czwartek, 22 marca 2012

Nasz klient... srał go pies

❖Kliknij, żeby posłuchać tekstu w interpretacji autora❖

Panie, jak ja do pana leciałem, sam pan rozumie, późno już, a te gnoje bankowe mają do siedemnastej otwarte. Leciałem jak oparzony. Żonkę po drodze zgarnąłem, z przystanku znaczy, i grzejemy do banku, bo według nich, to my chyba za Gierka żyjemy, do trzeciej robimy i wolność. Kwota niby nieduża, co to za kwota jest na te czasy? Panie! Średnia krajowa będzie, a może i to nie. Ale za duża, żeby zwyczajnie, z bankomatu, bo kazali mi zabezpieczyć mniejszą dzienną wypłatę, na wypadek kradzieży karty niby. Podjeżdżamy, panie, pod ten oddział znaczy, ale jak to na osiedlu, między peerelem a kapitalizmem samochodu nie postawisz. Jak nie falowiec, to inny blok mieszkalny albo meblowy sklep, dyskont, fryzjer i bez szans na wciśnięcie. Mówię połowie, żeby szła do kasy, zanim zamkną, a ja tu najwyżej kogoś przyblokuję na moment, bo ile te drobne będzie wypłacać?

    Nie zdążyłem jeszcze pozycji zająć, a mnie żona za klamkę chwyta, autem szarpie, a blada przy tym, jakby zmarłą teściową zobaczyła, a ta jeszcze jej dostępu do konta pozbawiła, w ramach rekompensaty za utratę syna. Przeraziłem się nie na żarty, bo widzę łzy kobieta ma w oczach. Jak nic nygus jakiś rąbnął jej te krwawicę ciężko zarobioną, wyrwał z torebką, pomyślałem. Ale rozum mnie zaraz wraca, bo nie zdążył wyjść na dobre. Torebkę kobieta gniecie w dłoniach, więc co jest? Przecież nie mogła wypłacić takiej gotówki w trzydzieści sekund! Banku z taką kasjerką, bez kolejki, to u nas nie ma, jak Jana Pawła kocham, panie Mareczku. Nie ma takiej opcji. To się pytam: co jest, kochanie? A kobieta mi na to: „a gówno jest, Jasiu, wiesz?! Te menty, reniferskim cycem karmione, nie mają kasy w banku, rozumiesz? Takie teraz banki, że kasy w nich nie ma. Dosłownie i przenośnie”. Troszkę mnie przymuliło złe słowo w ustach żonki, zawsze ułożonej i grzecznej jak anioł proboszcza, więc się pytam, gdzie ją przenieśli, te kase znaczy? Irenka oddechu złapać nie może z bezradności, bo jej panienka bez okienka powiedziała, że najbliższa kasa w oddziale sześć kilometrów dalej. Ale to jej nic nie da, bo już zamknięta, do wpół do piątej czynna! Jeszcze inna kasa jest w oddziale o dwanaście kilometrów dalej, ale też pewnie do piątej. Panie! To ja już do łba mam za daleko, żeby to pokumać, jak Boga kocham! Gdzie my żyjemy? W dupie Eskimosa? Inteligencji nie starcza, żeby ogarnąć! Zganialiby mnie renifery bankowe jak psa, a swoich pieniędzy nie wydobędę?

    Chce pan pytać, czemu się z nimi zadaję? Bo mnie przymusili do rachunku jak kredyt brałem. Nie mam potrzeby płacić za prowadzenie rachunku kilku krwiopijcom naraz. Już się przyzwyczaiłem, że mnie szmacą na różne sposoby. O, dajmy na to korespondencja. Wiesz pan jak mnie załatwiają? Żeby mnie poinformować, ile zerżną z konta, w ramach odsetek od kredytu, mają taką agencją pocztową, co jest zawsze zdziwiona, że do pracy chodzę. Doręczyciel informuje mnie co kwartał, że nikogo nie było w domu między 10.00 a 11.30 we wtorek albo w środę i wrzuca awizo. Tyle że z tym awizo, to nie mogę iść do żadnej poczty, zapylam do kwiaciarni. Tak, panie, nie odwaliło mnie jeszcze, na awizo zawsze jest adres kwiaciarni, ale osiem kilometrów od mojego bloku stojącej. Tam uprzejma pani trzyma szafkę na kluczyk między tulipanami, różami i wiankami pogrzebowymi, a w niej pisma polecone i przesyłki. Rejestr odbioru w zeszycie, jak w spożywczaku na krechę. Z takim światowym bankiem przyzwyczaiłem się pracować, panie! Niech Bareja żałuje, że za szybko odszedł, bo „Miś” to przedszkole jak zestawić z tym, co można kręcić w Polsce z Unii Europejskiej.

    Pan myśli, że takie korporacyjne mendy, w innym banku, lepiej mnie potraktują? Klient im ważny póki nie zwerbują, a potem wiadomo: klient nasz, to srał go pies, niech lata jak durny za swoim i tak nie wyrwie szmalu jak już wpłacił. Prosty przykład jest. Jak te reniferskie żłoby tak mnie potraktowały, capy z roga pojone, ucałowałem Irenkę, uspokoiłem, i mówię: lecimy do drugiego banku, z oszczędnościowego konta uszczknąć, bo kasę mus oddać w gotówce szanownemu panu, ja tam długów mieć nie lubię, a dobroci panu nie zapomnę. Wchodzimy, a że dawno nie byliśmy w tym miejscu, bo po co, widzimy nowe blaty, światła, a przed oczyma świeci piękna tablica z kursami walut. Przy cenach flagi krajów elektronicznie falują, bajery skutery, prognoza pogody wyświetlona. Nic to panie, bo jeszcze milej: tylko jeden klient do kasy. Tak, panie! Prawdę mówię, pozytywny szok, w tym banku nie dość, że do osiemnastej pracują, to jeszcze kasę mają, jakiś starej daty bank, choć świeci nowością!
  
I tu koniec bajki. Przed kasą sympatyczny gość, na oko lat trzydzieści z haczykiem, może do czwartego krzyżyka biegnie, właśnie zwraca grzecznie uwagę panience w stroju pomarańczowo korporacyjnym: przecież na tablicy jest inny kurs, co mi pani liczy? Panienka: na tablicy jest zły. Klient: jak zły? Przecież wasza tablica, wasz bank, wasz kurs. Panienka: może pan złożyć reklamację na piśmie. Klient: ale po co mi reklamacja? Pani reprezentuje bank, więc pytam panią, po co okłamujecie złym kursem na własnej tablicy? Panienka: nie mam na to wpływu, to informacja z centrali, może pan złożyć reklamację. Klient: ale ja ją pani właśnie składam, a pani przekaże dalej. Panienka: mnie nikt nie posłucha, to klient musi się wypowiedzieć, może pan złożyć reklamację. Klient: więc dlaczego okłamujecie klienta innym kursem Euro na tablicy niż mi pani tu liczy? Panienka: na tablicy to kurs poranny, potem nie zmienili, ale może pan złożyć reklamację.

    Panie, no mówię, święty klient, ja bym jej chyba już wygarnął w ten rudy korporacyjny baniak i to w ramach tego, że mogę złożyć reklamację. Ale z drugiej strony, co ona winna, że jej na szkoleniach wtłoczyli w łeb zdartą płytę z tą reklamacją, nie? Siedzi bezradna jak klient. A gość rozwalony widać totalnie absurdem, wyjmuje portfel, płaci więcej niż miał zapłacić i grzecznie wychodzi z uśmiechem. Ja zaraz za nim i tu do pana. I tak sobie myślę, że jednak dobrze, że mamy te przelewy elektroniczne, opłaty, piny, bankomaty, bo nie trzeba chodzić do tych wysrajmózgów zastodolnych. Idzie człowiek wzdłuż takiego Wrzeszcza, panie, i co ma? Gdzie był obuwniczy – bank, gdzie był z koszulami – bank, gdzie był spożywczy – bank, gdzie był z parasolkami – bank, tu był z płaszczami – bank, tam był mięsny – bank, tam z czapkami - bank. I w każdym morze absurdu i odmóżdżone proceduralnie towarzystwo, w każdym bandycka lichwa w biały dzień. Jakby nie te internetowe przelewy, panie, ze skarpety w skarpetę bym przekładał, żeby nie zwariować.

39 komentarzy:

  1. Polska rzeczywistość.
    Rzeczywistość tak brutalnie doskwierająca. Tak bardzo mącąca życie. I ta świadomość, że nasze życie kontrolowane jest przez innych. Niczym za czasów ZSRR. Tylko teraz to się nazywa globalizacja...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam artukuł z przerażeniem.Żal mi pracowników banków,że z takich chamskim barachłem muszą się użerać.Jaki ma wpływ szeregowy praciwnik banku na fakt,czy w danym oodziale jest obsługa kasowa czy też nie?Odpowiedź jest oczywista,żadnego!Niestety bezmózgi nie pomyślą o tym fakcie,tylko wytrząsają od razu ryja,a myślenie podobno nie boli...

    OdpowiedzUsuń
  3. CZŁOWIEKU, TOŻ TO KLASYKA KABARETOWA, uśmiałam się setnie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluje wspaniałego poczucia humoru! Poza tym świetnie się czyta - no i trochę prawdy w tym jest. Chociaż - zależy to od banku.

    OdpowiedzUsuń
  5. dobre, dobre i życiowe, językiem dobrym pisane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietnie napisane

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam autora do pracy w banku, jak będzie swoją głową i wypłatą odpowiadał za przestrzeganie procedur narzuconych pracownikom to może trochę zmieni zdanie i nie będzie więcej normalnie pracujących ludzi obrażał...

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie smutne to ale niestety prawdziwe. dla banków jesteśmy jak kuraki - do oskubania

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieakwe gdzie pracuje autor tego tekstu, takie słownictwo to do rynsztoka. Jak sobie Pan ustalil smiesznie niski limit na karcie do wyplaty to taki tego efekt jest i pretensje mozna miec do siebie tylko a wyzywać to niech Pan sobie żoneczkę wyzywa a nie niewinnych ludzi.Poza tym nikt Pana nie zmusza aby trzymać pieniadze w banku, może Pan sobie zakopać pod drzewkiem w ogródku i nie bedzie Pan ograniczony godzinami pracy banku czy limitami wyplat z karty :)

    OdpowiedzUsuń
  10. chyba nie zrozumiałeś...

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne! A moja rada: nie trzymać pieniędzy w bankach. I nie brać kredytów. Oprócz banków są jeszcze kasy oszczędnościowe, nazwy nie przytoczę. Osobiście jestem ich klientem i jestem bardzo zadowolona. Lokatę mam - nikt mi nie mówi, kiedy i ile mogę wpłacać/wypłacać, bo to MOJE pieniądze. Dopóki trzymacie kasę w banku, to pejsy będą z Wami robić, co chcą.

    OdpowiedzUsuń
  12. W rynsztoku nie byłam, i nie sądzę żeby to było rynsztokowe słownictwo.Świetnie napisane.Oto Polska

    OdpowiedzUsuń
  13. Głupota z ciebie aż kapie

    OdpowiedzUsuń
  14. Pracuje sobie radośnie z takimi właśnie petentami i zastanawiam się nieraz, jak blisko mam do oberwania w łeb od jakiegoś pierdolonego buraka, któremu słoma z butów wystaje, ale który głowę ma wyżej niż tyłek. Bo nie rozumie taki jeden z drugim, że jestem tylko trybikiem, tylko popychadłem dla szefów i klientów, i nie pstryknę palcami, żeby naprawić spierdoloną rzeczywistość. Nie. Przychodzi bałwan z tysiakiem wypłaty i cieszy się, że może korporacyjnej czy urzędowej biurwie udowodnić, że system jest be. Idź że do mojego szefa i bądź tak elokwentny, jak jesteś wobec bogu ducha winnego urzędasa itp.. Ciekawe, czy starczy odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  15. ja tu nie widzę powodu do użalania się pracowników banków. Pan tu opisuje wrażenia bezradnego klienta systemu, gorszego od komuny, bo nie ma przed nim ucieczki, jeśli ktoś chce jako tako funkcjonować we współczesnym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Jellycrusher25 marca 2012 15:43

    Pracownica banku, jak mniemam. Szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak najbardziej trafny tekst. Dokładnie tak jest tak traktowany klient przez bankowe /i nie tylko/ korporacje. Dopóki nie złożysz podpisu całują cię w tyłek, a później jesteś kolejnym "łosiem", którego trzeba doić. Ustanawiają jakieś kretyńskie procedury, których waga jest ich zdaniem większa od ustawy zasadniczej. A niby dlaczego ja mam stosować się do ich procedur ? To są ich procedury, a nie moje. A do tego ich do cna kłamliwe reklamy np. w ich mniemaniu słowo "błyskawicznie" oznacza co najmniej 2-3 tygodnie, a "najbardziej przyjazny przedsiębiorcom" oznacza "za 40% prowizji". Co do pracowników to jasne, że nie jest to ich winą. Ich jedyną winą jest to, że pracują w tym odhumanizowanych "syfie". Są traktowani przez korporację często jeszcze gorzej niż klienci, tracąc przy tym godność osobistą. Jeśli jesteście w stanie odmówić sobie "przyjemności" współpracy z korporacjami to dla własnego bezpieczeństwa i komfortu psychicznego zróbcie to.

    OdpowiedzUsuń
  18. ~Jellycrusher25 marca 2012 15:45

    SKOK-i cię rolują prawie jak banki, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy...

    OdpowiedzUsuń
  19. zgadzam się z tym co do pracownika to nie jest jego wina ale autorowi raczej chodziło o to że tam gdzie są kasy nie mieli forsy bo mi sie tak zdaza

    OdpowiedzUsuń
  20. czlowieku przelej kase na konto bankowe delikwenta i sie nie kompromituj. Masz ustalone niskie limity wyplat, wiec tym bardziej korzystaj z bankowosci elektronicznej. Jakim trzeba byc naiwnym czeresniakiem, zeby oczekiwac od bankow/instytucji finans. zeby tobie sluzyly. Na zachodzie banki robia w `ciula` duzo perfidniej i ludzie nie robia cyrku z tego powodu. Ruszaj pacynka czasem, to nie boli.

    OdpowiedzUsuń
  21. Raz miałem taką sytuację kiedy chciałem kupić samochód.
    Popularny bank, centrum 400tys. miasta. Cena auta miała być trochę ponad 25 tys. zł i z taką gotówką nie chciałem jechać oglądać samochód nieznanego mi człowieka z ogłoszenia. Awizować dzień wcześniej wypłaty też nie lubię bo nie wiem czy będę potrzebował a na dodatek to niebezpieczne. Ktoś może czekać pod bankiem na mnie :)
    Auto obejrzane, cena ustalona no to do banku po pieniądze.
    Pani (P) mówi, że sumę ponad 20 tys. zł powinienem był awizować wczoraj.
    Ja (J) że wczoraj jeszcze nie wiedziałem a teraz potrzebuję
    P - ale bank może nie mieć takiej sumy w kasie
    J - to weźcie z sejfu jak w filmach
    P- w banku może nie być TYLE :) pieniędzy
    J- to co ja mam za bank, w którym nie ma takiej głupiej sumy?
    P- to nie jest głupia suma
    J- proszę pani, wybrałem kiedyś wasz bank myśląc, że jesteście poważnym bankiem a tu taka kwota was przeraża? Przecież jesteście dużym ogólnopolskim bankiem a nie jakąś spółdzielczą gminną kasą na wsi?
    Może powinienem zmienić bank na jakiś poważniejszy, w którym wypłata dwudziestukilku tysięcy nie będzie problemem?
    P- pójdę zapytać kierowniczki

    P- Kierowniczka wyjątkowo się zgodziła ale proszę nie robić tak więcej.
    J- proszę pani, jeżeli kolejny raz będę potrzebował wypłacić nagle pieniądze a wy nie będziecie mieli, to podziękuję za współpracę z wami i tyle.

    Kurcze, człowiek się naoglądał filmów, gdzie ludzie przychodzą i wybierają walizki pieniędzy a tu taka polska rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspaniała wypowiedź. A słownictwo celne, mimo że nietypowe. Niczym u Witkacego.
    To, że autor "przejechał" się po szeregowej panience z okienka, a nie po "trzymających władzę" - nie szkodzi. Do dyrektorów zwykle trudno się dopchać, a reklamacja na piśmie - to już nie to samo

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny tekst. Za słownikiem wyrazów obcych: "Bank - przedsiębiorstwo, którego przedmiotem działania są operacje pieniężne, głównie kredytowe, np. przyjmowanie wkładów i wypłacanie odsetek, zaciąganie i udzielanie pożyczek ... itd" Sam kilka razy krążyłem od oddziału do oddziału tego skandynawskiego banku chcąc wpłacić gotówkę - kto wymyślił banki bez obsługi kasjerskiej? Jak usłyszałem w trzecim z kolei że już nie mają kasy i muszę jechać do innego oddziału to po prostu zamknąłem konto i mam z nimi spokój.

    OdpowiedzUsuń
  24. Pachnie mi to ( a właściwie śmierdzi) Nordea w Gdańsku :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Doskonały tekst! Tzn. napisany świetnie, Bareja miałby z Panem bardzo wiele wspólnego:) Tematyka, niestety, niewesoła, ale innej nie spodziewałabym się wiedząc,w jakim kraju żyję.... Gratuluję serdecznie celności pióra, szkoda, że tak rzadko można poczytać coś równie dobrego. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdy brałem kredyt wPolbanku. Pracownik załatwił ze mna wszystko na siedzeniu mojego samochodu. A schody zaczęły się potem. Zmienił mi sie termin otrzymywania miesięcznej kasy i od ponad pól roku miesiąc w miesiąc mam kilkudniowy problem. Załatwić tego nie mogę telefonicznie tylko w oddziale banku. Jest o 75 km dalej. Mało tego ta zmianama mnie kosztować 100 złotych. Rozumiecie? Stówa z głupie kilka dni. Tym lichwiarzom mało zarobku na udzielonej pozyczce to jeszcze płac za taka zmianę. Ale przestałem się dziwić gdy dopwiedziałem się, że Polbank to greckie krwiopijce. Wszystkim, którzy się jeszcze nie wdali w towarzystwo z tym bankiem złodzijskim odradzam jakikolwiek kontqakt, a najlepiej przejść na drugą stronę ulicy gdy zbliżacie się do placówki

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy się przychodzi otwierać konto, panie za ladą są miło uśmiechnięte i proponują kawusię. I ten obraz trzeba przechowywać w zakamarkach pamięci niczym cenną relikwię, bo WIĘCEJ SIĘ TO, KURWA, NIE POWTÓRZY.
    Pozdrowienia z zapchanego bankami do granic możliwości Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
  28. Swietny tekst. Idealnie pokazuje ze nasze spoleczenstwo to kolektyw jednostek, jedna glupsza od drugiej. Najlepiej tych ludzi w bankach winic za kryzys, gospodarke i globalne ocieplenie. Tylko pamietajcie, wincie tych na kasach, bo to przeciez ich wina. A to ze zapieprzaja od rana do nocy za psie pieniadze i musza sie z takimi glabami cytuje " reniferskim cycem karmionymi" to mozna miec w dupie. Autorowi gratuluje inteligencji a na uspokojenie wieksza dawke x factoram big brothera czy innych inteligentnych rozrywek. Was to juz chyba tylko chemia trzeba tepic.

    OdpowiedzUsuń
  29. zmien prace.... bo wyraznie nie rozumiesz,ze jestes bezposrednim wobec klienta trybikiem i zawsze te buraki beda sie na Tobie wyzywac... bo na kim ? skoro w tym siedziszy wyraznie sie na to godzisz... jak widac z ogromnym szacunkiem do klienta... powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  30. widac, ze tobie odwagi zabraklo zaraz po urodzeniu. Odwagi zabraklo, ale chamstwa przybylo, bo nawet w internecie zachowujesz sie tak, jak podczas pracy w banku. To ty tworzysz ten system. Jestes jego trybikiem i dzialasz tam na wlasne zyczenie. Nie bede cie wyzywal tak, jak ty nas, ludzi spoza banku.

    OdpowiedzUsuń
  31. kolejny chamus z banku?
    Szkola was w tym pod hipnoza, czy wylapuja do roboty prosto z ulicy?
    CIezko pisac komentarz do wypowiedzi osoby, ktora prawdopodobnie pracuje w banku, ale nie ma pojecia o tym, ze banki, do spolki z rzadem zmuszaja ludzi do otwierania kont bankowych.
    MIjaja czasy, gddy dostawalo sie gotowke w kasie zakladowej.

    OdpowiedzUsuń
  32. Normalnie pracujacych ludzi?? Obrazal???
    Chyba sie osobie zapomnialo kto ja utrzymuje. To ci "wstretni" klienci przynosza do banku kase m.in. na wyplaty dla osoby!

    OdpowiedzUsuń
  33. zmień, jak to łatwo powiedzieć

    OdpowiedzUsuń
  34. Pozdrowienia z Sosnowca,gdzie ulica Modrzejowska .będąca kiedyś skupiskiem sklepów ,dziś jest siedliskiem wszelkiej maści banków.Ja natomiast mam nieszczęście mieszkać w dzielnicy Sosnowca,gdzie jeden bankomat ,prawie zawsze zepsuty i jedna placówka PKO,gdzie nie zawsze mam siłę stać w kolejce.Dwa okienka (często tylko jedno czynne)osiedla spore ,to i ludzi dużo.Świetny tekst,samo życie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Gdzieś Ty się człeku uchował,że rynsztokowego słownictwa nie znasz? .No....no...To nie wykład z teologii!To tekst do czytania!

    OdpowiedzUsuń
  36. Dlatego masz się stosowac, że złożyłeś podpis i na te warunki się zgodziłeś. Nie umiesz czytac? Jak warunki Ci nie pasują, pożyczaj od matki, babci, ciotki albo sąsiada.

    OdpowiedzUsuń
  37. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF