środa, 4 stycznia 2012

Postanowienia do zgolenia

    Ostrze pozostawiło pierwszy jasny pasek skóry bez zarostu. Oczy błysnęły radośnie, gdy Roman uśmiechnął się do myśli, że w tym roku ogoli się o jeden raz więcej niż w ubiegłym. A może nawet nie? Przecież w weekendy zdarza mu się wyłamać z rytmu szarpania twarzy co drugi dzień. „Nawet ze stałej gładkości nie mogę zrobić noworocznego postanowienia”, pomyślał, bo żaden inny pomysł nie przychodził do głowy. Nie pierwszy raz zaczynał golenie od dorocznej myśli: co z nim nie tak, że niczego nie może postanowić na kolejny rok życia?

Samochód ma, małe mieszkanie też, pracę, nawet jeśli nie najlepszą, dziękuje za nią Bogu, skoro tylu ludzi wokół nie ma jej wcale, pracują na czarno albo na śmieciowe umowy. Nie ma też żony, która gderałaby nad głową i wiecznie rościła pretensje, że za mało daje z siebie, że ją zaniedbuje. Właśnie. A może postanowieniem na nowy rok da się uczynić próbę znalezienia dziewczyny? Może niegłupiej, porządnej, cichej, czystej, żyjącej duchem i … roześmiał się, bo z pola postanowień wkroczył nieopatrznie na pole działania złotej rybki. Skoro nie udało mu się do trzydziestego ósmego roku życia, to i w trzydziestym dziewiątym cud się nie zdarzy i nie znajdzie kobiety życia. Tym bardziej, że każda złowiona rybka jest dla niego od lat złota. Każdą złowioną tak samo wypuszcza do wody, zanim ta przemówi do Romanowego miłosierdzia ludzkim głosem. Znają go, więc nie fatygują się i też dobrze.

    Przeniósł ostrze maszynki na brodę. Ale o co chodzi? Dlaczego ludzie z nowym rokiem muszą koniecznie coś postanowić? Skąd w nich ta potrzeba zaczynania od nowa? Z niezadowolenia. Na pewno. Z poczucia, że coś dotąd przeoczyli? Że pobiegli nie za tym zajączkiem? Czy rzeczywiście tak skupiają się na celach końcowych, że nie zdążą zaczerpnąć radości z drogi do jakiegokolwiek celu? A może zwyczajnie boją się śmierci? Ciągle im się wydaje, że postanawiając coś na nowym starcie, zatrzymają nieuchronność końca? Absurd.

    Śmierć oswojona, śmierć - wierna towarzyszka przemijania, idąca obok jak cień, śmierć – drzwi zamykające wypełnienie czasu, z jakiego pozostanie tylko to, co dobre, to przecież nie straszy. Ale tylko wówczas, gdy ma się poczucie, że czemuś to rzeczywiście służyło, dodało pozytywnej energii. A jeśli nie? Jeśli życie było gonitwą kolekcjonera błyskotek? Czym da się zagłuszyć stratę czasu? Tym, że kupię lepszy samochód niż kolega? Że przelecę czternaście kochanek? Że położę nową glazurę w łazience? Że pojadę na Seszele? Że zjem czekoladę tylko w poniedziałek i środę, a w pozostałe dni wyląduję w fitnessie? Że kupię działkę budowlaną, bo ma ją Zosia, Andrzej i Mietek? Że pojadę w góry cztery razy? Czy to wszystko zmieni ich w szczęśliwych? Przecież już w zamierzeniu jest spełnienie i brak dalszej perspektywy. Nawet najdłuższa lista zrealizowanych postanowień jest zamknięta już na starcie. Daje namacalny kres i przyniesie nowe głody, których nasycenie też będzie chwilowe. W następnym roku znowu będą snuć plany i pomyślą, że realizując postanowienia będą szczęśliwi. I tak ciągle, niczym rozbawiony piesek, będą gonić ogonek do zawrotu głowy. Ani lepsi, ani mądrzejsi, ani szczęśliwsi. Absurd.

Roman golił już drugi policzek i poczuł ukłucie. Na skórze pojawiła się kropla krwi. „Tyle lat się golę i ciągle to samo”, pomyślał w tym samym momencie, gdy przez głowę mknęła inna myśl, że może jednak zbyt dobre samopoczucie powoduje, że nie umie niczego postanowić na nowy rok. Może nie ma dystansu do siebie? Może nie potrafi znaleźć słabych punków osobowości? Może to skutek nieczytania mądrych amerykańskich poradników i przewodników, niezawodnych drogowskazów do spełnionego życia? Bez nich trudno przypominać sobie codziennie: jestem dobry, ale muszę postawić sobie nowy cel, muszę popracować nad nowym wizerunkiem, panuję nad swoim życiem, ale poprawię sylwetkę, jestem asertywny, ale nie wobec wszystkich, więc powinienem... Nic nie muszę, dużo mogę, przekroczę siebie, pod warunkiem, że… Tyle że i bez tego Roman jest panem swojego życia, bo niczego nie oczekuje ponad normalność. Ale czym ona jest? Słuchaniem własnego wnętrza? Odwagą pójścia za swoim głosem?

    Przypomniał sobie ulubioną mądrość, dawno zasłyszaną: „prawdziwe powołanie człowieka jest proste: budować świat przeciw światu”. Jak dziś to robić? Może wystarczy nie biec za stadem? Zwolnić na własnej drodze i nie dostrzegać wyprzedzających? W końcu każdy z nas jest inny z jakiegoś powodu. Roman dawno nie biegnie, nie szuka okazji, nie ulega modom na te wszystkie aj (pody, pady, srady), nie wie nawet czym się różnią, ale wie, że nie zaśmieca głowy nadmiarem zbytecznych informacji. Nie korzysta z nowych ofert cyfry plus czy minus, czy zero, nie biega z obłędem w oczach za promocjami, nie jeździ na narty do Włoch, ani do Szwajcarii, nawet na Słowację, nie ma konta na fejsie i naszej klasie, nie zapisał się na portal randkowy i nie zamierza. Roman nie ma nawet telewizora, więc co jeszcze mógłby zbudować przeciw światu?

    Czy działanie przez opór wobec przymusu czasów i ludzi, wobec presji marketingu, jest jeszcze budowaniem przeciw światu? Może to tylko uciekanie w ciszę, daleko od szumów i nacisków? Ale przecież Roman ma coś jeszcze. Uwielbia włóczyć się po lesie i robić zdjęcia, których nawet nie publikuje i nie drukuje, bo nie aplauz jest ich celem. Zbiera dzwonki z całego świata, choć nikt nie ogląda kolekcji, bo nie potrzebuje cmokania zachwytów. Od dwóch lat ciągnie forum dla samotnych, skopanych przez los i zagubionych, na którym aktywnie udziela się, choć żaden z niego terapeuta, ale człowiek, który towarzyszy, jest i wspiera, więc nie musi robić postanowień noworocznych.

    Uśmiechnął się do odbicia w lustrze, bo dziś nawet woda po goleniu nie paliła skóry, nic go nie paliło, a rozpoczęty dzień wystarczał za zaczynanie całego roku. W końcu jest tak samo nieodgadniony i tak samo nie wywiera presji jak pozostałe trzysta dni z dużym hakiem. Z każdym przyjdzie się spotkać, od nowa każdego ranka, jakby nowy rok przychodził po każdej nocy, bez kartek i cyferek z kalendarza. A z każdym z nich wcale nie trzeba się mierzyć, wystarczy przeżyć tak, by z uśmiechem dało się zerknąć w lustro przy kolejnym goleniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF