piątek, 30 kwietnia 2010

Poszukiwania

    Bardzo źle znoszą wędrówki mamusi po butikach, dlatego jest niepocieszona. Nie ma żadnego wsparcia u najważniejszych facetów życia. Nie może liczyć na doradztwo, na ułomek opinii, potwierdzenia, że żółta bluzeczka pasuje do spódniczki albo odwrotnie. Zawsze skazana na siebie, zawsze w nieustannym boju pomiędzy wątpliwością a wyprzedażą. Dlaczego zatem sama nie pójdzie do galerii handlowej? Ogrom jej nadziei pozostanie tajemnicą. Bartuś i tatuś preferują inne rozrywki, gdy już muszą wędrować w kolorowych świątyniach handlu.
Jedną z nich jest wyławianie z tłumu barwnych postaci albo chociaż ludzi nietypowych. Jeśli nie zachowujących się najdziwniej, to przynajmniej oryginalnie ubranych. Lubią wówczas odgadywać profesję takich osób, ich styl życia i pasje. Dzięki temu budują całkiem sprawne historie, z inspiracji, jakie dają nieświadomi niczego klienci. Od jakiegoś czasu tatuś widzi, że ulubiona gra przechodzi jednak na inny pułap. Oto, niby od niechcenia, dwunastoletni Bartuś, przy okazji odgadywanych możliwych zawodów i zajęć życiowych, zaraz dodaje pytanie o zarobki danego człowieka. Tatuś przeczuwa, że potomek rozpoczął morderczą wędrówkę w poszukiwaniu miejsca spełnienia, dzięki któremu strwoni resztę żywota, nerwy i talenty.

    Niby to normalne, co zatem niepokoi tatusia? Otóż Bartuś najchętniej zadaje pytania o zarobki, ale bardzo wybiórczo, systemowo. Ze szczególnym upodobaniem drąży zagadnienie przy zawodach niewymagających wielkiego zaangażowania, inicjatywy i wysokich kwalifikacji, przynajmniej w opinii chłopca. Tatuś przeczuwa spryt syna, który szuka takiego miejsca pracy, w którym w przyszłości się nie przemęczy, ale skorzysta z ulubionych przyjemności, choćby z możliwości pisania sms-ów.
       

Najpierw interesowały Bartusia zarobki pana, który sprzedaje obuwie sportowe. Tatuś wykazał się czujnością i przełożył szybko na wyobraźnię chłopca, że zarobek ekspedienta, który nie jest właścicielem sklepu, wystarczy pewnie na opłacenie czynszu, komórki i może cudem zostanie coś na internet. Wizja pustego brzuszka, w dodatku przed wyłączonym telewizorem, skutecznie przekonała chłopca, że trzeba rozejrzeć się dalej. Po jakimś czasie pytał o zarobki przedstawiciela firmy zajmującej montażem rolet okiennych. Ten pracownik miał przynajmniej komputer z internetem, darmowy i w pracy. I tu przyłożona przez ojca suma wypłaty mogła wystarczyć ledwie na obowiązkowe opłaty, więc nie dała chłopcu satysfakcji. W otoczeniu podobnych do siebie sklepów nie było już czego szukać, aż Bartuś spojrzał z uśmiechem na ochroniarza. Po chwili i tatuś namierzył chudzielca w białej koszuli, nikczemnego wzrostu i z mocno naciągniętymi spodniami, ściągniętymi szerokim pasem, niemal pod zapadniętą piersią. Druciane okularki bynajmniej nie dodawały mu męskości. Tatuś powrócił ze zdumieniem do syna i próbował rozszyfrować znaczenie uśmiechu. Bartuś nie dał długo czekać:

- Ten to ma super, co? Tylko sobie chodzi, patrzy na dziewczynki i obgaduje je pewnie z innym przez ten nadajnik. Tu pogada, tam się pośmieje, najwyżej dzieciaka poszuka jak się jakiś zgubi, a pieniążki są. Ile on może za to dostać, co? Tak na miesiąc.

- Nie mam pojęcia. Pewnie wystarczy, żeby żyć z mamusią i tatusiem do końca życia. A wyobrażasz sobie, co by było, gdyby tak… miał zatrzymać tego pana?

    W samą porę argumentów dostarczył tatusiowi gość w dresie, wypełniający szerokość drzwi sklepu sportowego. Jak nic klient od niepamiętnych czasów przekraczał sto trzydzieści na wadze. Oprócz markowej torby niósł szramę na lewym policzku, bynajmniej nie po porannym goleniu, bo na golenie wskazywała jedynie świeża rysa na czaszce.

- A widziałeś kiedyś, żeby ochroniarz w centrum handlowym kogoś zatrzymywał? - Bartuś niemal zwyciężył potyczkę, ale tatusiowi wystarczyło inteligencji na tyle, żeby przemówić obrazowo:

- Zrozum, ten ochroniarz nigdy nie kupi sobie dobrego samochodu, nigdy nie będzie wyjeżdżał na wakacje, nie zrobi kariery, nie rozwinie się. Co będzie jak skończy czterdzieści lat? Dalej będzie stał jak słup i szeptał w nadajnik? Przecież to dobre na chwilę, na czas poszukiwań pomysłu na życie, na małe potknięcie losu, na...

- Ale po co szukać pomysłów na życie? Po pracy można robić co się chce, nie kumasz?

- Po jakiej pracy?! Ten pan po jednej pracy jedzie pewnie do innej. Jeśli jest samodzielny i nie mieszka z rodzicami, pracuje cały tydzień, na okrągło, żeby przeżyć. Jak nie pilnuje w centrum handlowym, to siedzi na recepcji w pustym banku albo apartamentowcu. Wiecznie jest w pracy, po sto godzin w tygodniu, zamiast po czterdzieści jak człowiek, który coś osiągnął.

- W jakiej pracy? Przecież on tylko chodzi albo siedzi.

- Właśnie! Pomyśl synku! Nie ma żadnej rozrywki, żadnej zmiany rytmu, żadnej przyjemności z pracy. Nie ma komputera z… grami? Nie może nic porobić, wejść na jutuba, nic wyguglować, nie odbiera mejli od … kolegów. Nawet gadu gadu nie ma, ani służbowego telefonu… co to za praca?!

Tatuś poczuł, że balansuje na granicy desperacji, żeby ratować honor człowieka wykształconego, na stanowisku. Tak dotarli do salonu prasowego, gdzie akurat kolejny pan na bramce, w białej koszuli, z czarnym krawatem i plakietką, ukłonił się z uśmiechem. Odpowiedzieli wymuszone „dzień dobry” i ruszyli pomiędzy regały. Tatuś zajął się przeglądaniem „Polityki”, ale nie mógł oderwać oczu od syna, gdy ten jak zaklęty patrzył na ochroniarza. W ojcu niepokój wzrósł na tyle, że przerwał proceder:

- Chyba niepotrzebnie opłacam ci ten kurs angielskiego, skoro on tak cię inspiruje. I co ty tam widzisz?



- Nic. Ciekawe czy go złapię?

- Na czym?

- Ten facet musi mówić każdemu wchodzącemu „dzień dobry”, a „wychodzącemu mówi „do widzenia”, trochę to głupie. Ciekawe, co on zrobi jak jedna osoba będzie wychodzić, a druga wchodzić, tak naraz. Co powie najpierw?

- Teraz wiem, czemu mają tu na torbach napisy „pełna kultura”. Tak, synku, bardzo ambitne zajęcie ma pan ochroniarz, prawda?

- Sam nie wiem, ale chyba nie za łatwe, i jeszcze ta kultura...

6 komentarzy:

  1. Oczywista rzeczywistość to nuda do czytania... znudzony "pisarz" w galerii handlowej to... lepiej zamilknąć niż napisać coś za dużo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co tatuś takiego naosiągał!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ile ten pana synek ma latek?
    Czy on sam wpadł na ten genialny pomysł o zarobkach?
    A może liczne kobitki w rodzinie,kiedy pana nie ma,gadają o zarobkach znajomych panów i dodają uwagi typu"Facet,który mało zarabia jest nikim".
    On już rozumie,żeby być tym kimś,trzeba dużo zarobić.
    Może w tym leży przyczyna takiego zainteresowania zarobkami różnych panów.
    Życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z drugiej strony wszelkie stanowiska zwiazane z bankowoscia, managerowie, czlonkowie zarzadu, przedstawiciele handlowi. To dopiero banda nierobow, trzepiaca kase za nie wiadomo co? Przez takich nierobow jest swiatowy kryzys. Przelewac z pustego w prozne, tez mi praca.

    OdpowiedzUsuń
  5. za długie, za nudne

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak ambicji i niechęć do jakiejkolwiek pracy to częste u dzisiejszej młodzieży. Na szczęście moja córka zauważyła w końcu, że nie pojedzie do ukochanej Japonii ( ukochanej nie wiem czemu, jakoś jej się tak zrobiło ) jeżeli sama czegoś w tym kierunku nie zrobi i kończy studia, po czym wybiera się od japońskiej szkoły. Może Bartuś też będzie kiedyś miał marzenie. Tylko to może spowodować chęć wysiłku. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF