sobota, 3 maja 2014

Nieznośna lekkość bezwstydu

Docierają do nas stonowane głosy ekspertów oceniających polskie dziesięciolecie w Unii Europejskiej. Nie ma w nich cienia rozpaczy, ale też nie widać powodu do euforii. Przybyło autostrad, poprawiła się infrastruktura, ale też wzrosło zadłużenie, bezrobocie ciągle jest wysokie, a dwa miliony rodaków wybrało wspieranie PKB krajów innych niż własny i większość nie zamierza wracać. Społeczeństwo starzeje się, system emerytalny grozi totalnym fiaskiem i tylko poziom klasy politycznej nie może spaść niżej, odkąd legł na dnie. Ekonomia góruje w ocenach, tymczasem nikt specjalnie nie przejmuje się mało widowiskowym, statystycznym Kowalskim i Nowakiem. Fachowcom wystarczy wspomnieć, że średnia krajowa podskoczyła do czterech tysięcy, a Polakowi żyje się lepiej.

    Słucham głosów analityków i jakoś brakuje mi oceny tego, jak w dziesiątą rocznicę historycznego wydarzenia żyje się Polakowi obok Polaka. Przywykliśmy chyba do medialnych not gospodarczych, ekonomicznych, biznesowych, politycznych, problemy społeczne sprowadzając do widowiskowych zjawisk patologicznych. Te zaś rozciągają się pomiędzy widokiem mamusi wekującej w beczce zwłoki własnego dziecka i obrazem konkubenta katującego pięścią niemowlę. Pomiędzy obrazem czynszownika fundującego lokatorom robale lub wizyty terminatorów, a kolejną medialną akcją pijanego mordercy, zabijającego autem przypadkowych przechodniów, wobec którego prawo dalej tumanieje jak warchlak we mgle. Co z przyglądaniem się relacjom statystycznej normalności ulicy, kolejki do kasy w dyskoncie? Relacjom na spacerze, w szkole, w domu i w samochodzie? Znika w niemedialnych przestrzeniach obojętnych sobie przechodniów? Tymczasem zdaje się, że to jakość codziennych relacji wpływa najmocniej na nasze społeczne samopoczucie.

    Tu, choćby dla klarowności dalszej myśli, wypada rzucić kilka obrazków zanotowanych w ostatnich dniach. Oto kobieta wyjeżdża z uliczki osiedlowej wprost pod koła jadącego samochodu, by wymusić pierwszeństwo, a po chwili jechać czterdzieści na godzinę i stworzyć korek. Dlaczego paraliżuje ruch? Bo przecież musi teraz pisać sms-a. Oto trzydziestolatek, wypachniony jak zakład fryzjerski, z okularami na czubku żelowego kosmyka, wykłada na taśmę butelkę whisky, szczypiorek i dwie czekolady. Kosz na kółkach pozostawił za sobą, w wąskim przejściu między kasami, a za nim siedem kolejnych osób uwięzionych w przestrzeni regałów, bo nie ma jak wyłożyć kupowanych przez siebie towarów na taśmę. Tymczasem nowobogacki młodzieniec wyraża kasjerce radość z powodu promocji alkoholu, nie dostrzegając blokującego wózka. Oto czterdziestolatek zastawia innemu wyjazd z parkingu, choć cztery metry dalej ma swobodne wolne miejsce, ale nie skorzysta, bo to cztery metry dalej od wejścia do sklepu. Oto mężczyzna w wagonie kolejki miejskiej, stoi przy drzwiach, z plecakiem u stóp, choć przez najbliższe pięć przystanków nie wysiada, skutecznie blokuje wejście wchodzącym i wychodzącym. Widzę go codziennie od miesiąca, robi tak samo głupie miny, ilekroć kolejny pasażer zwróci mu uwagę, że przeszkadza. Oto ojciec biznesmen, który nie zapłacił pięciu złotych miesięcznie za dodatkowe przedmaturalne lekcje syna w liceum, bo szkoła jest publiczna czyli bezpłatna. Tymczasem inni rodzice płacą, ale ojcu biznesmenowi to nie przeszkadza, że synek korzysta z lekcji, opłaconych przez uboższych rodziców. 

Oto samochód jadący na wysokości rezerwatu przyrody, otwiera się okno i na skraju lasu ląduje papierowa torba McDonalda, a wiatr i pęd wywiewają z niej pojemniki, opakowania i kubki. W tym samym rezerwacie przyrody, godzinę później nierozgarnięty tatuś zbiera wielkie konary i pokazuje synkowi radość napieprzania nimi w środek rzeki, która jest najważniejszym punktem tegoż rezerwatu, chroniącego faunę i florę wodną. I nie przejdzie mu przez zgrubienie karku w miejscu głowy myśl, by wyjaśnić synkowi, co to znaczy, że są w rezerwacie. Widać sam ma kłopot z czytaniem tablic informacyjnych, a może jest tylko żywą ilustracją anegdoty, że mężczyzna dojrzewa do piątego roku życia, a potem tylko rośnie? Oto w podobnym duchu migawka z wiadomości, w której dwunastoletni chłopcy w klatce kopią się po głowach bez kasków ochronnych, ku radości własnych rodziców, kibicujących zza siatki. Mają powód do dumy, bo to w ramach gali walk stylów dowolnych.

Po dziesięciu latach naszego pobytu w Unii ilość takich przykładów rośnie lawinowo, z miesiąca na miesiąc. Może tam teraz mieszkają rodacy lepiej rozwinięci społecznie? Czego dowodzą przedstawione obrazki? Chamienia społeczeństwa? Skrajnego egocentryzmu dzisiejszego, bez myśli o przyszłości? Powiększania przestrzeni bezmyślności? Zaniku wyobraźni? Bo myślenie wysrane za stodołą, a wstyd stał się kategorią dobrą dla nieudacznika? Po nic osobista kultura i troska o poziom, gdy ten brak przestał być powodem zażenowania? Dziwna to przemiana, gdy coraz większa ilość ludzi nie odczuwa wstydu naszego powszedniego z powodu prostactwa, bylejakości, a jeszcze dziwniej, gdy mało komu to przeszkadza. Nie żenuje bycie prymitywem, gdy podstawy człowieczeństwa i przestrzegania elementarnych norm współżycia, stają się synonimem frajerstwa.

    Dziesięć lat po wstąpieniu do Unii, odstajemy mentalnie o kolejne dziesięć lat od średniego poziomu troski o jakość codziennego życia społecznego większości jej mieszkańców. Stan rozplenionego prostactwa najprościej medialnie przerzucić na pozbawienie głosu inteligencji i brak klasy średniej z prawdziwego zdarzenia. Te warstwy społeczne, od wieków w całym świecie cywilizowanym ciągną poprzeczkę zachowań społecznych, etycznych, artystycznych i rozrywkowych w górę. U nas pierwsza odeszła w zapomnienie, druga rodzi się w bólach. Ich miejsce zajmują średnio wyrafinowani biznesmeni (pośród których wciąż wielu krwiopijców cwaniaków i hurtowników buraków), lokalni politycy i tłumy zasilające korporacje, które wyższe wykształcenie często zdobyły bez lektury dziesięciu książek. Może dlatego jakiś czas temu Big Brother przekonał właścicieli wszelkich telewizji, że zarabiać należy na tanim prostactwie i braku wymagań. Na coraz większym ekranie nie wstyd być człowiekiem bez klasy i bez właściwości. Tam pokazanie biustu w odpowiednim momencie wystarczy, by być celebrytą skupiającym uwagę tłumu. Nie trzeba nic umieć i niewiele sobą reprezentować, by wirować w blasku reflektorów. Można pozostać niedouczonym w ortografii i gramatyce, ale promować się jako pisarz. Nie wstyd być pozbawionym głosu i słuchu, by występować na scenie piosenki i łokciami torować sobie drogę na ekran. Zaplątać się we własne nogi, by zostać gwiazdą tańca. Nie widzieć obciachu używając języka meliny w kulinarnym programie, podobnie jak nie wstyd być kabareciarzem wychodzącym na scenę z prostackim poczuciem humoru. A skoro takie wzorce na szklanym ekranie, jakich szukać na ulicy?

    Człowiek bez właściwości i klasy, tandetny i wewnątrz wydrążony jest bezkrytyczny wobec siebie i świata, więc ucieszy reklamodawców i ich target. Nie ma co się przejmować, że radośnie przekłada się to na jakość relacji społecznych w codziennych sytuacjach. Nikt głośno tego nie zweryfikuje, nie osądzi i nie przywoła nikogo do porządku. Przykład idzie z góry, a górą „Kuchenne rewolucje” i po co to zmieniać? Łatwiej i przyjemniej egzystować nie przesłaniając sobie pola widzenia innymi ludźmi i ich obecnością. Unia tego nie zweryfikuje, a mocą przepisów, ekspertów i bankierów presji nie wyciśnie. Potrzebuje w nas, tu czy tam, głównie taniej siły roboczej, od której odpowiedzialności za jakość społecznego życia nikt nie wymaga.

20 komentarzy:

  1. Tekst zdradza zmęczenie polskimi realiami i chyba brak tolerancji. Wszędzie są ludzie rozmawiający przez telefon w czasie jazdy, wszędzie są przypadki zajeżdżania drogi, stawiania samochodu w złym miejscu itd. Programy telewizyjne są denne również w innych krajach świata, bo przecież „tańce z gwiazdami”, i tego typu durnoty przyszły do nas z zagranicy. Zatem, problem ich poziomu, wybierania prymitywnych ludzi do TV, promowanie miernoty i głupoty itd. nie jest naszym wynalazkiem. Poziom kultury mieszkańców naszego i innych krajów jest pochodną tego, co widzimy w mediach, ale ogólnej filozofii życiowej. Powstaje pytanie, dlaczego tak jest, co jest przyczyną, dlaczego przeciętny obywatel Europy stacza się w prymitywizm moralny a średni poziom kultury się obniża.
    W ogólności zgadzam się z Autorem odnośnie obserwacji zachowań i ogólnej oceny sytuacji poziomu kultury. Wszyscy doświadczamy podobnych sytuacji codziennie. Moim zdaniem to wszystko ma głębsze korzenie. Nie można tutaj mówić jedynie o edukacji czy wykształceniu, których poziom determinuje kulturę osobistą i wartości narodu. Ludzie się przecież kształcą, jest coraz więcej osób po studiach, co mimo obniżającego się poziomu na uczelniach powinno przynieść pozytywny efekt „cywilizacyjny”.
    Moim zdaniem przyczyny są dwie.
    Pierwsza to specyficzna sytuacja naszego kraju, który po odzyskani niepodległości stał się państwem kolonialnym, rządzonym przez wszelkiego rodzaju agentów, służby, cwaniaków i zdrajców. To oni działając tylko i wyłącznie dla swojego i swoich mocodawców dobra doprowadzili do sytuacji, że Polacy są niewolnikami w swoim własnym kraju. Nie są w stanie podwyższyć poziom swojego stanu świadomości, zmagając się z przeciwnościami dnia codziennego. Przykładem niech będzie walka z urzędnikami. Ile razy słyszeliśmy o zapowiadaną walce z tą plagą. Ile razy obecny mafijny rząd PO obiecywał ułatwienia życia ludziom (jeśli ktoś nie pamięta, to polecam obejrzenie sprzecznych wystąpień Mr Tuska na YouTube). Działania polityków sprzyjają upadlaniu społeczeństwa, bo politycy przeważnie stanowią grupę zainteresowaną w utrzymywaniu niskiego poziomu świadomości, a przeciętnych ludzi traktują jak niewolników. Poleciłbym tutaj książki i felietony takich publicystów jak Ziemkiewicz czy Michalkiewicz.
    Drugim czynnikiem jest ogólno-światowe rządy socjalistów. Właśnie ta grupa powoduje, że systemy wartości znikają. To, co było kiedyś w złym tonie, napiętnowane za niezgonne z wartości moralnymi, etycznymi itd., jest teraz hołubione. Rządy tych ugrupowań są na całym „zachodniej” cywilizacji, czego elektem jest obniżanie jego poziomu, co Autor bloga zauważył na przykładzie Polski. W socjalistycznym systemie wartości miernota, lenistwo, brak ambicji są wartościami proponowanymi. Efektem są oczywiste totalna degrengolada. Mimo, że nie jestem całkowitym przeciwnikiem socjalizmu, to jak na razie system się nie sprawdził, co pokazuje historia i obecny sytuacja w Europie. Można też się spodziewać, że niebawem system kolejny raz zbankrutuje i to nie tylko finansowo.
    Narzekaniami żyjemy codziennie, zatem Autorowi tekstu sugerowałbym, aby poza wypisywaniem obserwacji stanu obecnego, pokusił się również o analizę, tego co jest ich przyczyną obecnego stanu. Jeszcze lepiej gdyby zaproponował jakieś rozwiązanie w formie, tak zawsze, klarownego i znakomitego stylistycznie tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry tekst oraz trafny komentarz Pana Sławka. Wg mnie trudno jest znaleźć rozwiązanie tych wszystkich problemów, dlatego chyba najlepiej skupić się tylko i wyłącznie na tych dobrych rzeczach, które obserwujemy, nawet jeśli stanowią 5% z całości. Przykładowo, w TV 95% to chłam - reklamy i prymitywne programy jednak można też znaleźć czasami coś wartościowego. I tak samo w codziennych relacjach międzyludzkich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się w zupełności że jesteśmy w Europie tylko tanią siłą roboczą !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteśmy w Europie tylko tanią siłą roboczą, tylko dlaczego nikt z tym nic nie robi?

    OdpowiedzUsuń
  5. Paulino
    Powod jest bardzo prosty. Wybieramy tych samych darmozjadow do parlamentu. Ich rola jest podazanie za glosem Zatem Sami jestesmy sobie winni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry tekst. W jakiś sposób mnie ucieszył, bowiem bałem się, że nikt nie zauważa jak bardzo jesteśmy wpatrzeni w siebie, nie dostrzegając zupełnie tego, jak kształtujemy świat poprzez wzajemne relacje i zwrócenie uwagi na to, żeby zachowywać ten świat zamiast go niszczyć. Jesteśmy tacy wrodzy wobec siebie. Przechodzę regularnie przez jedne pasy. Ile razy kierowcy tam wolą rozjechać człowieka idącego na zielonym świetle, żeby tylko być parę metrów dalej, pół minuty wcześniej...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlatego ja już nie wybieram darmozjadów, pierwszy raz do dawna nie wybrałem nikogo :( smutne ale co robić, moje sumienie nie pozwoli mi żyć głosując na pacanów, z których każdy po wyborach okazuje sie taki sam - podziękuję, wrócę gdy świat się opamięta i polityka będzie bez grantów finansowych, bez diet, bez niczego, z udziałem starszych panów co mają pojęcie o życiu

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry tekst. Jesteśmy tanią siłą roboczą jednak istnieje nadzieja że z czasem się to zmieni. Oczywiście jeżeli Unia w obecnym kształcie uchowa się co po ostatnich wyborach nie jest takie pewne. pzdr

    OdpowiedzUsuń
  9. a jednak zanotowaliśmy sporo sukcesów, pamiętam jeszcze jak 10 lat temu jedyną autostradą była droga Katowice-Kraków

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy wpis proszę o więcej takich.

    OdpowiedzUsuń
  11. To fakt, że z naszymi międzyludzkimi relacjami nie jest dobrze, ale moim zdaniem Unia (przynajmniej otwartość granic) może mieć w dłuższej perspektywie pozytywny wpływ na te relacje. Polacy mając styczność z innymi, bardziej otwartymi na innych narodami, mogą tę otwartość powoli przyswajać.

    OdpowiedzUsuń
  12. ja do końca się z tym zgodzić nie mogę, znam wielu specjalistów którzy nie są bynajmniej tanią siłą roboczą

    OdpowiedzUsuń
  13. To szczera prawda, że jesteśmy dla Europy tylko tanią siłą roboczą. Brak u nas prawdziwych elit rządzących, które chciałyby chcieć zmienić cokolwiek w tym zakresie. Rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trafiłeś w punkt, artkuł jest bardzo dobry. Właściwie to chyba każdy z nas ma w swoim otoczeniu kogoś kto tyra gdzieś w Euopie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobry wpis. Ja bardzo sobie cenię otwarte granice i pracując pewien czas w Europie nie odczułam jakiegoś większego zawodowego dyskomfortu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na pewno nie jesteśmy narodem otwartym na ludzi, żyjemy pogrążeni w swoich małych kompleksikach i dopiero wyjazd na zachód otwiera nam oczy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Może warto odpowiedzieć sobie na jedno pytanie, czy jesteśmy w Europie czy dla Europy?

    OdpowiedzUsuń
  18. Problematyka bardzo na czasie, bardzo wartościowy wpis.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo dobry artykuł. Fakt, że jesteśmy bezkrytyczni wobec samych siebie i brak nam dystansu w stosunku do innych. Często dużo wymagamy lecz zazwyczaj nie od siebie.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF