wtorek, 9 listopada 2010

Pies na myszy

❖Kliknij, żeby posłuchać tekstu w interpretacji autora❖

    Najmniej spodziewałem się Balona, ale był, siedział przy stoliku i przywoływał ogromną łapą. Każdego mogłem tu spotkać i każdego mogłem unikać, ale jego najchętniej bym ominął. Czujnie rozejrzałem się dokoła, z nadzieją, że za plecami jest jakiś inny jego znajomy. Niestety, mimo tłumu ludzi w galerii, Balon akurat mnie sobie wypatrzył.

    Nie lubię faceta, bo nie ma w sobie nic, co da się lubić. Typ przewartościowanego wieprza, który zawsze wie najlepiej, wódy wypił najwięcej, przy każdym stoliku, przejechał milę każdym samochodem, ma system w lotto, wszędzie był, a już na pewno nie ma takiej babki na świecie, której nie dałby rady. W tym ostatnim chciałoby się porównać gościa do czołgu, bo to i postura podobna i mentalnie Belmondo z fiutem na czole. Niestety, strategia mniejszego zła powoduje, że muszę z nim czasem rozmawiać. Mówiąc krótko: bywa wśród miłych mi ludzi. I tam, gdzie lubię być, on jest na pewno.

    Przysiadłem przy stoliku i poczułem w dłoni pot z jego garści, zanim na dobre się nadął i niczym mątwa wypuścił mętny urok lidera. Na starcie ostrzegł, że nie proponuje nic do picia, bo umówił się z kimś, kto pojawi się zaraz, a właściwie już powinna tu być. Tak, ten nacisk na „powinna”, wzmocniony uśmiechem zwycięzcy, miał sygnalizować, że czeka na jakieś tajemnicze bóstwo, przy którym Salma Hayek to zakompleksiona kelnerka, a Scarlett Johanson, nie powinna nadmiernie wychylać się spoza regału, na który wykłada kartony z mlekiem. Rozparł się w boki jak basza i nie hulał bynajmniej jeszcze, bo i tak wiedział, że mnie zaskoczy. Tak mnie załatwi wyborem kobiety na gorącą randkę wilgotnej jesieni, że pozbieram żuchwę z podłogi.
  

Na wszelki wypadek powiedziałem, że bardzo się spieszę, muszę dziecko odebrać z angielskiego i kilka sklepów przede mną. Powstrzymał dalszy tok władczym gestem i wskazał na ruchome schody. W dół zjeżdżały dwie kobiety i rozmawiały ze sobą jakby półgębkiem. Balon szepnął tylko: ta z lewej. Kobieta niemal jednoznacznie i najszybciej skojarzyła się ze stereotypem bibliotekarki. Włosy w ogonek, brunatna bluzeczka z dzianiny, niebieskie dżinsy, sportowe buty na nogach. Gdy nas mijały, dosłownie o metr, zobaczyłem czarne okulary i kilka blizn po pryszczach na nieudolnie przypudrowanym policzku. Spojrzałem zdziwiony na Balona. Odczekał chwilę aż nas miną i oznajmił, że teraz bierze tylko takie. Spytałem, czemu w takim razie nas obeszła i wcale go nie zauważyła? Dowiedziałem się, że po pierwsze chciał wiedzieć czy przyjdzie z obstawą, po drugie miał siedzieć sam, a po trzecie nie wyłożył na stół znaku sygnalizacyjnego i wskazał na wolne krzesełko, gdzie leżała książka w zielonej oprawie.

    Poza tym jestem przed czasem, powiedział Balon, po czym dodał, że woli jasne sytuacje i póki przedszkolanka nie zna jego twarzy, postury i wyglądu, wolał się upewnić, że to ta. Skąd zatem wiedział, że to kobieta, z którą się umówił? Bo przysłała mu zdjęcia z pieskiem, na wsi, na plaży i w ogródku babci. W przeciwieństwie do niego, zupełnie zatraciła instynkt samozachowawczy. Dlaczego? Ponieważ Balon odkrył prostą prawidłowość. Jedyne kobiety, za którymi warto się rozejrzeć, to szare myszki, które tylko w internecie mają szansę na kontakt z prawdziwym facetem, który może tam bezkarnie przebierać pośród rzeszy wszelkiej maści przedszkolanek, księgowych, kobiet z biur rachunkowych, bibliotek, pośród nauczycielek, czasem ekspedientek, zresztą, profesja bez znaczenia.


Ważne, żeby szerokim łukiem omijać tak zwane kobiety sukcesu, wiesz, te prowadzące działalność, przełożone, kierowniczki, menedżerki, mniej lub bardziej wylaszczone Barbie, które spędzają za dużo czasu w gabinetach kosmetyczek, saunach i na fitnesie. Te mają się za siostrę Sharon Stone i traktują facetów przedmiotowo, najczęściej nie ma o czym z nimi gadać. Ale szare myszki, to jest po prostu kwintesencja kobiecości! Przede wszystkim łatwo je zauroczyć, bo nikt ich uroku nie widzi. Ba, nawet one same go nie dostrzegły! Nie wydobywają go na co dzień, bo jak wydobyć coś, czego nie przeczuwają? Śmigają przez miasto ze spuszczoną głową, jakby przepraszały, że żyją! Chowają się po pracy u mamusi, cioci albo z jedyną koleżanką w pokoju. Z niepokazywania się światu spędzają sporo czasu w pismach i książkach, dlatego są mądre, inteligentne, oczytane i nawet jak zasypiasz znużony po stosunku, one ciągle tak pięknie opowiadają. W dobie wygodnych i przebojowych singli nie dorobiły się męża, żaden nie miał prawa zwrócić na taką uwagi. Czasem pogrążają się w serialach i mrużąc powieki wyławiają z nich najgłupszego pedała, żeby posadzić na ołtarzyk westchnień, ale tym nie ma co się przejmować. Krótko mówiąc: myślą, że nie mają w sobie nic wyjątkowego, zarabiają na chleb i czynsz, a reszta umyka w marzenia.

    Balon ubawił się swoim wywodem tak dalece, że ludzie z sąsiednich stolików spojrzeli na nas z niesmakiem. Uspokoił się i nachylił do mojego ucha: ale jak oszlifujesz taki diamencik, stary, zajeździ cię jak węglarka szkapę. Przeszkody są, a jak! Nie ma róży bez kolców. Ale tylko na początku, potem idzie z górki, zwłaszcza, że większość z nich ma straszne kłopoty z asertywnością. Najtrudniej wykraść myszce pierwszy pocałunek. Trzeba się przy tym nachodzić ze trzy razy do kina, czasem nawet do teatru, na spacer. Ale jak każda mądra inwestycja zwróci się w dwójnasób. Bo to dzięki tobie, pamiętaj, myszka odkryje w sobie demona seksu, poczuje takie sfery, których nie przeczuwała w najbardziej wstydliwych snach. W miarę jedzenia apetyt tak jej urośnie, że menu ci nie starczy.

    Zarechotał entuzjastycznym śmiechem i miałem go dość. Jedną mają wadę, zawiesił głos, jakby wahał się, czy warto ją odkryć. Ciężko się je porzuca. One jednak strasznie emocjonalne są i w miłość mogą zacząć wierzyć, a to nie jest na każde nerwy. W końcu to nie Barbie, co się dziwić? Myszki bardziej z ducha są niż z ciała. Zresztą, co ci będę mówił. Sam spróbuj. Tylko dobrze rozeznaj sytuację. Żebyś nie trafił na myszkę mężatkę. Te najczęściej są wierne garom, dzieciom i kalesonom starego, czyli nijakie, nie warto zawracać głowy. No chyba, że mąż ją zdradza, co prawda nie wydobędziesz z niej demona, ale kilka wieczorów śladowej namiętności… i tylko oczy z czasem częściej trzeba zamykać, bo to jednak drugi sort.

    Znowu się roześmiał i podniósł się z krzesła i wziął książkę. Zdziwiłem się, że odchodzi. W końcu to nie ja czekałem na jego myszkę. Pojął w lot moje zaskoczenie: no coś ty? Chyba nie myślisz, że tu na nią czekam? Umówiłem się w kafejce piętro wyżej, tu chciałem tylko tak, zobaczyć jakiego ogona za sobą ciągnie. Zawsze przychodzą z inną. Inaczej nie mogłyby przeżywać potem w robocie. No to tymczasem. Przybyłem, zobaczyłem, a jak zwyciężę opowiem ci następnym razem. Pociągnął za sobą smugę z wody po goleniu i przesłonił plecami szerokość ruchomych schodów… . Zaraz, zaraz, to do jakiego sklepu miałem iść?

3 komentarze:

  1. autystyczny-mankut.blog.pl15 listopada 2010 20:01

    Myślę, że powinieneś odwiedzić sklep zoologiczny- w poszukiwaniu myszki, haha :). Widać jakie są priorytety życiowe kolegi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiście piszesz. To takie wpisy powinni polecać na onecie, a nie jakieś ckliwe g* w papierku. Szacun, a możesz mi wierzyć, że rzadko piszę pochwały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa lata zajęło mi, żeby tu dotrzeć :) Żałuję, że nie dałem rady wcześniej, bo jak pisze Czarnykot, zaiste zajebiście piszesz :D

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF