- Zdjęcie? Chyba mnie z kimś mylisz. To zdjęcie jest od początku. Dobry wieczór.
- Bez obaw, nie mylę… jesteś Marcin, pracujesz w znanym portalu, lubisz konie, a przed zaśnięciem czytasz do poduszki biografie sławnych ludzi. Nie pomyliłam, co?
- Zgadza się, ale Twój nick nic mi nie mówi? Kto Cię nasłał?
- Za dużo bab tu mielisz. Ale spokojnie, nie jestem karzącą dłonią krzywdzonej. Jakiś czas temu chciałam zapytać co u Ciebie, ale jak już znalazłam, nie miałam odwagi zagadać.
- Kiedy mieliśmy ze sobą przyjemność? Widzę pierwszy raz taki awatar. Amnezji nie mam... raczej. Choć różnie może być po czterdziestce.
- Ze dwa lata temu, może trzy. Pewnie nie chciałeś pamiętać! Z tą przyjemnością, to pojechałeś trochę, hi hi. Wyrzuciłam Cię ze znajomych, ale zaimponowałeś mi. Gość z klasą, nie hejtowałeś.
- To czym się naraziłem? Nie wysyłam zdjęć twardego stefana. Zrobiłem wyjątek?
- Nie. Zgasiłeś mnie o kilka razy za dużo. Widocznie za bardzo chciałam się przyjaźnić.
- Pokażesz buzię zamiast tej animacji? Mam pamięć do twarzy, więc byłoby łatwiej wysunąć szufladkę.
- Mówisz i masz.
- Ty ładniutka jesteś! I do tego wygadana! To mamy pewność, że mnie z kimś mylisz. Albo szybko musiałaś mnie usunąć. Na taką kobietę chuchałbym i dmuchał, ale nie gasił.
- Czaruś ten sam, nie mogłam się mylić. Mógłbyś już wydorośleć.
- Daj spokój, doroślałem do siódmego roku życia, potem już tylko rosłem... wszerz. Nie gaszę ludzi. Za dużo mam kompleksów. Pewnie coś przekręciłaś. Stała przypadłość kobiet na czatach. Oceniają facetów przez złe doświadczenia i emocje. Co by im nie mówić, czytają przeciw sobie.
- Może być, w końcu moja zaniżona samoocena też woła o ratunek po puszczy.
- A! Czyli z wczasów nadajesz? Czy chronisz Puszczę przed wycinką?
- Pudło. Siedzę na tarasie jak na myśliwskiej ambonie i widzę mojego jelenia. Ślini się do jakiejś klempy i nie widzi, że gatunki mu się rozjechały.
- Ale widzi, że jest na celowniku?
- Raczej nie. Nawalony jak ruski samolot drożdżami. Jeszcze chwila i przeniesie łapę z łokcia na te bukłaki nad jej pępkiem. Jeleń na rykowisku jest ślepy jak kret w pomidorach, wiedziałeś?
- Niewiele, ale zazdrość dodała odwagi i w końcu przemówiłaś. Niech i ja coś mam.
- Zazdrość? Kotek, na to miałam czas dwadzieścia dwa lata temu, teraz to już tylko żenada. Musiałam przekierować uwagę, żeby nie puścić wiąchy z tej ambony. Publisia weselna przekieruje wzrok z oczepin na klempę i będzie siara dla panny młodej. To jej ciocia.
- To z wesela do mnie przemawiasz? Wyszłaś pooddychać, a tu miłość życia w malinowym chruśniaku?
- A Tobie popierniczyły się pokoje na tym czacie? Miłość życia? Hallo, jest tam kto?! To jest czat dla czterdzieści plus… kolega pedofil źle trafił i szuka naiwnej?
- Koleżanka w miłość nie wierzy?
- A wierzy, wierzy, łzy dla niej wylewa. Zaraz potem bierze pilota i przez barwy szczęścia w miłości przechodzi do jednego z dziesięciu.
- Czekaj, czekaj, ale jak to jest ciocia panny młodej, to raczej nie jest kryzys wieku średniego? Jeleń kleiłby się do siostry panny młodej, nie?
- Jasne, zwłaszcza, że ona ma brata. Chcesz powiedzieć, że mam jarzyć michę, bo gej z męża nie wyszedł? Po blisko ćwierci wieku? Może racja, takie czasy… a Ty? Masz teraz kogoś prócz żony?
- Czemu teraz? To kiedyś miałem?
- Czaruś nic się nie zmienia. A nie opowiadałeś dwa lata temu o jakiejś Asi sąsiadce? Tej, co to żarówki rzadziej jej padały niż cycki na blat? A mimo spięć nie chciała zmienić żyrandola? Pamiętam, lubiła jak jej wkręcasz tu i tam, hi hi.
- No sama widzisz jak mnie mylisz. Mieszkam w domu po rodzicach, taki klocek
z PRL-u, nie mam sąsiadki. A cycki zbieram z blatu tylko jak pokroję, drobiowe.
- Ej, nie czaj się tak. Żona za plecami?
- I tu się mylisz. To ja ją kontroluję z okna, w ogródku jest. Dobre czterdzieści minut pytluje i miny sugerują, że nie jest to psiapsiuła z liceum. Upierdliwy klient hurtowni?
- Uuu, mamy tu zazdrość? Po tylu latach małżeństwa? Czy lęk, że ktoś wlazł na obsikane pole?
- Co za różnica, co mamy? Niepokój zawsze jest. Wiesz jak jest, kobieta podobno do zdrady potrzebuje powodu, a facet miejsca.
- A co może być powodem dla kobiety?
- Koniec uczucia do swojego mężczyzny zwykle. Ale czasem zwyczajnie może chce się poczuć raz jeszcze pożądaną kobietą?
- A facet? Czemu potrzebuje tylko miejsca?
- Żeby go żona z ambony nie trafiła, kiedy biologia krzyknie: siej gena!
- I dlatego nie pożądasz żony i musi ślinić się do telefonu! To może do mnie z biologii wystrzelisz?
- A ty przyjmiesz strzał z zemsty na jeleniu? Żadna frajda dla genów. A żonę pożądam tak samo jak dawniej, ale wiesz jak jest. Jeśli ten sam facet ma wpisane pożądanie w kontrakt, pomiędzy mycie okien i podlewanie paprotki a przegląd samochodu, przestaje być samcem. Działa na granicy lokaja i opiekuna klienta. Nawet do zazdrości nie ma prawa, przynajmniej do jej okazywania.
- Bo?
- Za dużo ma za uszami. Gdy szło się za głosem genów, teraz trzeba dać przyzwolenie na ostatni szał kobiecości.
- Cholera, coś w tym jest. Może dlatego nie drę mordy z tego tarasu? Święta nie byłam, fakt. Każdy chce się podobać, budzić zachwyt, pożądanie... szarpnąć zdechłe motyle. Tylko po cholerę ludzie wymyślili związki stałe? Trzeba było wprowadzić kontrakty dziesięcioletnie i niech mają drogę otwartą: zostają ze sobą albo szukają dalej.
- Coś w tym jest. Ale łatwiej trzymać ludzi za mordę z nakazu tradycji, religii, państwa, mentalności. Przymusić do odchowania dzieci może, nie wiem.
- Chyba raczej ekonomicznie zniewolić, kredytami, pożyczkami, obciążeniami, żeby koszty rozstania były większe niż życia razem i żeby nie było gdzie odejść?
- Dlatego trwasz w małżeństwie?
- Może być. Z wyrachowania. Nie stać mnie na oddzielne mieszkanie. Może z potrzeby bezpieczeństwa? Inaczej nie umiem? Matka trwała w milczeniu, gdy stary spieprzał samoloty kleić jako instruktor w modelarni. To jaki mam wzorzec? Zresztą, lepiej żyć z kimś, z kogo nie wylezie psychopata. A dobro dzieci najważniejsze. W tych czasach łatwiej nie zwariować, zawsze można pogadać na czacie z kimś, kto nie ma lepiej. Łatwiej znieść jelenia, bez żalu. A Ty kochasz żonę?
- Pewnie tak, nawet jakbym nie kochał, zostałbym z nią z lenistwa. Nie chciałoby mi się poznawać natręctw żadnej kobiety w tym wieku. Po trzech latach z każdą będzie tak samo. Zmęczony jestem. Po co zaczynać od nowa, skoro na czacie idzie podciągnąć zaniżoną samoocenę małym kosztem?
- No i poudawać Casanovę bez wyskakiwania z piżamy. Taka wygoda!
- Jaki czas, taki Casanova.
- Wybacz, ale idę mu pierdolnąć jednak… zaczął ją całować.
- Co za różnica, przecież go nie kochasz.
- No niby tak. Ale jakaś przyzwoitość obowiązuje. Widziałam jej męża, knur tuczony na wytłokach, nie odwdzięczę się tym samym. Może jednak jej pierdolnę? Wiesz, akcent feministyczny w oczach panny młodej. I jeszcze wyjdę na lochę kochającą po dwudziestu latach! To pa!
:))))
OdpowiedzUsuńno tak
OdpowiedzUsuńhmmm..... Cóż i tak bywa.
OdpowiedzUsuńjakaś przyzwoitość obowiązuje :)
OdpowiedzUsuń