środa, 7 sierpnia 2013

Mąż a sprawa męska

Polak zrobi biznes na wszystkim, bo to człowiek przedsiębiorczy jest, pomyślałem z dumą na ten widok i pewnie krzyknąłbym z zachwytu, gdyby samochód z napisem „Mąż na godziny” zaparkował nieco dalej. Gdy jedni narzekają na epokę singli, na rozluźnienie obyczaju, niechęć do trwałych związków i lawinowo rosnącą liczbę rozwodów, inni widzą w tym szansę na zrobienie interesu życia albo życia interesem (niepotrzebne skreślić). W końcu doczytałem listę zadań, do których można posłużyć się mężem wynajętym na godziny i odetchnąłem z ulgą, bo szło o czynności manualne, związane z techniczną obsługą mieszkania czy biura, ale też z usuwaniem skutków obecności byłego małżonka, z naprawą po fachowcach i złotych rączkach. Skąd zatem w nazwie "mąż na godziny" miast sprawdzonego fachowca?

    A jeśli mąż to czyj? Trzeba wiedzieć, gdzie po jego wyjściu złożyć reklamację, zwłaszcza, gdy kran nadal cieknie, kanapa skrzypi, okno się nie domyka, zaś obsłużona kobieta wyraźnie nie ma żalu i wręcz obnosi się z zadowoleniem. Co wówczas? Gdzie powinien uderzyć z pretensją jej własny, zabiegany i zapracowany, ale ciągle w związku obecny mąż, gdy on sam wpadł genialnie na pomysł zamówienia usługi, żeby już nie słuchać marudzenia połowicy. Czy odpowiedzialność za skutki działań cudzego męża bierze właściciel firmy? Może skuteczniej sprawy prostuje żona wypożyczonego małżonka?

    Idea męża na godziny generalnie bardzo mi się podoba i zapewniam, że z technicznego punktu widzenia nie ma w niej nic do kwestionowania. Ale na gruncie ideologicznym można jej to i owo zarzucić. Każde dziecko wie, że na arenie zmagań z rozplenionym feminizmem jest to jawne oddanie pola, strzał do własnej bramki albo niezbyt fortunny postrzał własnej stopy. Sprowadzenie męskości do roli może nie taniej, nawet manualnie sprawnej, ale jednak siły roboczej i to przez mężczyznę? Nawet jeśli biznesmena, czy jednak się godzi? Gdyby właściciel marki „Mąż na godziny” miał jeszcze wątpliwości, przypomnę słynną scenę z kultowego Dnia świra, kiedy to bohater w pociągu, pokrzykuje prowokacyjnie do kobiety oczekującej pomocy: widzicie w nas mężczyzn w pełni, przypominacie sobie tylko jak trzeba wynieść śmieci, kontakt naprawić, zwolnić miejsce w tramwaju, autobusie. Czy trzeba zatem dodatkowo podkładać własną płeć pod podnóżek feminizmu? Sprowadzać do roli męskiej służby domowej, byle banknoty z tego były? Dobrze to nie wygląda.

    Rozumiem parcie na kasę, gdy kryzys szarpie kłem nie tylko na związki, a wokół coraz więcej zawiedzionych pań i przewaga draństwa męskiego, ale co poczuje wyzwolony gej? Ma zadzwonić po „męża na godziny”, gdy miota się bezradny i zagubiony w labiryncie gniazdek, kranów, rurek, przewodów i uszczelek gumowych? Czy nie kładzie się tu cień homofobii? Nie chcę przesadzać z zakłopotaniem męża podnajętego do gejowskiego mieszkania, w końcu to zwykłe ryzyko zawodowe. Ale  nawet, gdy obędzie się bez środków bezpośredniego przymusu łamania przysięgi małżeńskiej, może czuć się chłopina nieswojo, że posłużę się eufemizmem, i ma prawo wątpić, czy usługa mieści się w ramach określonej misji firmy. Czy godzi się skazywać i tak prześladowanego geja na dyskryminację, choćby przez niestosowność hasła reklamowego firmy, z której usług zamierza skorzystać? Bo jakie ma wyjście? Ryzykować pomoc - wątpliwej jak się okazuje - Złotej Rączki z tradycyjnego anonsu?

    Wypada rozrzedzić wątpliwości. Żeby płeć była mężna i biznesmen syty albo kryty względem poprawności politycznej należy odwrócić uwagę, bo jak uczy klasa polityczna, nie ma lepszego środka na dyskomfort. Wystarczy rozszerzyć ofertę skierowaną do porzuconych żon, rozczarowanych niewiast i pań orientacją skrzywdzonych, by rzucić światło na męskość bogatą duchem i intelektem. Da się przywrócić wiarę w męskość, która w swej pełni dalece wykracza poza zdolność utrzymania żabki w garści i wkrętaka. Ale jak rozszerzyć zakres obowiązków mężowi wynajętemu na godziny, by wciąż pozostawał w obrębie przysięgi małżeńskiej? Wszak w domu czeka kobieta życia, dla której ów biedaczyna walczy o każdy grosz, nie szczędzi trudu, ale też doprowadza do granic wytrzymałości zmysły, które każdego dnia musi trzymać na postronku po stokroć mocniejszym niż sznurek rolety montowanej w oknie tyleż apetycznej, co gorącej singielki albo rozwódki.

Zdaje się, że recepta jest jedna: mąż na godziny musi oferować również usługi intelektualne, nie ma wyjścia. Ambitnym paniom usłuży towarzysko w wypadzie do kina. W ramach opłaty wygłosi mini wykład na temat dzieła, koncepcji reżysera i obszarów jego zainteresowania, a po seansie podyskutuje przy kawie o wrażeniach albo odda się profesjonalnej analizie obrazu. Oczywiście można przenieść usługę na płaszczyznę teatru czy sztuk plastycznych. Proponuję dorzucić do usług mężowskich – rzecz dla wyjątkowo cierpliwych i kochających bliźniego - towarzyszenie w galerii handlowej, najlepiej w trakcie posezonowej wyprzedaży. Tu rzecz jest o tyle złożona, że wymaga taktu i znacznego wyrobienia, gdyż poza naturalną cierpliwością wynajęty mąż powinien oznaczać się wysokim poziomem empatii i mieć wyjątkowy talent w czytaniu mowy ciała. W przymierzalni musi błyskawicznie wyrazić aplauz na widok mierzonej garderoby lub wiarygodną dezaprobatę, w zależności od błysku w oku klientki. Pośród usług dodatkowych, także dla kobiet mniej wymagających, proponuję wspólne wieczorne oglądanie Barw szczęścia albo głośne czytanie najnowszego dzieła Katarzyny Grocholi, Małgorzaty Kalicińskiej czy Katarzyny Michalak. Czytanie do poobiedniej kawy lub przed snem oczywiście, ale zadanie wymaga zaangażowania mężów czułych, wrażliwych i skłonnych do marzeń. Rekrutację zawsze można przeprowadzić wśród świeżo zwolnionych polonistów i rodzimych pantoflarzy, tych ostatnich nie brakuje w żadnym czasie, choć wymagać mogą podwójnej stawki w celu złagodzenia totalitarnych zapędów własnej żony. Przy okazji można ich wykorzystać do innego zakresu zadań – choćby odreagowania zespołu napięcia przedmięsiączkowego albo stresu wynikającego z nadmiaru pracy w korporacji. Wyzywanie, urąganie, wymyślanie na godziny, to też przedsięwzięcie pod rozwagę albowiem pecunia non olet, jak mawiali starożytni, a ich mądrość - jak wiadomo - wieczna jest.

    Powyższe propozycje wymagają oczywiście rozwagi i korekty w biznesplanie, ale mocno ratują męskość przed sprowadzeniem jej do roli chłopa na schwał, co tylko rurę przepcha i skrzypiący zawias przesmaruje. Rozszerzony zakres inicjatywy „Męża na godziny” niesie co prawda ryzyko, ale pozytywne. Od tego może przybyć klientek, które nie zdzierżywszy nadgodzin własnego męża, ostatecznie i tak wynajmą cudzego.

6 komentarzy:

  1. dla mnie sprawa równowagi między płciami jest dość prosta, natura pokazała kto co ma robić, feministki jednak chyba czegoś nie zrozumiały, nie zrozumiały, że czasami facet powinien zrobić co męskie a kobietę co kobiece, mąż do wynajęcia a potem co? sukienki dla facetów czy jak

    OdpowiedzUsuń
  2. Mężczyźni i kobiety rozwijają się. Mężczyzna przybiera cechy kobiece, kobieta męskie. Świat nas do tego nakłania, tego oczekują. Kobiety zgubiły gdzieś to o co walczyły wyolbrzymiając problemy w sumie nie istotnie, a faceci w tym zwyczajnie się gubią. Mój mężczyzna nie potrafi zmontować kranu, czy zbić szafki więc muszę robić to sama, naprawiam, w innym wypadku mogło by być zepsute to jeszcze bardziej.
    I dowcip:

    Są tylko dwie rzeczy, które przeszkadzają kobiecie....
    1. Nie jest mężczyzną.
    2. Jest kobietą.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie się pomysł bardzo podoba :) W końcu po co prosić sąsiada...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wedlug mnie czlowiek mial pomysl na biznes bo czytamy teraz o tym na blogu. I o to chodzi! To jest tak zwany dobry i szybki PR. Chyba nikt z nas nie wpadlby na taki pomysl z nazwa ''firmy''. Fakt, brzmi dwuznacznie, ale chyba o to chodzi w dobie XXI wieku. Przykladow szukac wiele nie trzeba bo wystarczy tylko zobaczyc bilbordy w centrum badz wlaczyc TV.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, też o tym kiedyś napisałam, bo pomysł wydał mi się bardzo specyficzny.
    http://caffe1.blog.onet.pl/2012/02/28/reklama-dzwignia-handlu-czyli-maz-do-wynajecia/
    Jestem na tak jeśli chodzi o działania, które mają ułatwiać ludziom życie. Jestem na nie, jeśli chodzi o wymiksowanie się panów od robót domowych:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF