poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Pocieszycielka

    No coś ty, Gocha! Wyluzuj! Zostaw dom w spokoju, jedziemy szóstą godzinę, a ty już pięć razy dzwoniłaś! Żeby chociaż o coś chodziło, a ty tylko: a zupa w lodówce, a z młodym pojedź po zeszyty póki taniej, zobaczcie czy już trampki rzucili, z tamtych wyrósł, a do Wojtka niech idzie, jego dom jest normalny. Krzysia odstaw do babci po południu, będziesz miał czas dla siebie. Czy ty słyszysz czasem sama siebie, Gocha?

    Takie dyrdymały trzymają cię w chałupie, jakbyś nigdzie nie jechała! Jest szansa, że nie pozarzynają się te twoje chłopy, nawet z głodu nie zdechną! Uspokój się, Gocha i nic się nie bój, nie wyjdą obdarci na peron, zobaczysz!


    Gocha, myślisz, że jak będzie miał czas dla siebie, to co zrobi? Tak, jasne! Pewnie piwo otworzy i mecz obejrzy. A jak mu ptak wyśpiewa gody, to co? Wrócisz i kłódkę na rozporek zawiesisz? Gocha nie bądź głupia. Facet to proste urządzenie, jak go z kagańca spuścisz, najpierw zabije się o własną budę, a zaraz potem zwietrzy gdzieś cieczkę, mówię ci. Są tacy, co w domu zostaną, na pewno, ale to już ostatnie dupy wołowe, ze zważonym testosteronem albo pantoflarze, twojego Waldka o to nie podejrzewam. Poznałam się na nich do bólu. Więcej ich w życiu pogoniłam niż dopuściłam, możesz mi wierzyć.
    
Z czasem wyrosłam z tej zazdrości, wydoroślałam i wiem, że nie każda, co się uśmiechnie, zaraz chłopa mi zabiera, bo nie z każdą on by chciał odchodzić. Jasne, znam te twoje tłumaczenia: bo ja nie mam dzieci, bo zmieniam wynajęte mieszkania, bo nie wiem, co się liczy w małżeństwie. Powiedz jeszcze, że nie mam wspólnych kont i kredytu, to w ogóle uwierzę, że do szczęścia najmniej miłości trzeba. Wiem, bo ja z Ryśkiem dopiero cztery lata jestem, tak? I co z tego? Myślisz, że się nie martwię, że jakiś wypłosz się do niego przyklei? Na to nie trzeba czterech lat, a ja mam kilka wyjazdów na kwartał! I jakbym tak się srała jak ty teraz, to już żadna farba by mi siwizny nie przykryła. Trzeba trochę luzu, kobieto! Faceta siłą nie zatrzymasz. A mój Rysiek w serwisie pracuje, wiesz, co to znaczy? Co drugi tydzień czasem go widzę, wiecznie gdzieś go rzucają. Może niejedna lafirynda komin na nim sobie wyczyściła i co? Myślisz, że mu się zmydlił od tego? Ważne, że wraca, kocha, szanuje, w mordę nie wali, nie chleje, nie przynosi żadnego gówna do domu, tylko kwiaty, bo zawsze pamięta o urodzinach, rocznicach. Zawsze mówię, że mu fiuta nie odepnę i nie oddam do depozytu jak wyjeżdża, ale przynajmniej niech mi do domu żadnego robactwa nie przywiezie, bo wtedy litości nie będzie, odetnę i psom na Chappi przerobię!

    Wierny chłop i uczciwy polityk to jedna bajka, Gocha, i nie ma co sobie oczu mydlić. Nie ma takiej opcji, żeby nie poleciał na babę, która na szyi mu się uwiesi albo z majtek krawat zrobi. Pytam czasem Ryśka, tak dla jaj, czy by poleciał na taką, co się spodoba i sama wsadzi mu łapę w rozporek. I wiesz, co on do mnie? Mówi, że taka wcale nie musi się podobać! Kanalia. I jak go nie kochać za taką szczerość?

    Bo nam to się wydaje, że oni nas zdradzają, wiesz? A oni nas nie zdradzają, tylko swojemu wackowi dogadzają, bo nadmiar plemników łeb im zalewa, biologia taka. I jak już się puszczają, to najmniej o nas myślą, wiesz Gocha? Bo my durne takie jesteśmy, że jakieś uczucia do tego przywiązujemy, że oszukane, że okłamane, zdradzone, zapomniane. Gówno prawda, tyle ci powiem, większość z nich wtedy najmniej myśli o swojej kobiecie! Dla nich jest nowa szparka do zalania i nieważne czyja, byle te geny wytrzaskać i do normalności wrócić. Myślisz, że większości z nich chciałoby się odchodzić do nowej baby? Uczyć się jej grymasów, fochów, pretensji? Odcinać od tego, co oswojone? Sama w to nie wierzysz. Wolą wracać do nas. Bo co to jest normalność, Gocha? Właśnie dom, rodzina, dzieci, samochód, kredyty i praca, żeby dało się to znieść, muszą raz na jakiś czas wyrzucić z siebie to prawo biologii. Tak jak inni muszą zalać regularnie pałę. Mój Rysiek to nawet coś za często się powołuje na to prawo biologii, wiesz?

    To ja się go pytam, tak na spokojnie: a jak ja bym tak majtki zdjęła na takim wyjeździe służbowym, jakbym jakiemuś fagasowi krawat z nich zrobiła, a potem powiedziała, że to biologia tylko, co ty byś na to, Rysiu powiedział? I wiesz, co on na to? Że to niemożliwe, mówi, bo ty, Ala, byś musiała wiedzieć, że ja cię już nie kocham, że zaniedbuję, że nie całuję, nie przynoszę kwiatków, nie słucham twoich potrzeb, bo ty seks masz w głowie, a nie w …, no i rozwalił mnie, Gocha, bo to jest prawda. Doskonale wie, że tak bez miłości, to ja bym się chyba nawet brzydziła obcego dziada dotknąć. No może pojechałam z tą miłością, może alkohol by mnie rozluźnił, może jakieś namiętne spojrzenie obcego, chociaż chyba jednak w połączeniu z tym drinkiem. Ale tak na zimno, Gocha, to chyba bym nie mogła, co? Ja za wstydliwa jestem, zaraz bym widziała te swoje fałdki w jego obcych oczach, ten celulit, nie no ze wstydu bym się spaliła! Rysiek, wiadomo, jest swój, wszystko to zna, wie, widział sto razy. Zresztą, potem z poczucia winy bym umarła, za nic nie mogłabym chyba w oczy spojrzeć, wiesz?


No coś ty, Gocha? Oni też mają poczucie winy, na pewno! O, wiesz, ten Radek z mojego działu. Kiedyś, na takim wyjeździe integracyjnym, wlazł do Kaśki, tej ze sprzedaży, zrobili cyrk na cały hotel! Tak się darli, że wszyscy chyba słyszeli jak się seksili, ukryć się nie dało. No i śniadanie, Radek siedzi przy stole, uśmiecha się jakby nigdy nic, to nie wytrzymałam i pytam, czy nie ma poczucia winy, przecież jutro do żony wróci. A on w śmiech, wiesz?! Myślę sobie: ty gnido jedna! Już chciałam mu coś powiedzieć, a on spokojnie do mnie: Ala, ja dla poczucia winy, to nawet często muszę tak robić. Szczena mi opadła, nic nie kumam, on to zobaczył i mówi: no tak, bo jak myślisz? Jak inaczej bym zniósł wieczne spa mojej żony, jej solaria, wyprzedaże, ciuchy, kosmetyczki, koleżanki, no jak? Wiecznie gdzieś gna: jak nie fitness, masaż, to aerobik albo buty, fryzjer, a dla mnie coraz mniej miejsca w tym małżeństwie! Kasy kosztuje więcej niż auto z psem i dom z ogrodem, to co ja mogę, stara? Tak do mnie mówił, Gocha, minę miał zupełnie szczerą, jak na spowiedzi. I dalej mówi, że on z tego puszczania ma takie poczucie winy, że jak tylko do swojej żony wróci, może zaraz tolerować jej egoizm, zapatrzenie w siebie, wydawanie kasy i wszystkie fanaberie. Ty wiesz, Gocha, że mnie się nawet zrobiło jego żal? Zamiast go oskarżać, to ja mu współczułam, nie wiem, czy taki manipulator, czy taki szczery, ale zobacz, co baba może z chłopem zrobić i jeszcze sama nie widzi kiedy. I jak go o zdrady oskarżać?

    Ale co ja ci tu plotę, twój chłop tych problemów nie ma, co? Ty zapatrzona w niego jesteś jak w obrazek. Tak wam się małżeństwo udało, no to zadzwoń! Zadzwoń znowu, bo przecież zaraz wysiadamy. Zadzwoń, że już szczęśliwie dojechałaś, a majtki masz za szerokie na krawat. Ech, daj ty mu żyć, daj żyć, Gocha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF