niedziela, 22 lutego 2009

Traf losu

Poranek nawet nie jest zimy, przynajmniej według wskazań termometru. Wilgotność powietrza jednak wzmaga chłód, a wiatr dokłada od siebie. Mrużę oczy, bo pada i zacina w twarz, ale w końcu udaje się wejść do wagonu. Za oknami wyjątkowa jasność od śniegu, to także na skutek wydłużenia dnia. I ta radość, że jest wreszcie światło dnia, że można czytać książkę stojąc na końcu wagonu, tam stłoczeni jadący nie wyrywają jej z rąk plecakiem i rękawem płaszcza. Zanim jednak otworzyłem książkę, zanim tramwaj doczekał się swojego światła, zobaczyłem kobietę, tam, po drugiej stronie ulicy. Cóż w tym nadzwyczajnego? Ta była inna, niespokojna, zagubiona, jakby kołowała. Przechodziła trzy, cztery metry i zawracała. Jeszcze raz schodziła na jezdnię i jeszcze raz z jezdni pokonywała krawężnik i znowu była na chodniku. Dotykała słupa sygnalizacji świetlnej i wracała na jezdnię po raz trzeci. Teraz stała bokiem i zobaczyłem długą białą laskę w jej dłoni. Jej poczynania obserwował z bliska starszy mężczyzna i jakby wahał się, czy w czymś pomóc, czy raczej pozostawić samej sobie, pozwolić samodzielnie oswajać sytuację. Może nie umiał przełamać bariery w kontakcie z innym? Może lękał się, że urazi jej samodzielność, nieproszony pochylając się nad niepełnosprawnością, której kobieta z pewnością nie potrzebowała demonstrować. A może zwyczajnie nie wiedział jak zacząć?

   Tramwaj ruszył i powiozłem w nim myśl o kobiecie, która już znikała z pola widzenia. Trzymałem w dłoniach zamkniętą książkę i jakoś odechciało mi się czytać. Zaniepokoił mnie ruch niewidomej. Jej zachowanie za mocno sugerowało bezradność wobec nowej sytuacji, a jednocześnie pokazało silną wolę walki, toczonej w samotności, w skupieniu i cierpliwości, bez oczekiwania jakiejkolwiek reakcji z zewnątrz jej świata. Wystarczyła niezbyt wielka ilość śniegu, by zaburzyć codzienną trasę, którą pokonywała dzięki lasce. Ile takich przeszkód miewał dla niej los w zanadrzu? O ile więcej wysiłku musi każdego dnia wkładać w najzwyklejsze czynności ona i ludzie jej podobni? Wysokie krawężniki, drzwi sklepów i instytucji, które czasem trzeba ciągnąć, innym razem pchać, żeby dostać się do środka. Pędzący tłum, zapatrzony przed siebie, goniący nie wiadomo za czym, który naraża takich ludzi na bycie zaczepianym, potrącanym, popychanym. Wysokie stopnie schodów w środkach komunikacji miejskiej utrudniają manewrowanie laską, a znudzeni kierowcy tych pojazdów tak często niecierpliwie zamykają drzwi za wcześnie. To tylko utrudnienia fizyczne, zewnętrzne.

   Pozostaje jeszcze stała ciemność i samotność, noszona niezależnie od pory roku, pory dnia i nocy. W obrębie świata tych ludzi nie ma widzialnych kształtów i barw, nie ma widzianych grymasów smutku, uśmiechów radości, dąsów i przerażenia na twarzy bliźnich. Są z pewnością inne doznania obce nam, widzącym. Dotyk mówi im więcej o przedmiotach i osobach niż nam. Słuch wyłapuje więcej treści, nawet z ciszy i milczenia. Więcej mówi smak, temperatura, zapach, są bogatsi w innych sferach nam nieznanych. Z punktu widzenia człowieka w pełni sprawnego, niewidomy żyje chyba w świecie, w którym panuje odmienny rytm, inne tempo, może jednak bliższe pełni życia? Ma więcej czasu, żeby cieszyć się chwilą. Może jest wolny od pożądania rzeczy małych? Reklamowa papka, guma do żucia dla oczu, którą media wtłaczają nam co dnia przez ekrany, monitory, billboardy, nie ma dostępu do tych ludzi. Być może pozostają w wolności od rzeczy budzących najgorsze emocje. Nie spieszą za chwilowymi modami i może bywają mniej narażeni na skutki wyścigu szczurów? Wszystko to tylko „być może”.

   Włożyłem książkę do torby, nie będzie lektury, nie ma czasu. Za chwilę opuszczę tramwaj, pójdę swoją drogą. Śnieg jest dla mnie tylko jasnym puchem, chwilowo utrudniającym marsz. Nijak nie zakryje ścieżki do pracy, zbyt mocno ją udeptałem. Ale dziś pójdę tą drogą inaczej, z pokorą. Kobieta z białą laską przypomniała mi jak często grzeszę skarżąc się na złe samopoczucie, ujadając na sąsiadkę, narzekając na rutynę w życiu i jego powtarzalność. Kobieta z białą laską pokazała mi dziś, że nie umiem dziękować za każdy przeżyty dzień, że nie potrafię cieszyć się zdrowiem, sprawnością, widokiem ludzkiej twarzy i blaskiem słońca. Kobieto z białą laską, przychodź zawsze, gdy dobrobyt jest zbyt oczywisty, a wygoda życia staje się kapryśna i roszczeniowa.

2 komentarze:

  1. W ostatnim czasie miałam okazję spotkac ludzi niepełnosprawnych i przy pierwszym spotkaniu z nimi wydawało mi się, że sobie nie radzą z prostymi czynnościami życiowymi, starałam się więc pomóc.Takie przekonanie zrodziło się we mnie z nieznajomości tych osób.Po dłuższym poznaniu okazało się, że świetnie sobie radzą lecz muszą włoży w to sporo wysiłku.Jedyne czego potrzebują najbardziej to wparcia duchowego i rozmowy z drugim człowiekiem.Są wartościowi,wolni,otwarci, pogodni i pełni nadziei pogodzeni ze sobą i światem.Los ich doświadczył niektórych od urodzenia innych w trakcie dorastania jeszcze innych już w życiu dorosłym często opuszczonych przez zdrowych najbliższych.Stąd tak jak piszesz "nie oczekują jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz".To oni potrafią doceni dar zdrowia, bo to oni go utracili.Nikt z nas nie wie co nas spotka w przyszłości i z jakimi przeciwnościami losu przyjdzie nam się zmierzyc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Utrudnienia, o których piszesz-owszem istnieją, jednak dla osoby niewidomej największą i chyba najgorszą przeszkodą jest...człowiek. Tak, człowiek i każdy niewidomy Ci to powie. Masz rację, ludzie nie doceniają zdrowia i pełnej sprawności fizycznej, do czasu, gdy sami nie staną się kalekami.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF