Podczas czytelniczych kroplówek, zasilających konwulsyjnie konający intelekt, poskramiam nadmiar energii płynącej przez palce w sposób dość banalny. Jako klasyczny dziaders od ponad dwóch dekad nie umiem rozstać się z oldskulowym komunikatorem Gadu Gadu, utrzymując bardzo już sporadyczne i zastygłe w czasie znajomości na odległość, wymieniając kilka zdań na miesiąc. Czat ten, jakiś czas temu, dorobił się diabelskiej ruletki losującej rozmówcę. Wzrok leci po tekście artykułu czytanego na ekranie, a palce swędzą i klikają obroty magicznego koła. I tak pojawia się następny profil i jeszcze jeden, co pozwala zapobiegać ogryzaniu pazurków rozpaczy, ale o dziwo nowych znajomych w żaden sposób to nie przysparza. Dlaczego? Z przyczyn - że tak powiem - płciowych.
W zamyśle twórców narzędzie miało szlachetny cel: wesprzeć chętnych, aczkolwiek nieśmiałych osobników płci konserwatywnie obojga lub z grubsza podobnej do poznania osoby siedzącej po drugiej stronie w tym samym czasie i wybranym wieku. I rzeczywiście pomaga to w jak najszybszym wyłapywaniu i kojarzeniu pragnących rozmowy niczym kania dżdżu. Lecz sama komunikacja coraz rzadziej dochodzi do skutku. Nic nie jest tak proste, by nie dało się skomplikować. Jak powszechnie wiadomo dobrymi chęciami czartu kwadrat brukują, a Polak potrafi spieprzyć każdą ideę, co pasjami rejestruję, choć z coraz mniejszą przyjemnością. Bogatszy jestem jedynie o pewną obserwację natury socjologicznej, która łechta rosnące zdziwienie.
Gdyby nie magiczne koło losujące rozmówców, no i nie forma oraz treść opisów pomieszczonych w profilach, nie poczułbym nawet, w jak bardzo dalekich od ekonomii, polityki czy religii obszarach przepływa rzeka polaryzacji. Ona od dawna z cicha rwie także brzegi puci, jak mawia obywatelski kandydat. Oto stare poczciwe GG opanowała polaryzacja relacji damsko-męskich. Mówiąc najkrócej: osobniki męskie za wszelką cenę ciągną w górę życiowy ranking odbytych stosunków pozamałżeńskich, najchętniej udziwnionych, bo od cudzej żony trudniej w łeb dostać. Kobiety zaś, za wszelką cenę, usiłują nasycić rozpacz z powodu utraty poprzedniego jelenia, subtelnie tęskniąc do miłości dozgonnej, choćby i trzy poprzednie zawiodły. Żeby się o tym przekonać nie trzeba nawet zagadywać, zadawać pytań, zawierać głębszych znajomości. Wystarczy przytoczyć kilka malowniczych opisów i zaczepek wprost.
Panowie coraz rzadziej pozwalają sobie na zbytek słów i na dzień dobry walą na odlew: „chciala bys popatrzec jak sie masturbuje dla Ciebie na skype?” albo „jestes normana dla faceta czy chora ja szukam nrmanej kobiety”, „chce wylizac twoje kozaczki”, „moze ponosisz dla mnie rajstopki i pszeslesz?”, „leżysz na łóżku całuje cie po nozkach i idę wyżej w majteczki i lize mmm ale slodka i taka gorąca ” (cytaty w oryginalnej pisowni), choć lepsze są te ujmujące poetycką frazą: „ocenisz mi ptaka?”, po czym bez zgody użytkowniczki czatu pchają przed oczy smutną brodawę, bardzo wątpliwej proweniencji. Rzecz jasna nie z autopsji wydobywam cytaty. Materiałem raczą mnie czasem zdegustowane od lat użytkowniczki, w ramach uzupełnienia inspiracji literackich, także do niniejszego tekstu, bo sam bym nie wymyślił, wyobraźni nie wystarczy.
Panie zaś mają upodobanie w skrótach jedynie ostrzegawczych, typu: „poznam do związku”, „nie obsługuję mężczyzn niezadowolonych ze swej alkowy”. Nieco bardziej bezsilne wobec molestowania już w opisach nie mogą powstrzymać rozpaczy z powodu nadmiaru napalonych samców, zatem ostrzegają: „zonaci i inni zboczency oraz małelaty won!”, „Nie oceniam przyrodzenia”, „zjeby, zonkosie i inne takie zjazd”, „wolna, lesby, zonaci, wypad”. Wśród tych łagodnych sfrustrowanych pań czterdzieści pięć plus najbardziej jednak o współczucie woła powtarzający się opis: „interesuje mnie wolny, przystojny, inteligentny pan z poczuciem humoru, najważniejsze jest serce, nie masz zdjęcia w profilu nie odpisuję” albo „szukam tu przyjaciela”. Strach pomyśleć, w jakiej rozpaczy pogrąża się samotna kobieta, gdy szuka przyjaciela na targowisku praktykujących troglodytów, traktujących płeć w kategorii niezobowiązującej narośli wokół darmowej cipki, której właścicielki nawet nie chce się bajerować. Na pocieszenie pozostaje fakt że za silnym imperatywem pań stoi zwykły lęk przed samotnością, z którą faceci radzą sobie chyba znacznie lepiej, choćby z racji biologicznie zaprogramowanego egoizmu.
W sumie smutne jest i to, że im człowiek starszy, tym mniej ma okazji do poznawania interesujących i wolnych osób w naturalny sposób. Wszędzie ludzie tkwią nosem w telefonie i nawet nie obrzucają się spojrzeniami. A tam nie ma szans na rozmowę o życiu, pogodzie, pasjach, bo obie strony zaczynają się siebie bać. Nawet normalny facet może na starcie poznać, co to mowa nienawiści i dostanie na czoło karnego kutasa zboczenia, niewiernego męża albo podstępnego gada, czyhającego na cnotę lekko przechodzoną, zanim się przedstawi. Jako samiec nie próbuj też dialogować z facetem, bo zaprosi cię do trójkąta z żoną, a najlepiej czworokąta z twoją w gratisie albo będziesz obrzydliwym gejem, ciotą, cwelem i transem w ukryciu, skoro chcesz rozmawiać. Nie myśl odpowiadać zagadującej cię kobiecie w nadziei wymiany myśli, bo zaraz zarzuci, że rozmowy nie mają sensu, jeśli nie szukasz miłości i związku. Jako mężczyzna nie masz prawa być ciekawy rozmów z kobietami innymi niż żona, której jedynie słuszne poglądy na wszystko znasz od kilku dekad, bo po co ci to? Bzykać się chcesz i tajniaczysz przyklejając drętwe gadki! Przyglądanie się światu od strony kobiecości, zwykłości, codzienności, wrażliwości i emocjonalnej inności, to abstrakt nie na czasie albo wchodzisz w związek albo pilnuj starej. Niech żyje pragmatyzm, emotki i skrolowanie.
Wątpię, że przypadłość, o której mowa w tekście, dotyczy wyłącznie oldskulowego komunikatora. Podobnie rzecz pewnie wygląda na wszelkiej maści narzędziach umożliwiających anonimowość, na forach i portalach randkowych, choć na ostatnich może metody łatwiej uzasadnić. Drastyczne mijanie się w intencjach i potrzebach wynika z niepoddawania refleksji zastanej rzeczywistości wirtualnej i wiary w cuda, które przecież się zdarzają. A może to tylko efekt nadmiaru obejrzanych filmów i seriali o miłości każe kobietom wierzyć, że dojrzali mężczyźni i zdolni do trwałych uczuć będą włóczyć się wolno po czterdziestce? Panom ułatwiony dostęp do sieciowej pornografii robi kisiel z mózgu i w każdej wylosowanej kobiecie chcą widzieć spragnioną seksu gosposię domową, wpuszczającą hydraulika do kuchni pod zlewozmywak. Cóż, najwyraźniej nadzieja umiera ostatnia, choć pucia ma się jednak nie najlepiej.