wtorek, 22 maja 2012

Zawiedziony

❖Kliknij, żeby posłuchać tekstu w interpretacji autora❖

    A czy ja im zabiorę tych chłopów? Pedał jakiś jestem? No sam zobacz, stary! Czy tak wygląda ciota, łaps babskich mężów? Ty, podnieś ten łeb nad pizzę, chociaż między pieczarką a szynką! Nikt ci jej nie wyrwie, spoko! Popatrz w oczy człowiekowi, w talerzu nic więcej nie znajdziesz. Tu patrz, tak wygląda facet, co nie ma kumpli, bo uwierzył w męską przyjaźń, kumasz?

    Wszędzie razem, rozumiesz? Od drugiego roku studiów. Razem truskawki w Hiszpanii, tulipany w Holandii, razem lodowa w Norwegii albo odwrotnie i teraz sam przychodzę na piwo. Dogorywająca studentka z tacą trzy razy podchodziła, pytała czy coś do zjedzenia, stawiała browar i znikała, a ja czekam jak ten kutas na weselu i za co? Za wiarę w lojalność, stary. Za obietnice, że przynajmniej raz w kwartale się napijemy, powspominamy, pośmiejemy się. Nic zobowiązującego, a ich nie ma.

Zlewasz mnie, wiem, twoje prawo! Nie prosiłeś do stolika, ale przynajmniej spierdalać nie każesz i za to dzięki. Jak wysłuchasz nie zbiedniejesz. Masz żonę? Masz, okej, dzieci masz? Szczęśliwy gość jesteś, choć pewnie w delegacji, że tak podle jadasz. Też mam żonę. Cudowną żonę, najdroższą na świecie, a wiesz czemu? Bo ona mi telefonu nie przegląda, esemesów nie czyta, mejli nie sprawdza, a jak mówię, że idę z kumplami na piwo, ceni mnie za lojalność wobec tych śmierdzieli. Choć ich zna i wie, że każde pierdnięcie swojej baby wciągają jak darowaną kreskę. Mojej nie przyjdzie do głowy posądzać o zdradę, a wiesz czemu? Bo ona zna swoją wartość i wie, że nie skalam tej miłości kiszeniem ogóra w byle beczce. Miłość, stary, to nie jest kwestia zaufania, to poczucie własnej wartości, pamiętaj. Jak ktoś się szanuje, trzyma pion, nie musi ufać, bo wie ile znaczy dla drugiego.

    Że oni nie znają miłości? Pewnie tak, poznali srakę ze strachu, że jakiś obszczymur w garniaku żonkę zwinie, bo lepszą furką zajedzie. Jak inaczej to tłumaczyć? Co dzisiaj mają? Co im przeszkodziło, że zostawili mnie samopas, choć obiecali? Odgrzewają kluski żonie? Podkładają książkę pod rozjechany stół? Ciągną za nią wózek w Biedronce? Malują przedpokój? Zapylają z potomstwem na angielski, czy szyją córci falbanki na balet? Raz na kwartał nie mogą wyjść z domu? Sam w to nie wierzysz. Bo co? Feministyczne wypłosze wyszyją im patriarchat na śliniaku?! Ten jeden nawet dzieci nie ma, to co on może robić? Rajstopy jej pierze? Kąpiel szykuje od piętnastej?

    Ty, a wiesz, ten co ma dzieciaka i uwaga na dwoje mu się dzieli, bo co ci po imionach, to on nawet w tamtym kwartale zaskoczył. Przyszedł, mówię ci, serio! I wiesz co? Przepraszał co dziesięć minut, bo musiał do niej zadzwonić. I po kolei, że teraz pije piwo, a teraz ma pół, ale już drugie zamówił, a frytków mu siedem zostało, a w kiblu lał dwa razy, a czy ona przełączyła na dwójkę, czy oglądała jeden z dziesięciu? A czytała ten artykuł o zdradzie w Wysokich Obcasach? Żeby pamiętała o filmie w Kulturze, a jeszcze może przeczyta ten wywiad z magazynu weekendowego. No jazda po całości, stary! Nie wiem do czego byłem mu potrzebny. Pojęcia nie mam, inteligencji nie starcza, kumasz?. Wyszedł z domu na spotkanie, ale chyba do drugiego pokoju i mnie tam nie było. A ja, głupi, zastanawiałem się kto tu kogo pilnuje? Ona o nic nie pyta, a ten sam z siebie meldował jak ten trener Jarząbek do szafy. Może to ja jestem debil i on jednak ją kontrolował? Wiesz, odciągał do telefonu, bo nie miał pewności, czy nie korzysta z sieci, nie wali w gumę na sympatii albo - nie wiem - nie ciągnie wirtualnie! Dlaczego moja nie dzwoni? Bo to jest przyjaźń w małżeństwie, stary, wymaga higieny. Nie można wdychać smrodu drugiego na okrągło, bo alergizuje, nie?
   
Powiedz, jak to jest? W przyrodzie wszystko ma swoją przyczynę i skutek, tak? To sobie, myślę, tak złośliwie, bo mnie wpieniają. Moich kumpli tak posrało, bo oni zwyczajnie nie testowali innych kobiet w życiu, wiesz? To może mieć sens. Na wszelki wypadek ożenić się z pierwszą w życiu i świata za jej plecami nie widać. A może one z premedytacją dopadają takich przyczłapów, co? Wykorzystują fakt nieśmiałości, wstawiają ich w grafik wyższej konieczności, choćby z lęku przed staropanieństwem i są ustawione. Bo te baby moich kolesiów, to koczkodany są jakieś. W życiu normalny by na takie nie poleciał. Harpie raczej, co to upatrują sobie kolesia, chodzą, podglądają jak się zachowuje, a potem cap go na męża i po wypłacie chodzi na ściąganej lince, malusi jak york z kokardką. Jak chce krok w bok, żoncia kciukiem cyk guziczek i smycz ściąga delikwenta do nogi. Zaraz potem przekonuje, że dotąd tracił życie, że w zasadzie snuł się jak nastolatka po galerii i nic dobrego go nie spotkało, a teraz złapał kurs na szczęście. W dodatku uporządkowane od budzika po wieczorne siusiu, a że ciągle na oku? Zawsze podciągną pod miłość, troskę i zapotrzebowanie na czułość. A jakby co, ostatecznie wypiszą kwit na poczucie winy i gość ugotowany po bretońsku.

    Ty, a piwa się ze mną napijesz? Z serca stawiam, bo wpieprzasz na sucho, aż żal patrzeć. Spieszysz się? Czy tak młócisz, żeby sobie pójść i nie słuchać? Nie? Dobra, pani da dwa piwa. No. Widzisz, załapałeś się na gadki zawiedzionego, to przynajmniej piwem odpłacę. Musiałem, naprawdę, bo myślałem, że pęknę ze złości jak guma z likwidacji "Ruchu". Ale głupie one nie są, te ich baby. Taki pasztet już wie, że nawet pantofla może stracić, kumasz? Przecież zdają sobie sprawę, że dokoła stada rozwiedzionych i samotnych kaszalotów i każda wisi nad łosiem jak debet nad bankomatem. Tylko czekają aż smycz się zluzuje. Faceci jednak lepiej znoszą życie na trutnia. Baby zawsze mają te swoje ciotki, babcie, wszystkie inne wypłosze, które im wypomną babskie wady i chodzenie samopas, choćby z czystej zawiści. Jak taka dopadnie swojego smerfa, nie puści na krok! Bo znowu będzie tłumaczyć się z ułomnej kobiecości.

    O, widzisz, jest, trzy godziny po czasie dzwoni, kutas roztrzęsiony! Jak napiłem się piwa za następny kwartał, to i kumpel się znalazł. Poczekaj, odbiorę… a nie, to żona. Tak? Jak dzwonił? Na stacjonarny?! Kiedy? Dwie godziny temu? Jak to byłaś ciekawa ile będę się szlajał? A gdzie mam łazić? Siedzę w tej knajpie, gdzie miałem się spotkać, ale nie przyszedł. Jakie baby? No coś ty? Kochanie! To chyba ze stolika obok, jakieś kwoki blond siedzą i gdaczą. No jak w pół godziny? W domu? Kpisz sobie? Czym ja śmignę tak szybko? Wiesz, że nie mam klucza, nie wygłupiaj się! Już jadę, czekaj… spokojnie…

Ty, ale weź moje też dopij, co? Szkoda wylewać, zapłacone, a żonka mi się wściekła, czy jak? Także tego... to lecę, dzięki! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF