niedziela, 26 listopada 2023

Krzyk sracza

 - Jesteś dziś w pracy? 

- Jestem.

- A przed chwilą byłem u ciebie, odbiłem się od drzwi!

- Przecież przykleiłam kartkę: „jestem na spotkaniu, będę o godz. 10.00”.

- Ale ja nie czytam takich rzeczy.

- Innych do czytania tam nie było!

    Autentyczny dialog biurowy przypomniał mi się akurat w służbowej toalecie, o czym zaraz. Najpierw refleksja w sprawie pewnego paradoksu, jaki obserwuję od dłuższego czasu, choć niekoniecznie w kibelku. Coraz częściej do głosu dochodzi swoista paranoja. Im silniej oplata nas sieć artkułów, komentarzy, książek, dialogów, wywiadów, reportaży, mejli, hejtów, nagłówków, apeli wszelkiej maści, tym mocniej działa moda na nieczytanie, pomijanie, olewanie nadawcy wraz z jego intencją, z wymuszaniem ignorancją powtórzenia komunikatu w formie ustnej, choćby przez telefon. Mamy zatem do czynienia z…? Wzrastającym egocentryzmem nadawców, tłukących w klawisze sobie a muzom? Wzbierającą falą drukowstrętu, jeśli słowa są cudze? Nieuchronnie odnoszę wrażenie, że poziom nieporozumienia między ludźmi wzrasta proporcjonalnie do rozwoju technologii cyfrowych. Przekroczyliśmy próg komunikacyjnej niemocy, wówczas, gdy wszelkie narzędzia usiłują porozumienie uprościć i uczynić skutecznym. Może potrzeba odbioru ustąpiła pod naporem nadawania? Nawet kosztem odbijania się od zamkniętych drzwi, a więc z nieuchronną stratą czasu, gdy bliźni („bliźnia” jako feminatyw?) próbował/ła ostrzegać wieszając kartkę? 

    Ale nie ma co wyważać otwartych drzwi. Zbyt często pisałem, z jak cudowną nonszalancją ludzkość rezygnuje dziś z użycia intelektu, języka, kultury i szacunku do drugiego, wyrzucając co się da na śmietnik z napisem „wolność”, a tam pompatyczne odniesienia do wartości nie podlegają nawet recyklingowi. 

    Dlaczego zatem dziś o tym? Bo dotarłem wreszcie do toalety. I już byłem gotów rozsiąść się – jak na świątynię dumania przystało (jaka epoka, taka świątynia) – nawet odpalić w telefonie niedoczytany felieton z nowego numeru „Tygodnika Powszechnego”, gdy zderzyłem się z dokonaniem anonimowego akrobaty. Przeżyłem pół wieku i za każdym razem zachodzę w głowę, jak można nasrać na deskę nie zostawiając śladów bieżnika na tejże? Przecież atawistyczna i prozdrowotna pozycja „na Małysza” nie unieważnia praw grawitacji! Zatem wodowany uboot powinien opuścić dupsko, bez otarcia siedziska. Widać cyrkowiec potrafił nie tylko pokonać grawitację, ale równie skutecznie przegonić mnie do sąsiedniej kabiny. I tu nie obeszło się bez zderzenia, choć tym razem z widokiem prawidłowo zwodowanego okrętu Kriegsmarine, który z sobie wiadomych powodów nie odpłynął kursem wyznaczonym przez kanalizację, mimo solidnego strumienia ze spłuczki.

    Gówniany temat poruszam nie tylko dlatego, że to trzecia dekada XXI wieku, a toaleta jednak nie dworcowa, raczej powiedzielibyśmy korytarzowa. Używana przez zamknięty krąg ludzi pracujących rzekomo głową. Życie wprowadza korektę i pokazuje, że od głowy do dupy niektórzy mają za daleko. Ale innym na sercu leży misja edukacyjna, niezmącona praca u podstaw i to z uporem godnym lepszej sprawy. Tym razem grube cygaro dryfowało w toalecie, na której drzwiach wybrzmiewał wielkim Arialem proszący napis: „Nie zostawiaj po sobie niespodzianek! Obejrzyj się i sprawdź, czy zadbałeś o czystość i komfort innych użytkowników sedesu”. Czyli egoizm tym razem maltretował zapęd nauczycielski nadawcy. Gównomiot pozbył się ciężaru trawienia i w oswobodzony zad wprowadził misjonarza czystości wraz z jego odźwiernym apelem. Byłem tak wzruszony przekonaniem nadawcy o mocy słowa pisanego i niegasnącą wiarą w przemianę bydlaka w człowieka, że uczciłem to minutami bez lektury, a wychodząc z kabiny dwa razy obejrzałem się za siebie i odruchowo docisnąłem taśmę klejącą z wezwaniem do czystości. 

    Gdy jakiś czas później, podczas czatowania ze znajomą, zastanawiałem się, dlaczego apele pojawiające się w męskich toaletach biurowych, urzędowych, przychodnianych i akademickich są tak bezskuteczne i nie wpływają na mentalność buraka, ta szybko wyprowadziła mnie z błędu. Prostą fotografią ze znanej sobie toalety przekonała, że damskie epatują znacznie dłuższym orędziem, równie bezowocnym, jakby na przekór powszechnemu przekonaniu, że dziewczynkom bez trudu przychodzi utrzymanie porządku, o wiele naturalniej niż wstrętnym chłopaczyskom. Na fotografii, tonem litanii błagalnej albo regulaminu więziennego, stało: 1) sprzątaj fusy po kawie i herbacie z podłogi, 2) nie zostawiaj brudnych naczyń w umywalce na dzień cały, 3) ręczniki wrzucaj bezpośrednio do kosza, inaczej nie dowiesz się po co tam stoi, 4) tam też niech lądują Twoje tampony i podpaski, koniecznie zawinięte w jeszcze jeden ręcznik. 5) Celuj trafnie do toalety, jeśli przez podobne Tobie brzydzisz się usiąść. 6) Nie wyznaczaj drogi ewakuacji rozwiniętym papierem toaletowym, wszystkie znamy jedynie słuszny kierunek, 7) nie złamiesz paznokcia spuszczając wodę, uwierz praktykującym!, 8) Na wszelki wypadek obejrzyj się za siebie i zaufaj szczotce, jest oswojona i nie gryzie!”. 

    Zdałoby się, że dorośli ludzie, w zderzeniu z oczywistością w podstawowym wymiarze życia społecznego, nie potrzebują takich wystąpień, mniej lub bardziej ironicznych, twórczych, złośliwych, sięgających po każdy oręż w desperackich próbach dostosowania człowieczeństwa do epoki lotów w kosmos. A tymczasem i tezy przybite gwoździem nie mają siły wyciągania mentalności ze sławojki za stodołą i nie ochronią nas przed zasraną deską. Gdzież jest przyczyna, a gdzie skutek? Jako dyżurny dzielący włos na czworo, zostawię to pytanie bez odpowiedzi, bo zwyczajnie jej nie znam. Domniemywać mogę, że to jeszcze jeden z podziałów naszego społeczeństwa. Tu już nie tylko obowiązuje ten żelazny na suwerena i resztę, co stoi tam, gdzie ZOMO, na lemingów i patriotów, lewaków, prawaków i liberałów, proeuropejskich i faszystów, analfabetów i piśmiennych, moherowych, zielonych i obrońców kobiet. Tu jest sedno podziału na tych, którym zależy na jakości życia w społeczeństwie cywilizowanym i przyjaznym otoczeniu oraz tych, dla których liczy się koniec własnego nosa, a jemu nie przeszkadza swojski smrodek i zaistnienie skuteczniejsze niż tik-tok gwarantuje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF