poniedziałek, 22 października 2012

Dodatek do reklamy

    W dzienniku Jerzego Stuhra Tak sobie myślę, czytam zapis z 15 lutego tego roku: Nagle pojawiła się reklama środka, który w cudowny sposób wpływa na prostatę, likwiduje problemy moczowe, a nawet zwiększa zdolność potencji. Tajemniczo uśmiechnięty mężczyzna w naszym, oglądających, wieku kładzie się obok rozmarzonej pani. I gdy tylko filmik się pojawił, w szpitalnej świetlicy rozległ się gromki śmiech męskiego dojrzałego towarzystwa. Widać, że ci widzowie są znakomicie obznajomieni z produktem, mają doświadczenie i tą reakcją dali najkrótszą dosadną recenzję. Jeżeli odpowiednio zainteresowani widzowie tak samo reagują na pasty do zębów, kostki bulionowe, klej do szczęki, i niskie ceny, to telewizja daje całej Polsce wielką dozę spontanicznego śmiechu i niezamierzonej rozrywki. […] Agencje, produkcje, kreatywni, przyjęcie produktu, wielkie narady pseudosuperhollywoodzkich produkcji, castingerzy, tłum aktorów, operatorzy, dźwiękowcy, montażyści, catering, transport, reżyser. Wszyscy to przecież przeważnie młodzi ludzie, kwiat wydolności produkcyjnej naszego kraju – pracują na tę salwę sarkastycznego śmiechu w naszej świetlicy.
  
Obawiam się, Panie Profesorze, że w przypadku reklamy ten sarkastyczny śmiech pojawia się tylko przy zbiorowym oglądaniu, w gronie adresatów spotu. W polskich domach, gdzie żona w kuchni, a przed ekranem mąż w kapciach i fotel z gazetą, absurd płynący z przekazu reklamy wywołuje głównie bezsilną irytację, jaka prawdopodobnie towarzyszy robieniu idioty z porządnego człowieka i to w żywe oczy. Reklama boli tym bardziej, gdy nie ma na nią siły, nie ma rady, nie ma od niej ucieczki innej niż wyłączenie odbiornika, ale jakże wygasić, skoro jednak czeka się na normalny program i to z nadzieją godną lepszej sprawy. Na domiar złego ta sama reklama pojawia się nieustannie w każdym programie, całą dobę, w ramach nieustającej długo kampanii i bombarduje widza jednakowym obrazkiem i tekstem z dowolnie wybranego kanału komercyjnego lub publicznego. W efekcie nie można uciec nawet przy nerwowym użyciu pilota, co do niedawna było jeszcze całkiem możliwe. Kolejny przycisk i lada moment będzie ta sama kostka bulionowa, ten sam środek na przeczyszczenie i ten sam klej do protez, podobnie jak smarowidło na trzeszczące stawy albo fałszująca obsługa ze sklepu sieciowego od podłóg, śpiewająca kretyńską piosenkę o panelach i innych wykładzinach.

    Unikam telewizji już nie tylko w ramach buntu przeciw bylejakości i masowemu ogłupianiu społeczeństwa. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nie potrzebuję idei, żeby jej unikać. Ona sama przegania widza pustką, powtórką, idiotycznym turniejem na patelnie i gotowanie, gdzie do potrawki z kawałka kalmara dorabia się napięcie i dramaturgię godne „Milczenia owiec”, niekoniecznie na ekranie zarzynanych. Ilekroć jednak – mając zajętą uwagę choćby posiłkiem – próbuję włączyć coś, co być może zdoła potowarzyszyć mi sensownie przez kwadrans, mam wrażenie, że zawsze trafiam na nieprzerwany niczym blok reklamowy, z jednakowym nasileniem wpisany naraz w ramówki wszystkich stacji. I jak w kalejdoskopie uporczywie powracającego snu, migają animacje żołądków, wątroby, serca, rzepki kolanowej i skóry. Szare stada bakterii w muszli albo zielone watahy bakterii w przełyku. Nad nimi górują wiecznie uśmiechnięte twarze, które z rozkoszą unikają możliwych schorzeń albo cieszą się czystością, a wszystko osiągnięte dzięki cudownemu środkowi zapobiegającemu tak samo chorobie jak bałaganowi w życiu. Szczęśliwe postaci wreszcie wykaszlały dzięki syropowi wstrętną wydzielinę, która zalegała ich wnętrza i teraz mogą szczerzyć się do kamery, oczyma duszy widząc saldo własnych ROR-ów, gdyż dobiegł kresu ostatni z przewidzianych dubli.

    Tymczasem wnętrza widzów zalega coraz gęstsza maź absurdów wyprodukowanych przez korporacyjnie kreatywne demony intelektu, wciskające swoją chałę widzom, których najwyraźniej mają za głupszych od siebie. W końcu jednak i w inteligencie - misyjnie oburzonym jakością telewizji - opadnie pierwsza złość i całkiem niespodzianie przychodzi swobodna refleksja. Przecież ten stan rzeczy nie bierze się znikąd. W końcu na każdą taką produkcję idą niepojęte kwoty, więc ktoś bada potencjalny target do którego trafia przekaz (uwielbiam to określenie pozbawiające człowieka wszelkiej podmiotowości). W końcu ktoś dobiera treść do formy przekazu, a może formę do treści i wierzy w jej skuteczność. Ktoś buduje scenariusz, prowadzi świadomie dobranego aktora, pisze wygłaszany tekst, a więc czy wszystko da się podciągnąć pod ignorowanie i łatwe odrzucanie zdrowego rozsądku? Dlaczego zatem w każdej dziedzinie, niezależnie od tego, czy reklama dotyczy proszków do prania, samochodów, telefonów komórkowych, kont bankowych, leków czy środka do mycia toalet, obraża ona inteligencję i smak średnio wyrobionej małpy? Może zatem rzeczywiście chodzi wyłącznie o umowność i prześciganie się w pustej kreatywności budowania zakończenia reklamy? Skoro za chińskiego boga nie wierzymy w jakość produktu, to przynajmniej siedząc przed telewizorem mamy radość punktowania kolejnych kretynizmów? A producent nieustannie puszcza do nas oko w duchu: wiemy, że nie wierzycie przekazowi, ale przynajmniej pośmiejmy się wspólnie z mało skutecznych sposobów robienia wody z mózgu. Wiemy, że znacie produkt, zatem reklama może was tylko zdrowo rozbawić. Przynajmniej taką korzyść wynieście, skoro jakiś głupek zapłacił nam za produkcję, dał zarobić na chleb masie ludzi, w ramach solidarności pośmiejcie się z tego. Szczególnie teraz, gdy polskie komedie wprost z kinowej sali wiodą was na dno rozpaczy. Tylko reklama wybawi wasze poczucie humoru i wywlecze z hadesu beznadziei na światło dnia. Wasze życie jest smutne, szare i ponure, skazane na niedostatek i tęsknotę do barw szczęścia, zatem zapraszamy do baśniowej krainy, gdzie wszyscy się uśmiechają, opłacone małpy skaczą i fruwają, kolana nie skrzypią, a wzdęcia nie dokuczają, bo śmiech to zdrowie, a telewizja? Misja? To tylko uboczny produkt, dodatek do głośnych spotów, na dźwięk których nawet kot wyłazi ze skrzyni kanapy. Rewolucja medialna już była, skoro programy telewizyjne stały się dodatkami do bloków reklamowych. Nic tego nie zmieni, innego przewrotu nie będzie, żadnej wiosny widzów ani lata Muminków, wszystko target hamuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF