji: narodowej, lewackiej, płciowej, wyznaniowej, politycznej, da się wleźć z jutrzenką wyzwolenia pod każdą kołdrę, byle potem napieprzać się po durnych łbach, wzajemnie wypełnianych nienawiścią albo - w najlepszym razie - nieustającym głodem konfrontacji. I tak przedstawiciele środowisk prawicowych dorobią swoją ideologię, żeby umocnić twierdzę patriarchatu, władzy tkwiącej w łapach mężczyzn, dzierżących ster religii i tradycji, postraszą zalęknionych nowym diabłem, co zabija rodzinę i rozcina więzi międzyludzkie, oparte na uświęconym przekazie pokoleń. Feministki chcą zrobić z gender granat, by oderwać umęczone kobiety od zlewozmywaka i wpływu Kościoła wspieranego przez wygodnych męskich trutni, traktujących kobietę jako użyteczną posługaczkę w obrębie zagrody męskich szowinistycznych wieprzów. Tymczasem jeszcze inni kreują gender jako zagrożenie rządami bab, które oburzyły się na swoją rolę społeczną i teraz chcą nie tylko wykastrować faceta z jego męskości, ale zagonić do salonów kosmetycznych, pieluch i prasowania, by kobieta mogła rozwijać się lub tylko przejąć wygodną kanapę. Przewidujące i bystre działaczki już w przedszkolu wytną oponentów, zatroszczą się o przyszłość pokoleń i nakażą chłopcom bawić się lalkami, a dziewczynkom wcisną autko w garść, bo bez tego nie będą mogły być inżynierkami (a fe, co za dwuznaczne zdrobnienie!).
  

    Wychodzi na to, że w ramach gender studies już dawno zbadano, co było do zbadania pod hasłem „płeć kulturowa” i dziś w ramach walki o równouprawnienie czeka nas wypaczanie tego, co przez wieki uchodziło za zgodne z naturą stworzenia. Okazuje się, że gender to głównie użyteczny kij, którego łatwo da się użyć po każdej stronie barykady. W zależności od tego, który koniec patyka tkwi w czyjej garści, łomocze się nim przeciwnika, tyle że dla samej przyjemności dudnienia. Zupełnie przy tym zapominając, że to nie pałka szturmowa, a jedynie salonowa wykałaczka do dłubania w zębach obyczaju. To, co wyprawia się teraz pod płaszczykiem troski o równość przybiera formę karykaturalną, bo jak wiadomo, ideologizacja może spieprzyć najszlachetniejszą myśl, nurt i założenie.

    Odebrałem tradycyjne wychowanie, w którym zaszczepiono szacunek do każdego człowieka i nigdy nie byłem zwolennikiem patriarchatu. Przede wszystkim obca mi jest od zawsze ta jego odmiana, która pozwala mężczyźnie być panem na balu życia, obsługiwanym przez ubezwłasnowolnione kobiety, którym pozostawia się głównie obowiązek porządkowania bałaganu, usługiwania i łagodzenia. Ale w takim samym stopniu jak patriarchat przeszkadza mi absurd pozornej równości płciowej, o jakim mowa przy wprowadzaniu nomenklatury „rodzic jeden i rodzic dwa” w miejsce matki i ojca.

    Za przyczyną Pana Boga albo natury (jak kto woli), wiemy, że do spłodzenia potomstwa potrzeba dwóch istot różnych biologicznie i psychicznie, dlatego mają prawo i obowiązek nazywać się ojcem i matką, bo takie rozróżnienie wskazuje na odmienne elementy, które składają się na poczęcie i rozwój nowej egzystencji. By jednak była ona w pełni osobą ukształtowaną, z ciała i ducha, w równowadze psychicznej i fizycznej, w trakcie długotrwałego procesu wychowania, socjalizowania, musi od początku towarzyszyć naturalnemu ścieraniu się pierwiastków męskich i żeńskich w codziennym obcowaniu ojca i matki. Nawet, a może przede wszystkim, gdy tworzą jedność trudną, zmagającą się każdego dnia, wcale nie piękną. Bo cały świat nie jest ani jedynie piękny, ani harmonijny, ani myśli układać się podług pobożnych życzeń niedowidzących optymistów, za to jest coraz bardziej patologiczny.

Zatem takie wychowanie, o ile nie zrzuca się go na szkołę, podwórko i laptopa, to też szkoła życia, przygotowująca do przetrwania w nieprzyjaznej przestrzeni. Żadna ideologia ani poprawność polityczna nie mają szans tego zmienić, jak nie mają szans stworzyć bezpiecznej normalności w jednopłciowym wariancie numerowanego rodzica. To, co teraz powiem jest zupełnie niepoprawne politycznie, ale nie wierzę w normalność faceta ukształtowanego przez dwie kobiety, podobnie jak nie uwierzę w normalność kobiety, wychowanej od dziecka przez dwóch mężczyzn. Nie wierzę, bo z takiej relacji wyjdzie jednostka albo narcystycznie zapatrzona w siebie i impregnowana na życie społeczne, albo jednostka zaszczuta i wycofana. Czy nam się to podoba czy nie, żyjemy w społeczeństwie, które coraz silniej ignoruje troskę o rozwój w duchu tolerancji i ani myśli otwierać się na inność. Prymitywne odruchy stadne, barbaryzacja postaw, nastawienie na konfrontację, wymierny zysk każdym kosztem, skrajny egoizm stosujący prawo pięści i twardych łokci, przy tym niechęć do uczestnictwa w kulturze, ucieczka od przymiotów intelektu i ducha, to gwarancja udręczenia psychicznego i zaszczucia, jakie rodzime otoczenie zagwarantuje dziecku wychowanemu przed gejów lub panie homoseksualne. Im dłużej przyglądam się pozorom walki o równe traktowanie, odnoszę wrażenie, że ideologia ta jest wyrazem egocentryzmu jej wyznawców. Ma służyć przede wszystkim wygodnictwu lub usprawiedliwieniu słabości głosiciela, który niczym mały kundelek daje znać o swoim istnieniu głośnym szczekaniem, czym wywołuje najwyżej śmiech lub irytację, a to nie może skończyć się erupcją narodowej miłości, pod tęczą zawłaszczoną przez jedną tylko orientację.

20 komentarzy:

  1. Moim zadaniem prawica nie wykorzystuje do niczego „Gender”. Ich zachowanie jest tylko i wyłącznie reakcją na wspomniany w tekście „strumień Gender”. Zgadzam się jednak, że czasem puszczają im nerwy.
    Druga uwaga odnosi się do Feministek. Niestety działalność tych osób nakierowana początkowo na walkę o równouprawnienie zmieniłam się w karykaturę. Obecnie te działania przynoszą więcej szkód niż korzyści. Im już nie chodzi o równouprawnienie.
    Poza tymi drobny uwagami zgadzam się z większością tez, opinii autora, a nawet mam podobne „niepoprawne politycznie” poglądy. Rozmowy na tematy na temat tego co jest normą, a co nie, są jałowe i zawsze mogą być nagięte w odpowiednim kierunku. Pary mieszane, czy ktoś chce czy nie, muszą stanowić standard i dominującą większość W przeciwnym razie czaka nas (ludzkość) zagłada biologiczna. Oczywiście w takim „normlanym” świecie jest miejsce dla małego odsetka dziwactw i dziwaków.
    Aha, jeszcze jedna uwaga. Okazuje się, że dzieworództwo jest możliwe, więc świat bez facetów jest możliwy. Tym ostrzeżeniem dla facetów chciałbym zakończyć.
    Polecam poniższy artykuł i film na temat nauk Gender. Norwegowie są jednak racjonalni.
    http://wpolityce.pl/artykuly/69010-norweski-komik-harald-eia-na-powaznie-demaskuje-ideologie-gender-w-efekcie-zamknieto-instytut-gender-studies-na-uniwersytecie-w-oslo

    OdpowiedzUsuń
  2. Już tyle o tym było mowy, że aż się odechciało o tym czytać. Kolejne pojęcie wymyślone tylko po to, aby było się wokół czego kręcić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko jest pokłosiem obecnego stanu Kościoła :) przez wpadki kleru ludzie odwracają się od Kościoła przez co są bardziej podatni na wszystkie tego typu akcje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gender - wtf w ogóle? O.o Wszędzie o tym piszą, trąbią - tylko po co??

    OdpowiedzUsuń
  5. Aktualnie poszczególne ugrupowania wykorzystują i zniekształcają gender oraz korzystają z ludzkiej niewiedzy i nieoczytania się w temacie. Zarówno politycy, jak i marginalne i skrzywione jednostki spośród feministek zrobią wszystko dla osiągnięcia własnych korzyści.
    Aktualnie moją pracą jest 24 godzinna opieka w domu nad seniorami mieszkającymi w Niemczech. Zajmując się osobami starszymi na pierwszym miejscu stawiam szacunek do drugiego człowieka, niezależnie jakiej jest płci, czy orientacji.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie biadolenie, bo trzeba przykryć sprawy ważne dla kraju, które nie są załatwione

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszędzie głośno o tym Gender , za kilka miesięcy każdy o tym zapomni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Całe zamieszanie z tym gender to jakaś patologia... niby żyjemy w XXI wieku, ale nie które pomysły i nowe "ideologie" to jakaś patologia. Po za tym jak jakiś męzczyzna chce być kobietą to nie robi co chce - ale innych to nie interesuje. Są ważniejsze sprawy w naszym kraju niż to całę gender.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gender to takie odgrzewanie kotletów, trochę inne przyprawy, podane z innymi warzywkami, stają się od nowa atrakcyjnym daniem. I tak jak już ktoś tutaj napisał, prawdopodobnie rzuca nam się takie atrakcyjne tematy po to, by odwrócić uwagę Polaków od rzeczy naprawdę ważnych. Skupieni na gender być może nie zauważyliśmy czegoś innego, ważniejszego. Jak np niepodpisana na czas ustawa o pedofilach!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle politycy chcąc odwrócić uwagę od spraw istotnych rzucają mediom temat zastępczy, no i zaczyna się "dyskusja"!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. to prawda, gadają tylko o tym gender wszędzie, zamiast zająć się tym czym trzeba...

    OdpowiedzUsuń
  12. A to prawda, że pojęcie gender to miecz obusieczny, każdy go wykorzystuje tak, jak mu pasuje. Ja tam się nie zastanawiam nad tym zbytnio, żeby się nie denerwować. W swojej roli męża i ojca czuję się super. Finito

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten cały Gender to teraz temat numer 1 w Polsce. Lepiej byłoby się zająć czymś bardziej konkretnym.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tam lubię takie teksty poczytać :-) zawsze to ciekawsze niż kolejne negatywne wiadomości w TV, internecie czy radiu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Lewicowa ideologia. Kiedyś był taki Łysenka twierdził że to co wyrośnie jest determinowane przez warunki zewnętrzne a nie przez to co się posieje.
    Więc to jest taka sama teza że płeć nie jest determinowana przez geny tylko przez środowisko zewnętrzne.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dokładnie, lepiej zajęliby się promocją partnerstwa w zdrowych hetero związkach, aby tak jak Autor wspomniał, możliwa była pełnia przyjemności z życia codziennego, dla obojga, a bez wątpienia da się ją znaleźć... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Gender to nic innego jak odwracanie uwagi od ważnych tematów, których w naszym kraju jest naprawdę sporo :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Mnie tam nie interesuje żaden gender. Niech sobie robią co chcą.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie też specjalnie nie interesuje ten temat.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF