niedziela, 11 czerwca 2023

Chleb małżeński

 - Nie uwierzysz! Ale on serio do niej poszedł. Ja nie wiem, gdzie facet miał rozum?! Troje dzieci, żona taka atrakcyjna, a jemu całkiem odbiło, chłopu po pięćdziesiątce!

- A ta Ukrainka ma chociaż ze czterdzieści lat?

- Skąd. Zwariowałaś?! Jak ma trzydzieści sześć, to sukces!

- To on jej nie podoła! 

Nie przeszkadzałem. Dramat jak z tureckiego serialu wyraźnie dojrzewał za ladą. Miłosne „jego” wybory, budziły żywe emocje i z pewnością bardziej pochłonęły sprzedawczynie niż obecność przypadkowego klienta, który wpadł za późno, doczyścić pustawe kosze po chlebie. Dzięki zaangażowaniu pań w cudzą egzystencję, mogłem spokojnie rozejrzeć się w resztkach asortymentu, rozważyć dylemat: razowy ze słonecznikiem czy jednak polski na liściu chrzanu. Nie należy iść po chleb przed obiadokolacją, po dziesięciu godzinach pracy, skarciłem się w duchu. Cena razowego przykuła wzrok na dłużej. Pamiętam nasze oburzenie sprzed lat, gdy kosztował trzy i pół złotego za bochenek z małej foremki. Dziś nie szokowała już cena dziewięciu złotych za ten sam chleb w jednakowym formacie. Człowiek przyzwyczai się do wszystkiego, pokręciłem głową i uśmiechnąłem się do własnych myśli. 

- Przepraszam, że my tak tu o małżeństwie, a pan czeka. Słucham, co podać?

- Spokojnie niech panie kontynuują, mnie to nie przeszkadza. Nie zdecydowałem jeszcze. A słyszę, że męski przypadek dokonał bolesnego wyboru.

- Tylko dla kogo bolesnego? Pan pomyśli! Co teraz ma zrobić ta biedna żona? Nie dość, że została z dziećmi, niby dorosłymi, ale to gniazdowniki, panie, jak większość teraz! Sama, zagoniona w lata i jeszcze zostawiona dla Ukrainki!

- Może nie jest tak źle? Taka jego terapia autorska.

- Panie, na terapię małżeńską, to oni ze trzy razy chodzili, ale facetowi odbiło!

- Jeśli to kryzys wieku męskiego, szybko zadziała wsparcie trzydziestolatki, zapewniam panią i do tego różnice kulturowe! Młoda kobieta szybko mu uprzytomni, że nie doskoczy do jej potrzeb. Łyknęła cywilizacji, zaraz zapragnie większego mieszkania, własnego, potem nowszego samochodu, zabierze go kilka razy do galerii handlowych, podsunie sto dwanaście pomysłów na urządzenie kuchni, kursy gitary, angielskiego i kręcenia naleśnika dla dzieci innych ojców i wyleczy pajaca z zachwytu. Chłop podkuli ogon i doceni ciszę opuszczonego małżeństwa, bez obaw. Pod urokiem chciejstwa młodszej opadnie mu wszystko. Pozostaje obstawiać, co pierwsze: chuć czy miłość. 

- O to to! Mówiłam koleżance przed chwilą – odezwała się niższa i pękata obracając się do lady. Miała na nosie okulary monstrualnie powiększające źrenice i minę żaby, której nie odmieni żaden wysiłek książęcych pocałunków. - Mówiłam, że on jej nie zadowoli. Zwłaszcza, że ona dużo może, bo ma dwójkę dzieci, każde z innym.

- Prawdziwy lep na gzy z tej kobiety. Jakie czasy taka femme fatale – Uśmiechnąłem się do komentatorki historii pięćdziesięciolatka, któremu odbiło. – Tak, to będzie dobra terapia, być może najskuteczniejsza!

- Że poleciał się wyszumieć? – Błyskotliwie i z przekąsem zauważyła żabka nie do odczarowania. – Trochę późno, nie? Mógł wcześniej brykać, a nie teraz sprawdzać czy jeszcze może i jak długo, hi hi.

- Bez przesady, żeby napić się piwa, nie trzeba kupować całego browaru. Widzicie panie, czasem mężczyzna, żeby docenić co ma, musi to stracić, choćby na chwilę. No i maszeruje z Gdańska do Warszawy przez Kraków. Za mało rozumku, za dużo testosteronu. Mądre kobiety to wiedzą i czekają na marnotrawnego capa. W ciszy albo z Netflixem w tle, ale też w pokoju i spokoju. Jedne pykną sobie wizytę u kosmetyczki na przeczekanie i zajmą się aranżacją ogródka, inne wyjadą na urlop do hotelu z wypasionym spa, albo pójdą w niezobowiązującą zdradę z terminem przydatności do spożycia. Większość jednak drze szaty i szarpie się grając w planszówkę o poturbowanej królowej i to z przytupem, obwieszczając całemu światu dramat z gatunku „jak on śmiał”. Co bardziej się opłaci? Życie pokaże. Ale są i mądrzy mężczyźni. Bywa, że nawet idą sobie na bok, pozwalają na chwilę słabości w szaleństwie zmęczenia życiem u boku ukochanej. Wypałują bezsilność, niemoc, całą miłość do żony, razem ze znużeniem jej przywarami i zaletami, cierpliwie znoszonymi przez dekady. Wyrównują płyny cichaczem i wracają. Osuszą mózg ze spermy, a serce zaleją po brzegi wyrzutami sumienia i na powrót są czuli, uśmiechnięci, serdeczni, kochający i empatyczni. Na jakiś czas pomaga. Przywraca równowagę i pozwala uzyskać pewność, że ucieczka z deszczu pod rynnę, to nigdy nie jest dobry pomysł. Zwłaszcza, że ciągną się za nim pretensje nowej, też przecież roszczeniowej, bo kobieta. Mądry facet, szczególnie po pięćdziesiątce, wie, że baby nie ma po co zmieniać. Najdalej po trzech latach z każdą jest tak samo. A głupi musi zmącić bajorko, żeby pojąć, że w przezroczystej wodzie lżej się pływa i więcej widać.

- Święte słowa. Mój mąż też zawsze powtarza: po co miałbym nowej kobiety szukać, jak ja z tobą sobie nie radzę. – Przyznała inicjatorka opowieści o zdradzie.

- I źle pani w małżeństwie?

- Tego nie powiedziałam, choć ostatnio mam coraz większe kłopoty z tym moim, żeby go gdzieś z domu wyciągnąć.

- Przynajmniej za spódniczkami nie lata.

- Pewno! To są te plusy dodatnie, jak mawiał jeden prezydent. Twierdzi, że z każdą kobietą tylko kłopot i wymagania. Głupi nie jest, swoje przeszedł – dodała tonem Napoleona. - A chciałoby się trochę razem gdzieś ruszyć, ale dla niego wypad do parku na spacer, to już wyprawa po nic. Wolałby z kanapy nie schodzić.

- No cóż, kobieta i mężczyzna to istoty totalnie niekompatybilne. Inne konstrukcje, różne potrzeby, a dowcip Pana Boga kazał im trwać razem. Dlaczego on nie chce nigdzie się ruszyć? Osiągnął etap błogości. Nie musi się napinać, niczego udowadniać, jak ten stary lew. Poleżałby pod krzakiem i poczekał na finał bzdurnej egzystencji. Tymczasem mus dygać na etacie i ze dwie dekady jeszcze ukrywać, że wypalony przy taśmie. Do tego ma za sobą kogucenie, szkolne młócki na piąchy, łowienie sandacza, polowanie na muchy w nosie narzeczonej, szał szarpania balonów pierwszej Zośki i porywające zdumienie na skutek wilgoci jej krocza. On już wszystko poznał, co miało mu się przydarzyć i wie, że dynamitu nie wymyśli, bo nawet go nie potrzebuje. A one? Choć w tym samym wieku, urywają się z kagańca macierzyństwa, bo gniazdowniki jednak dorosłe, chciałyby się jeszcze modnie ubrać, pokazać światu piękno dojrzałości i poznać ukryte dotąd aspekty szaleństwa. Kobiety popycha moc ciekawości i uniesień, pragnienie wrażeń, bezkarnego odkrywania świata. Więcej im wolno, już nie gniecie presja społeczna, nalepka dobrej żony i matki dawno sprała się i odpadła, więc spełniałyby się choćby w dbałości o sylwetkę, chroniąc figurę przed ciążeniem ziemskim, strącającym biust za nisko. Tymczasem on popada w minimalizm kanapy i z prędkością światła spada mu zapotrzebowanie na zysk, a wzrasta popyt na święty spokój.

- Coś w tym jest, to prawda. Od wielu koleżanek to słyszę, że stary zamyka się w składziku i taboret maluje od pół roku. Jedna mówi, że jemu odbiło, zdziecinniał całkiem i wziął się za sklejanie samochodzików tekturowych, a inna…

- A pan, przepraszam, kupuje czy tylko orędzie głosi?! – Oburzenie kobiety w koronkowym kapeluszu z szerokim rondem przywróciło mnie rzeczywistości. Nie zauważyłem kiedy za mną stanęła, ale coś z nią było nie tak, sądząc po opuchniętych oczach. Stary uciekł do młodszej? Z trudem powstrzymałem pytanie.

- To nasza wina, zagadałyśmy pana! – Żabcia ruszyła w porę z odwetem. – Który panu podać?

- Wystarczy połówka polskiego losu, przepraszam, chleba!

2 komentarze:

  1. Dlaczego Pan już nie pisze? Brakuje Pana celnych komentarzy naszej dziwnej codzienności. Wielka szkoda gdyby Pan całkiem zaniechał pisania tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba za bardzo osłabia mnie ta nasza codzienność, odbiera inwencję, pomysły i wolę pisania. Ale walczę z niemocą i lada dzień pewnie coś się tu pojawi. :-). Bardzo dziękuję za doping, potrzebuję go jak nigdy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF