piątek, 12 czerwca 2020

Waleczna

❖Kliknij, żeby posłuchać tekstu w interpretacji autora❖

Siódmy raz w ciągu godziny. Odebrać źle, nie odbierać jeszcze gorzej! Nie podniosę, będzie rąbać po uszach jak kolekcjoner depczący puszki bladym świtem. Odezwę się, dojadę babę i po co mi to? Zepsuję dzień jej i sobie. Może to inna? Ale, że co? Garażowa wyprzedaż dywanów, taniej o dziewięćdziesiąt i trzy procent? Wylosował pan koc z teściowej wielbłąda, tylko proszę przyprowadzić własną? Mamy dla pana garnek i patelnię w cenie multipli? Cholera! Ósmy raz! Poległem!
- Dzień dobry.
- W końcu jaśnie pan raczył! Dzień dobry! Wy naprawdę przyjmujecie do pracy?
- Czasem tak, wie pani, rotacja jest znaczna! – Nieprzygotowany na obrót sprawy wyglądam wyjścia z zieloną strzałką – Ludziom w głowie się przewraca i w du... żym skrócie mówiąc: syndrom epoki taki! Nieustający głód bodźców! Z tym, że my, droga pani, niestety nie gwarantujemy strefy relaksu, kosza owoców i latte macchiato. Do tego pracujemy na zmiany i schematycznie jak radio M, pod koronkę, kanapkę z salcesonem i kawę Anatol. Od wielkiego dzwonu Wiesiek po kebab wyskoczy, jak dają fantę w promocji. Zatem pomyliła pani…
- Proszę mi tu nie błyszczeć dowcipem, to mnie nie zniechęci. Niech pan sobie nie robi jaj i nie wyobraża, że dam się spławić! Doskonale znam takie wykręty, metoda robienia durnia z porządnych ludzi. Zadaję konkretne pytanie i oczekuję jasnej odpowiedzi. Skoro dajecie ogłoszenia, które nieustannie mamią, to przyjmujecie ludzi, tak?
- Na pewno, to firma, sieciowa. Z tym, że pytanie nie do mnie, nie udzielę odpowiedzi... 
- ... proszę się nie migać, niech pan odpowie wprost! Dostałam ten telefon od sekretarki waszego dyrektora. Ciekawe, czy wystarczy panu odwagi, żeby dalej ze mnie kpić?
- A pani ma jej dość? Bo chyba nie dosłyszałem imienia, nazwiska? Jakieś stanowisko może? Albo nazwa portalu rekrutacyjnego, który pani reprezentuje? Agencji pracy tymczasowej? Zabrakło punktu w szkoleniu z autoprezentacji?
- Moje nazwisko nie ma tu nic do rzeczy. Miele ich pan dziesiątki na co dzień i każdemu wciska ten sam kit!
- Rozumiem. Przejdźmy do rzeczy. Niech zgadnę: jak wielu i pani szuka zajęcia dla Ukraińców, pozostawionych bez szans powrotu do matecznika. Na szczęście zaczął się sezon truskawkowy. Wezmą ich z pocałowaniem tryzuba, proszę wyguglować prace sezonowe. Radzę dodać region.
- Samą siebie reprezentuję! Mam odwagę mówić we własnym imieniu! Taka rzadkość, na którą pozwala demokracja!
- Zgadza się, a właściwie to jej gruzy, z których też, jak widać, da się wygarnąć na oślep.
- Dzwonię w imieniu syna, którego w kółko oszukujecie i okłamujecie! Taki dajecie przykład młodemu człowiekowi! Uczycie postaw obywatelskich, można powiedzieć!
- Syna? Dorosły jest?
- Jak najbardziej, ma dwadzieścia osiem lat i przynajmniej od kilku robią go w konia tacy jak pan!
- Przypadkiem nie sam powinien o siebie zawalczyć? 
- A niby co innego robi? Ostatnio od czterech tygodni? Był już nawet na rozmowie. Wasz kierownik wyraził zgodę, kazał iść po papiery. Chłopak się nakserował, nazbierał, wypisał ankiety i już miał zanieść, ale ten dzwoni, że go nie chce! Ma innego. 
- Taki jest rynek pracy, proszę pani. Znalazł kompetentnego, który na przygotowanie kilku stron nie potrzebował czterech tygodni. To jakby trafił kumulację w totka, prawda?
- Wie pan, jaki to jest chłopak?! Złote dziecko! W życiu nie musiałam go od komputera odciągać! Sam wie, kiedy zmywarkę rozpakować. W sobotę do odkurzacza rwie się nieproszony, nie zna słowa „zaraz”. Jestem w domu czy w pracy, sam się garnie, tak go wychowałam! 
- Gratuluję, narzeczona się ucieszy. One to lubią. Niejeden raz pani podziękuje.
- Narzeczona? Proszę pana, te jego życiowe porażki, to już tak go uczuliły, że on dziewczyny zna tylko z sieci, bo tam nie zdążą zmanipulować. Rozmawia z nimi, owszem, ale jakoś nie widzę, żeby rwał się do spotkań. Szukają lokaja i sponsora, a nie wrażliwego partnera. Tyle warte, co i pracodawcy. Mój Remek nie ma w sobie wystarczająco dużo chamstwa, żeby z tym walczyć. 
- Może śmiałości mu nie brak, ale inaczej daje upust fantazji? 
- Co pan sugeruje? 
- Nic. To tylko doświadczenie wyniesione z poszukiwania redaktorek działu odnowy biologicznej.
- Znowu ucieczka od tematu. Ta wasza strategia! Niszczycie takich ludzi, pomijam, że lekceważycie mój wieloletni trud. A wie pan, ile stresu kosztował go kurs obsługi palnika albo wózka widłowego? Co to znaczy, jeśli do egzaminu na prawo jazdy podchodził osiem razy? Niech pan sobie, do jasnej cholery, wyobrazi, jakie to wyzwanie: jazda z paletami i jeszcze te widły i to przepalanie! Bo przecież ciągle tych monterów szukacie! I jak to się teraz położy na jego samoocenie? Myślicie o tym zawracając głowę? Rok temu spalał się na maturze zaocznej, po tych deformach oświaty, a teraz pan ze swoją znieczulicą! Sztuka to sztuka i pozamiatane, co?
- Przecież to nie ja obiecałem synowi cokolwiek. Nawet z nim nie rozmawiałem. Pani też z rzeczonym naszym kierownikiem nie zdołała się skomunikować. Obrzuca mnie pani błotem, na podstawie relacji z trzeciej ręki, nawet bez pewności, że to właściwa firma? Rozumiem pani gorycz, ale ...
- … to po co on te kursy robił? Skoro nie zwracacie na to uwagi? Zwodzicie, mamicie ogłoszeniami, rozmowami, robicie nadzieję po nic! 
- Nie wiem, po co robił kursy, bo u nas to rzeczywiście zbyteczne. Posługujemy się najwyżej taśmą klejącą i kartonem, proszę pani. Ewentualnie nożyczkami, a palnik widziałem ostatnio jak oddałem auto na szrot. 
- Wie pan co! To już jest zwykła bezczelność! Ja jednak zaraz wrócę do gabinetu pańskiego dyrektora! Robi pan ze mnie idiotkę, choć poświęcam czas przeznaczony na następnego pacjenta! Karton i taśma w firmie Żelbet-Konstukcje? Nie jestem blondynką z kawału, jeśli o to panu chodzi!
- Ja również chciałbym wiedzieć, o co chodzi. Wybrała pani numer działu wysyłek sieci aptek. I zapewniam, nie używamy palników! Nawet do grillowania śląskiej w porze lunchu, który mi pani właśnie zabiera i tylko wrodzona empatia …
- … kretyn! 
- I ja życzę pani miłego dnia.

1 komentarz:

Print Friendly and PDF