poniedziałek, 11 grudnia 2023

Schody

Przyjechałem odebrać książki z biblioteki. Tym razem dwie, odległe gatunkowo. Czasem tak mam. Gdy nie ma ciśnienia na nic konkretnego, stawiam na mniej lub bardziej szczęśliwy traf. Dziś chcica pochłaniacza druku długo wędrowała po wykazie tytułów uzupełnianych od lat. Wybrałem na chybił-trafił. Coś z antropologii kultury, czyli Świat jako więzienie kultury. Pomyślenia. Wojciecha Burszty, a dla przeciwwagi powieść Wycinka Thomasa Bernharda, którego akurat dotąd nie czytałem, a z jakiegoś zapomnianego powodu znalazł się w moim spisie lektur do przeczytania. Co prawda wpisałem tam Zaburzenie, ale ten dostępny jest w filii, do której zupełnie mi nie po drodze. Wziąłem więc, co było, żeby poznać styl austriackiego dramaturga raczej niż prozaika. 

Tradycyjnie zostawiłem samochód na parkingu, godzina do zamknięcia galerii handlowej, więc wybrałem schody ruchome. Biblioteka na ostatnim piętrze, obok sklep Media Expert. Gdy dochodziłem do taśmy ze stopniami, ściskając w garści przeczytaną powieść Zośki Papużanki, zauważyłem biegnącą od drzwi kobietę, której najwyraźniej bardzo się spieszyło. Puściłem ją przodem, mocno wyhamowując, żeby ustąpić miejsca. Stanąłem za nią, stopień niżej. Kobieta urocza, uśmiechnięta blondynka około 170cm, wiekowo chyba nawet w moich okolicach: 

- Bardzo panu dziękuję, spieszę się trochę!

- Nie ma sprawy. Właśnie zobaczyłem, że tak pani gna, wolałem zejść z drogi - mówię z uśmiechem.

- Ale to komplement czy pretensja?

- Komplement, w końcu to nieczęsto się zdarza. Ma pani tyle energii w ponury wieczór, ciemno, mokro, tylko spać, a tu proszę, kobieta wulkan.

- No tak, bardzo pan miły – znowu pogodny uśmiech i serdeczność jakaś w głosie - ale jeszcze zablokuję pana trochę, bo jadę na samą górę.

- Ja też, do biblioteki - pokazuję książkę w garści.

- A ja do Media Expert, po przesyłkę... ale to się chwali, że ktoś w tych czasach jeszcze książki czyta. Naprawdę!

- No wie pani, każdy ma jakieś nałogi. - Poczułem się trochę jak filatelista z klaserem na zawodach MMA i odruchowo schowałem egzemplarz za plecy.

- Teraz to nikt na to czasu raczej nie ma, życie goni i w ogóle.


- Zawsze można poczytać w toalecie, tam nikt nie goni, zamiast skrolować obrazki w sieci. Da się także nie siedzieć przed Netflixem z orzeszkami i chipsem. Jeśli ktoś czytania pragnie, czas się znajdzie, miejsce i dostęp do książki darmowy jak widać, bez abonamentu.

- Tak tak. To jesteśmy na miejscu. Miłego wieczoru, wszystkiego dobrego, to ja już lecę, dziękuję panu. 

Łatwe usprawiedliwienia, całkiem jakbym tłumaczył komuś, czemu nie chodzę do siłowni. Zwłaszcza, że ta też jest tu obok, a właściwie jeszcze trochę wyżej. Ta sama droga, ten sam parking i schody, względnie podobna łatwość dostępu. Przecież nawet przed sobą kłamię, że nie mam czasu, jestem zmęczony, są przyjemniejsze rzeczy do zrobienia. I choć wiem, że powinienem zapewnić starzejącemu się ciału więcej ruchu, zwyczajnie wolę się mądrzyć. A przecież szanuję odwiedzających fitness regularnie, ich zapał, konsekwencje i wysiłek. i zdrowiu by to posłużyło. Dlaczego wolę ujadać na brak czasu? Bo musiałbym robić coś zamiast czegoś. Pożyteczne przyjemne wymienić na pożyteczne męczące i niezbyt miłe, w dodatku niezgodne z charakterem, temperamentem i jakby wbrew osobowości. Dręczy nas nieustannie sztuka wyboru, to rozmienianie się na drobne i ciągłe niezdecydowania. Coraz silniej niewybrane kładzie się cieniem na dokonanych wyborach i jakoś kąsa przyjemność, nie pozwala jej wybrzmieć do końca, bez żalu albo przynajmniej doda nieco dziegciu do beczki spełnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF