Wszystkim wiadomo od dawna, że matura przestała być egzaminem dojrzałości. Stała się meczem, rozgrywanym na bardzo umownych zasadach, pomiędzy abiturientem a Ministerstwem Oświaty. Władze nie tyle stawiają na rozwój intelektualny młodzieży, co na procentowy wynik zdawalności i ten szczytny cel mając na uwadze, z uśmiechem puszczają oko do maturzysty. W ten sposób z roku na rok matura staje się ledwie żałosnym biegiem po punkty tak istotne dla obu stron. Dziś każdy nauczyciel języka polskiego wie, że żeby ją zdać, można przez całą szkołę średnią nie przeczytać ani jednej lektury, można nie napisać samodzielnie żadnej pracy, aby ostatecznie zwycięsko wyjść z dobrym świadectwem, pozostając szczęśliwym analfabetą. Ale analfabetą ze wspomnieniem radosnego rzygania podczas studniówki w wypasionym hotelu lub analfabetką z pogodnym wspomnieniem startu w zawodach na najpiękniejszą i najmodniejszą studniówkową sukienkę oraz najczerwieńszą podwiązkę. W tej sytuacji i brak kwitnących kasztanów nie ma znaczenia, bo to symbol przerzucony do lamusa wraz z dojrzałym traktowaniem rzeczonego egzaminu.
Jak świat światem maturzyści święci nie byli, nie ma co gloryfikować historii tego egzaminu. Jak pamięć daleko sięga, były ściągi w kanapkach, były marynarki zatkane cytatami, były uda zapisane pod rajstopami matematycznymi wzorkami, były pasy papieru wypisane na wszelkie możliwe sposoby, nie pomijając praktyk rodem spod celi. Od zawsze zdający maturę liczyli bardziej na otoczenie niż na własne zasoby wiedzy. Ale jednocześnie musieli się zmierzyć na wielkiej sali z obowiązkiem samodzielnego pisania pracy na pięć stron papieru kancelaryjnego, a więc same cytaty z kanapki nie wystarczyły. Trzeba było umieć przynajmniej połączyć je własnymi zdaniami, trzymając się zadanego tematu. Trzeba było umieć w miarę logicznie zbudować zdania tej wypowiedzi i jeszcze mieć świadomość, że przekroczona, dopuszczalna, ilość błędów ortograficznych eliminuje z tej gry ostatecznie i bezpowrotnie. Na tyle zdający musiał się wysilić w czasie całej edukacji, żeby pozdawać sprawdziany ze znajomości lektur i bez pomocy bryków czy internetu, nauczyć się pisać po polsku.
Dzisiejsza matura jest córką swojego czasu i podobnie jak niektóre instytucje kultury, jak telewizja publiczna i prywatna prasa, idzie na łatwiznę, bo nie jest zainteresowana rozwojem jednostkowym, podnoszeniem poprzeczki, kreowaniem dobrego gustu i smaku, więc nie ma potrzeby pielęgnowania umiejętności rozumienia tekstu pisanego jak i rozumienia świata, w którym żyjemy. Wszystko razem wzięte pozbawiło młodych ludzi także wstydu bycia analfabetą. Nauczyło zaś zaradności w przeliczaniu tego, co się opłaci. Oczywiście nie wszystkich. Nadal przecież każdy z nas bez większego trudu wskaże w swoim otoczeniu młodych świetnie piszących po polsku, znających fizykę, matematykę, chemię, historię, kulturę i literaturę własnego narodu i nie tylko. Znamy uczniów błyszczących erudycją w wielu dziedzinach, tylko nie wiedzieć czemu, jest to grono szczuplejące każdego roku, istniejące w coraz większym oderwaniu od poczucia przydatności szkolnych przedmiotów w życiu. Nauczyli się mierzyć wszystko i przeliczać na zysk punktowy lub materialny, ale zawsze wymierny, przynoszący korzyść natychmiast, w sposób uchwytny. Dlaczego? Bo własny rozwój, bycie mądrzejszym, pełniejszym i piękniejszym człowiekiem, który lepiej zrozumie, o co w życiu może chodzić, skąd i po co tylu różnych manipulatorów, przestaje mieć znaczenie. Coraz trudniej przekonać młodych, że pogłębiony rozwój owocuje dopiero z czasem, choćby większą łatwością znalezienia się w każdej sytuacji, umiejętnością budowania własnego szczęścia bez zaangażowania cudzych łez. Coraz rzadziej udaje nam się przekonać młodych, że coś, czego dziś nie da się pokazać na fejsie i naszej klasie, na pewno opłaci się za piętnaście lat.
Jakiś czas temu głośno było o inicjatywie trójki studentów, którzy za wszelką cenę chcieli pokazać społeczeństwu, że „matura to bzdura”. Żeby tego dowieść stworzyli internetowy program telewizyjny pod takim efektownym hasłem. Prowadzą sondy uliczne, w których zadają pytania dawnym maturzystom, by udowodnić, że pytani nie mają dziś wiadomości z tego okresu życia. Czego dowodzi ten świetny i błyskotliwy, młodzieńczo anarchistyczny, protest? Że tamta wiedza była źle ugruntowana? Że była zła, bo abstrakcyjna? Że szkoła funkcjonuje w oderwaniu od życia? Że wiedzę zdobywamy podług zasady „trzy razy zet”, tj. zakuć, zdać, zapomnieć? Być może, ale niechcący pomysł pokazał, że większość ludzi zatrzymała swój rozwój intelektualny na etapie szkoły średniej i potem nie zrobili nic więcej. Studia, nawet jeśli je skończyli albo były - jak każde studia - ukierunkowane specjalistycznie, a więc ograniczające, albo po prostu były na modnym dziś poziomie, czyli kto opłacił semestry dyplom dostał.
Autorzy programu nie poddali rezultatów swojej pracy prostej refleksji albo zapomnieli, że matura to nie egzamin dający kompetencje omnibusa na wieczyste użytkowanie, bo w założeniu miał dawać podstawę do samodzielnego, dojrzałego właśnie, dalszego rozwoju człowieka. Gdy zaś zadawali pytania o sens nauczania geografii, literatury, historii kultury, podkreślając życiową nieprzydatność tej wiedzy, pominęli być może fakt, że poza szkołą, większość rodaków, sama i z własnej woli, nigdy nie sięgnie po takie przedmioty, a tym samym, bez wypracowanego dotąd i wcale nie wolnego od wad systemu edukacji, moglibyśmy śmiać się potem z siebie, jak dziś śmiejemy się z niektórych Amerykanów, którzy przybywają do nas przerażeni i pozytywnie zaskoczeni, że w Polsce jednak nie biegają ulicami głodne białe niedźwiedzie. Zdumieni przekonują się, że na wschód od Łaby nie zaczyna się kraina wiecznego śniegu, a ludzie wyszli z jaskini.
Obawiam się, że sondy w duchu „matura to bzdura” nie dowodzą zupełnie niczego, poza dawno odkrytą prawdą ewolucji, która powiada, że nieużywany narząd zanika. Dzisiejsza zaś matura usiłuje coraz częściej przekonać, że używanie własnego aparatu poznania jest wręcz zbyteczne, skoro wszystko da się wyguglować, a potem przeliczyć na procenty i punkty z podstaw lub rozszerzenia, a jak te mają się do życia? Przekonamy się za jakiś czas, jeśli po drodze nie zostaniemy intelektualnym Bangladeszem Europy.
Nie wiem jak obecnie ale za moich czasów (pierwszy maturalny rocznik eksperymentalny) osoby które od podstawówki miały z Polskiego oceny najwyższe ledwo zaliczyły obydwa poziomy (to samo z Historią, Geografią, Historią Sztuki, WOSem) natomiast osoby jak to się delikatnie określa "będące nogą" w wyżej wymienionych dziedzinach zdawały śpiewająco. Wniosek: im więcej wiesz/potrafisz - tym gorzej wypadniesz...
OdpowiedzUsuńTo nie nad poziomem matury należy płakać w pierwszej kolejności (trzeba jakoś zhierarchizować wagę opłakiwanych problemów, by nie dopuścić do całkowitego odwodnienia organizmu). Matura niech sobie będzie, jaka chce - ani oceny jak za starych czasów, ani obecne procenty nie są w pełni reprezentatywne dla posiadanego zasobu wiedzy, ponieważ zależą od wielu pozamerytorycznych czynników, głównie szczęścia i biometru (choć oczywiście zdarzają się geniusze, co poradzą sobie w każdych warunkach na maksa).
OdpowiedzUsuńPłakać trzeba nad poziomem współczesnego uniwersytetu.
Oczywiście, uczelnie państwowe, wysoko notowane w rankingach, szczycą się, że nie obniżają poziomu kształcenia. Guzik prawda. Wpuszczamy za mury uniwersytetu ludzi, którzy byliby dużo bardziej przydatni społeczeństwu, zdobywając jakiś praktyczny, rzemieślniczy zawód. Tymczasem dyplom można zdobyć nawet na tych wysoko klasyfikowanych uczelniach, o ile człowiek wykaże odpowiednią ilość determinacji i uporu. Przesiew własciwie jest symboliczny, prześliznąć zawsze się uda...a my hodujemy sobie rzesze idiotów z dyplomami.
Uniwersytet nie uczy, że samo myślenie jest piękne, myślenie nieuwikłane w jakieś pragmatyczne kryteria. Obniża się poprzeczkę studentom, wymagając jedynie, by zgrabnie rozwiązywali testy dla małp. Czy tak to powinno wyglądać? Pauperyzacja wiedzy i intelektu przekracza wszelkie dopuszczalne poziomy.
Wszystko, co Pani pisze, to święta racja. Niestety, ludzie idący na wyższe uczelnie muszą zdać maturę i to jest ich pierwszy, najważniejszy, egzamin nie tylko z tego, co i jak opanowali, ale też mówiący jaki poziom rozwoju umysłowego osiągnęli. Dopóki matura wymiernie służy tylko zdobywaniu procentów i rozwiązywaniu testów pod klucz, nie możemy liczyć, że na wyższej uczelni w przewadze studiować będą ludzie o szerokich horyzontach myślowych, posiadający głębię duchową i kochający czytać ze zrozumieniem, czy ceniący wartość rozwoju indywidualnego.
OdpowiedzUsuńO wyższe wykształcenie zabiegać zaś - w większości - będą ludzie pragmatyczni, którym uświadomiono w liceum, że najważniejszy jest klucz oczekiwanych odpowiedzi. Z pewnością będą go szukać na egzaminie, w czasie rozmowy z pracodawcą, sąsiadem, ciocią i narzeczoną. Tymczasem okazuje się, że głębia ducha czy intelektu, może mieć dla nich bardzo mierną wartość (jeśli w ogóle jakąś) w zderzeniu z kluczem, podług którego obecnie być może nawet Wisława Szymborska zawaliłaby interpretację własnego wiersza. Pozdrawiam serdecznie. J.W.
Ja to widzę nieco inaczej niż Pan - niech matura będzie sobie, jaka jest. Na tym polu eksperymentuje się tak często, tak wiele pomysłów próbowano wcielić w życie, że zrobił się z tego jeden wielki poligon doświadczalny, ze szkodą dla wiedzy oczywiście. Matura w dzisiejszych czasach to rzecz oczywista - i niech tak sobie będzie.
OdpowiedzUsuńJednak uniwersytet nie powinien być zakładnikiem matury, lecz ma obowiązek narzucić własne reguły gry. Czemu nie wracamy do egzaminów wstępnych? Wtedy uczelnia ma realny wpływ na to, kogo przyjmuje w swoje progi i nie można tłumaczyć, że "takie młodzieży chowanie", ponieważ zebrałoby się to, co najlepsze. A jeśli najlepszych nie ma tylu, ilu by się chciało, to zmniejszać liczbę studentów, co oczywiście jest awykonalne, bo pieniądze, bo etaty, bo prestiż blablabla....
Ale nawet jeśli nikomu się nie będzie chciało bawić w egzaminy wstępne, to w gestii wykładowców leży, by nie wypuszczać spod swoich skrzydeł bandy kretynów, bo im to przynosi ujmę. Tymczasem u mnie na polonistyce spotkałam się z takimi sytuacjami, że administracja interweniowała w sprawie oblewania studentów na egzaminie (przez starych profesorów z zasadami), żeby powstrzymać krwawe żniwo. Szokujące, ale - prawdziwe. Upadek uniwersytetu to jest prawdziwa tragedia dla społeczeństwa, bo na przykład szewc, elektromechanik, dekarz z maturą by nie przeszkadzali w życiu. Za to magistrzy, którzy nie wiedzą, jaki ocean przedziela Europę i Amerykę - już tak.
A, jeszcze zapomniałam dodać w poprzednim komentarzu, że generalna praktyka formatowania myślenia pod klucz również jest mi nie w smak, jednak obawiam się, że wynik wpływów Zachodu na naszą oświatę. I tutaj mamy bardzo niewielkie pole manewru, bo co zachodnie, to zawsze lepsze, choć np. Francja zaczyna stosować u siebie naszą starą maturę [sic!!!], bo testy zabiły wszelkie konstruktywne myślenie wśród ludzi.
OdpowiedzUsuńUważam, że nie pozostaje nic innego, jak ciężka praca od podstaw, która spoczywa na barkach rodziców i nauczycieli. Trzeba kształcić kreatywność na własną rękę, niezależnie od metod narzucanych przez ministerstwo - ale ja zawsze byłam utopistką...
psze pana, matura to bzura ! ;)
OdpowiedzUsuńŻyjemy w dyktaturze "rynku". Bazaru. Taki ustrój nazywa się plutokracją. Tu rządzi agresywny analfabeta (AA), bezczelny kretyn od którego oczekuje się wyłącznie umiejętności rozpychania się łokciami, konformizmu i klientyzmu wobec żłoba (każdej władzy - czy to korporacyjnej, czy mafijnej, czy państwowej /egal/ - to na ogół ci sami ludzie).
OdpowiedzUsuńProszę powiedzieć głośno słowo: skromność, najlepiej w hallu jakiejś globalnej firmy - ale będzie ubaw!!!
Jeśli ktoś cytuje Mickiewicza, okazuje się wariatem - więc po co cytować (wariat nie sprzeda - od wariata nie kupią. Jakie wymagania - taka matura. "Co się dziwić"
Ten tekst to po prostu racja.
OdpowiedzUsuńCo za stronniczy artykuł. Oczywiście wszystko to, co napisał autor, jest białe, a to, co reprezentuje aktualna matura, jest czarne.
OdpowiedzUsuńKomu przeszkadza, że to gra o punkty? naprawde nie łatwo je zdobyć, nawet pisząc w odniesieniu przeczytanej lektury (a ostatecznie rzecz biorąc, czy obowiązkiem człowieka ma być przeczytanie książek z kanonu lektur, czy sam może wybierać kształcące książki?)
To tylko gadanie, że system taki tworzy analfabetów, bo wcale nie ocenie wysoko wszystkich, którzy napisali starą maturę.
Dziś nikt nie ściąga na maturze, bo nie jest to łatwe i nie ma na to czasu. To standaryzowane arkusze wypełnione skomplikowanymi zagadaniami (zwlaszcza na poziomie rozszerzonym), bo nie są przepisane z popularnych zbiorów i trzeba nauczyć się myślenia, by sobie z nimi poradzić.
...
Szkoda gadać. To nie sztuka opisać coś ze swego punktu widzenia i gloryfikować swoje zdanie, bo można się pomylić.
I jeszcze jedno... zachęcam do napisania któregoś z wypracowań z arkusza rozszerzonego z polskiego - ciekawe, czy jest pan/pani w stanie zabłysnąć?
Oczywiście autor artykułu, zdał maturę z wszystkich możliwych przedmiotów na 100%, włada najlepiej językiem polskim z całego kraju, do tego jest profesorem, doktorem 10 specjalności, ukończył 30 fakultetów i dodatkowo cały czas się kształci?
OdpowiedzUsuńAż wyć się chce z rozpaczy, bo niestety to prawda, co pisze autor.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z panem Adamczykiem, który wyraźnie daje do zrozumienia, że matura sama w sobie jest znacznie mniej istotna od późniejszej edukacji wyższej. Nie wiem jak wygląda współczesna matura od środka, zdawałem swoja ponad dziesięć lat temu w "starym systemie" i prawdę mówiąc sam fakt tego, że przez okres liceum musiałem uczyć się tak potrzebnych rzeczy jak stolice, rzeki i masywy górskie na świecie, czy też cykl życia komórki, bardzo przeszkadzał mi w dalszej edukacji uniwersyteckiej. W tekście autor/autorka napisała, że studia są ukierunkowane specjalistycznie, czyli ograniczające, co niestety jest kompletną bzdurą, bo tak samo liceum jak i studia to pomyłka polskiego systemu edukacji, głównie ze względu na brak specjalizacji, w do wszystkich uważających, że ogólny rozwój intelektualny jest bardzo potrzebny mam dwa pytania:
OdpowiedzUsuń1. Który pracodawca przyjmie mnie do pracy, ponieważ wiem gdzie leży Bangladesz?
2. Czy nie przyszło wam do głowy, że rozwój ogólny powinien kończyć się w podstawówce, a jeżeli nie tam to definitywnie w szkole średniej?
Jestem inżynierem, w dodatku analfabetą, w wolnym czasie zwiedzam świat, bo mnie na to stać, po części dlatego, że dość szybko dałem sobie spokój z rozwojem ogólnym i nie przykładałem żadnej wagi do nauki tak fascynujących przedmiotów jak WOS, czy absolutnie niezbędnej biologii i geografii, muzyki, po części historii i wielu innych. Dlatego nie wiem, co to jest mitochondrium i nie pamiętam dat polskich rozbiorów, ale w przeciwieństwie do moich kolegów i koleżanek, którzy biegle władali tą wiedzą w szkole, żyje sobie spokojnie, w dostatku materialnym, bo jestem specjalistą w swoim zawodzie, a w wolnych chwilach czytam o historii, sztuce i różnorodności kulturowej na świecie. Kariera ucznia powinna prowadzić właśnie do takiego wyniku w życiu, nie do ogólnej znajomości nieprzydatnych faktów, bo zrozumienia nie idzie wyguglować, w przeciwieństwie do daty powstania listopadowego, wiec darujmy sobie naukę wiadomości encyklopedycznych, bo z nich właśnie składa się dzisiejszy system polskiej edukacji i to jest prawdziwy problem.
Autor nieczego nie udowodnił. Tak było zawsze. Można było ściągnąć, mieć farta itp. Jak ktoś chodzi do szkoły, zeby mieć papier, a nie nauczyć się czegoś to jego problem i jego wybór. Co więcej - może sie okazać, że takie podejście zaowocuje wiekszym życiowym sukcesem niż przeczytanie wszystkich możliwych lektur. Życie nie jest albo białe, albo czarne. Podstawa to nie szkodzić innym.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJestem w klasie pierwszej liceum, więc temat matur i nauki jest mi dość bliski. Krótko więc przedstawię swoje spostrzeżenia dotyczące obu tych tematów.
Program nauki w Polsce jest zupełnie nieżyciowy. Nauka wielu rzeczy stała się "sztuką dla sztuki". Chodzę do liceum bardzo specyficznego, które pozwoliło mi już skończyć podstawę programową z fizyki, chemii i biologii (wiem, że brzmi to tak, jakbym miała tych przedmiotów mniej niż powinnam, ale proszę mi wierzyć, że tak nie jest. System w moim liceum jest naprawdę niezwykle zagmatwany i specyficzny). Okazuje się, że z większością poruszanych na lekcji zagadnień będę miała do czynienia li tylko w szkole. Gdy dzisiaj ktoś zapytał matematyczkę do czego przyda nam się w dorosłym życiu tworzenie wzorów funkcji prostopadłych i równoległych do danej funkcji liniowej, nauczycielka odpowiedziała "na maturę". Czy więc matura jest celem samym w sobie? W założeniu powinna być czymś, co sprawdza nasze umiejętności potrzebne w dorosłym życiu, a nie czymś zupełnie oderwanym od rzeczywistości, bo minister X uznał, iż w podstawie programowej powinny być zawarte funkcje liniowe. Podobnie rzecz ma się z innymi przedmiotami, w szczególności chemią. Przez całe gimnazjum i liceum robi się reakcje syntezy, wymiany itp., itd. Prawda zaś jest taka, że w całym swoim życiu pozaszkolnym nie potrzebowałam tego robić. Jedyne rzeczy, które faktycznie przydały mi się w życiu z tego przedmiotu to te, które wyczytałam w podręczniku w zakładce ciekawostki. Czy to nie paradoks?
I jeszcze jedna sprawa - matura z języka polskiego. Teraz wygląda ona tak, że trzeba napisać wypracowanie w oparciu o podane fragmenty lektury. Najlepszym wyjściem wydaje się przepisanie całych tych fragmentów innymi słowami, gdyż prawie wcale nie zwraca się uwagi na interpunkcję czy ortografię. Połowę punktów z wypracowania otrzymuje się za trafienie w klucz. Przez te absurdalne podpunkty należące do klucza traci się najwięcej. Widzę to dobrze dzięki tzw. "Minimaturom". Osoby, które piszą niezwykłe prace i używają pięknego języka nie dostają szczególnie wielu punktów, gdyż... nie trafiły w klucz. Czy więc pisanie polega właśnie na tym?
Zostawiam Pana z tym pytaniem.
Pozdrawiam!
Oczywiście poziom matury z roku na rok coraz bardziej się obniża. Pamiętam rok gdy wystąpiło zjawisko "amnestii" i medialną nagonkę na Romana Giertycha za obniżenie poziomu wiedzy maturzystów. Od tamtej pory matury obniżają poziom, aby nikt już nigdy więcej nie posądził władzy o szerzenie analfabetyzmu. Miałem szczęście pisac nową maturę. Z języka polskiego uzyskałęm na podstawie 94% z "Lalki", której nie czytałem (zacząłem, ale litości... to jak moda na sukces). Matura z matematyki(rozszerzona) pomimo błędu w arkuszu na 98%(uważam, że to wynik zarezerwowany dla olimpijczyków, a nie dla mnie). Matury uste to obecnie porażka do potęgi n, gdzie n dąży do nieskończoności. I mimo, że maturę zdawałem dwa lata temu trend się utrzymuje. Może za wyjątkiem tegorocznej matury z matmy, która skończy się widowiskową klęską maturzystów.
OdpowiedzUsuńZnowu to idiotyczne idealizowanie starego systemu, gdzie też masa przeciętniaków zdawała maturę dzięki ściągom wszędzie gdzie się da, przychylnym nauczycielom który jakby co "wyciągali za uszy.
OdpowiedzUsuńZwięzłe pisanie na temat jest wg mnie bardziej użyteczne niż lanie wody na kilkanaście stron podczas 5 godzin.
Zgadzam się z młodym mężczyzną. O ile matura z polskiego i pisanie "pod klucz" to totalna bzdura i nie uczy kreatywności o tyle egzaminy z innych przedmiotów (matematyka fizyka informatyka bilogia chemia) zwłaszcza na poziomie rozszerzonym są trudne i nie wystarczy tam jak pisze autor "wyguglować" odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńNa wstępie powiem,że w tym roku pisałem/piszę maturę. Tekst czytałem z mieszanymi uczuciami. Może i masz dużo racji co do poziomu matury, jednak tylko co do matury podstawowej. Bo z rozszerzoną wcale nie jest tak łatwo jak się sądzi. Polski każdy rozgarnięty człowiek, który umie czytać i trochę pisać na podstawie fragmentu - zda. I ja jestem raczej pewny, że zdałem. I bynajmniej nie na 30%, chociaż z 2 strony kto wie. Możemy się tylko zastanawiać, co łaskawi będą uwzględnić w kluczu. Tak samo matematyka. Mimo, że wszyscy płakali, jaka to matematyka była trudna w tym roku, sądzę, że trzeba byłoby być idiotą, żeby tych marnych 30% nie uzbierać. (Rozszerzona matm była jednak trudna). O angielskim się nie wypowiem. Poziom gimnazjalny. Aczkolwiek przechodzę do sedna. We wtorek pisałem biologię rozszerzoną i muszę powiedzieć, że był to najtrudniejszy arkusz, jaki pisałem (a rozwiązywałem wszystkie z ostatnich 10 lat). Fizyka również nie była łatwa (akurat dzisiaj). Było masę teorii, którą sami maturzyści musieli wykombionować. Czysta dedukcja i inteligencja. Także wcale łatwa nie była. Z niecierpliwością czekam na chemię. Mam nadzieję, że będzie trudna, żeby łatwiej się można było dostać na studia.. :)
Wracając do tematu. Pisałeś/aś (nie zwróciłem uwagi na Twoją płeć, bo w sumie znaczenia nie miała), że każdy analfabeta maturę zda. Otóż nie! Czytać trzeba umieć nawet na podstawie. A że wszystkich książek się nie zna... I cóż z tego? Ja jako umysł ścisły naprawdę nie mam ochoty znać na pamięć wszystkich książek, bohaterów i innych za przeproszeniem pierdół w nich. Oczywiście czytałem Pana Tadeusza, czytałem Potop, czytałem Quo Vadis, czytałem Lalkę i Zbrodnię i Karę. Ale po cholerę mi pamiętać o czym był ten Świętoszek Moliera, czy Granica Zofii Nałkowskiej... No po co mi to?
Literaturę, historię, geografię i inne przedmioty powinni studiować ludzie, których to interesuje. Niestety nie żyjemy już w renesansie, że jeden człowiek może poznać wiedzę na każdy prawie temat. To jest już nie realne. Poziom podstawowy nie może być trudny z tego powodu, że genialny matematyk nie ma predyspozycji do tego by wymyślać "co autor miał na myśli". I na odwrót. Historyk nie musi wiedzieć, tego co ja wiem o fizyce relatywistycznej, czy nazwy enzymów występujących w Cyklu Krebsa. Bo po co mu to? Matura powinna kształtować człowieka, który w podstawowy sposób OPANOWAŁ zakres materiał, który pozwala mu funkcjonować, jako człowiek z ŚREDNIM wykształceniem. Bo dzisiaj na maturach ściągać się nie da. Mówię z doświadczenia :)
PS. A Ci, którzy się nigdy w szkole średniej nie uczyli, studiów i tak nie skończą, bo odpadną po pierwszej albo drugiej sesji. A Ci którzy zapłacili na prywatnych, pracy jako takiej nie dostaną :)
Najwięcej głosu zabierają ci, co nie mają do czynienia z obecnym systemem nauczania i egzaminem maturalnym. Bez przesady, nie róbcie z młodych ludzi nie wiadomo jakich tępaków
OdpowiedzUsuńDo Ivanka: ja niestety byłam takim pierwszym, "testowym" rocznikiem, sprawdzającym nową maturę. Skończyłam jedno z lepszych liceów w moim mieście, przez 3 lata miałam b. wysoką średnią, ale co z tego, skoro zdobytej wiedzy nie miałam możliwości wykorzystać w czasie pisania matury, nie udało mi się trafić w klucz. Punktację miałam niższą od osób, które z danych przedmiotów miały 3. Kolega, który brał udział w olimpiadach z WOS-u i historii był w podobnej sytuacji.
OdpowiedzUsuńPodnosić poziom, zwłaszcza na uniwersytetach to sobie może na kierunkach z największych obłożeniem gdzie jest min 6 os na dzienne i 3 razy tyle dotujących uczelnie na zaocznych. A takich kierunków na większości uniwersytetów jest niewiele - optymistycznie rzecz biorąc 2/3 wydziałów to nie prowadzące badań deficytowe finansowe czarne dziury, wiele z nich produkuje absolwentów rynkowo niezdatnych do niczego, tym bardziej, że przyjmowanych z mankami jak leci realnie tylko po wpłacie opłaty rekrutacyjnej. Takich studentów się na warunki, komisy nie wyśle, bo jak się jest doktorem filologii klasycznej to się człowiek dwa razy zastanowi zanim się ten nędzny rok nędznych studentów uszczupli i straci - w najgorszym wypadku - zabezpieczenie opłaty zusu.
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam,że jeśli chodzi o maturę z języka polskiego , to jest to nie lada wyzwanie,ponieważ pisząc wypracowanie, z góry mamy narzucone tematy- ok , ale maturzyści piszą w nadziei,żeby wpasować sie tylko i wyłącznie w klucz.. Moim zdaniem jest to trochę dziwne, bo nieważne jakby się pięknie nie napisało można dostać mało punktów tylko dlatego,że nie trafiło się w model odpowiedzi!! ( A gdyby się tak głębiej zastanowić-jak najlepiej wpasować się w klucz,skoro nie wiemy co miał na myśli autor,który taki klucz pisał)
OdpowiedzUsuńOdwołując się do zabawnego programu "Matura to bzdura"-udowadnia on,że zdanie matury,czyli tzw. egzaminu dojrzałości to nie wszystko, bo ludzie nie wiedzą niekiedy najprostszych rzeczy...
Jestem 30-paroletnim facetem, który zdawał maturę (na szczęście!) poza Polską i kończył studia w Polsce.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z tym, iż edukacja wyższa jest ważniejsza od tego jak wygląda wykształcenie średnie.
Do szkół średnich i zawodowych chodzą wszyscy [prawie] i to one właśnie kształtują poziom intelektualny i umiejętności większości ludzi.
Studia w praktyce przeznaczone są do mniejszości, gdyż mniejszośc populacji będzie pracowac umysłowo po studiach.
Cieszę się, że uczyłem się w szkole poza Polską, w kraju, w którym w owych czasach nie było żadnych testów, a edukacja była nastawiona na umijejętnośc samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków i poszukiwania rozwiązań. W życiu liczy się to- i to jest podstawą do zdobycia później (czy to na studiach czy w pracy zawodowej) praktycznych umiejętności i kwalifikacji.
To, a nie wiedza encyklopedyczna.
Proszę mi wierzyc, jeśli nawet nauczony myślenia nie skończy studiów - to znacznie lepiej opanuje każdy zawód, wliczając operatora maszyn produkcyjnych, elektryka czy kierowcy cysterny. A juz na pewno lepiej niż ktoś, kto będzie całą szkołę kuł formułki do testów i kluczy, a potem skończy ekonomię na akademii rolniczej.
Mój wniosek - edukacja na poziomie średnim i zawodowym jest najważniejsza. Jej obecny stan, jaki obserwuje zatrudniając młodych ludzi tuż po szkołach, jest fatalny: młodzi ludzie w swojej masie nie potrafią ani rzetelnie pracowac, ani samodzielnie myślec. I to jest właśnie droga do "bangladeszu".
Pozdrawiam!
"...A Ci, którzy się nigdy w szkole średniej nie uczyli, studiów i tak nie skończą, bo odpadną po pierwszej albo drugiej sesji. A Ci którzy zapłacili na prywatnych, pracy jako takiej nie dostaną :)..."
OdpowiedzUsuńOtóż to jest właśnie jedna z porażek... takie myślenie młodych ludzi.
Nie ma znaczenia w dorosłym życiu jaką szkołę skończyłeś i jaką uczelnię, liczy się to co umiesz robic.
Często zatrudniam ludzi - w Polsce absolwenci studiów uczelni państwowych różnią się od absolwentów uczelni prywatnych tylko tym, że mają na wstępie wyższe wymagania finansowe.
Poza tym - dokładnie tak samo w przeważającej części kompletnie nic nie potrafią.
Niestety.
Pozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńPisałam w tym roku maturę i powiem Ci tak: na te 30% nawet szympans napisze. Jednak jest jeden jedyny szczególik - musi trafić w klucz.
Ale nie gloryfikuj tak starych czasów, kiedy maturę zdawali nasi ojcowie, bo w Waszych czasach wystarczyło salę posprzątać i mieć ten pozytywny na koniec.
moja droga/ moj drogi, czasy gdy informacja cos znaczyla minely bezpowrotnie. oczywiscie ze mozna wszystko wyguglowac ale to nie wina oswiaty (ktora oczywiscie idealna nie jest, nie zrozum mnie zle). teraz liczy sie to w jaki sposob zdobyta informacja sie posluzysz i jest to adekwatnie nagradzane. Aby zmienic oswiate musialabys/musialbys wysadzic caly swiat i sprawic by ludzie znow zyli na drzewach..
OdpowiedzUsuń1. Biadanie nad upadkiem i wspominanie minionego "złotego wieku" nie jest niczym nowym. A przeciwnie - człowiek zdaje się być przeświadczony od zarania swoich dziejów o tym, że lepiej już było. W niczym nie zmienia to faktu, że ludzkość nie upadła, pomimo ponurych przepowiedni całych pokoleń.
OdpowiedzUsuń2. Część wymogów uniwersyteckich jest podyktowana potrzebą ujednolicenia programów w różnych krajach, a to dla szczytnego celu wymiany studenckiej oraz "kompatybilności" wykształcenia. Czy to automatycznie oznacza produkcję kretynów z dyplomami? Pozwolę sobie nie odpowiedzieć.
3. System oświatowy ktoś u nas wymyślił - tzn. przeprowadził szereg reform, najczęściej zresztą nie czekając na efekty poprzednich reform. Skutki tego muszą być widoczne, bo inaczej się nie da. A kto jest na stanowiskach, które pozwalają na podejmowanie decyzji w sprawie zmian? Sądzę, że z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że są to ludzie w wieku 50-60 lat, bo młodsi zwykle niewiele mają do powiedzenia w strukturach hierarchicznych. A jeśli tak, to zadajmy sobie proste pytanie: kiedy te osoby decydowały się na studia nauczycielskie? Przykro to powiedzieć, ale w czasach, kiedy nauczycielami zostawały najczęściej osoby z selekcji negatywnej (kto nie nadawał się do niczego, szedł do wosjka, albo zostawał nauczycielem). Skutki tej selekcji widoczne są do dzisiaj. A sensownych zmian w oświacie można się spodziewać nie wcześniej niż z chwilą, gdy te roczniki odejdą ze swych kierowniczych stanowisk.
Pozdrawiam
Nauczanie z wielu przedmiotów służy rozwojowi ogólnej wiedzy człowieka. Czytając artykuły w internecie czy gazecie, słuchając wiadomości w radiu, oglądając telewizję dzięki ogólnej rozumiemy o czym tam piszą czy mówią.
OdpowiedzUsuńCzytając książki i ucząc się o literaturze "co autor miał na myśli", powiększamy zasób słów.
Matematyki nie unikniemy w życiu. Nawet jeśli dana osoba twierdzi, że jest "humanistą", musi umieć liczyć.
"Umysł ścisły" potrzebuje czasami coś napisać czy wypowiedzieć się. Miałam niedawno w pracy do czynienia ze studentem politechniki. Otóż student przyszedł do mnie z problemem, którego nie potrafił wyjaśnić. Z jego wyglądu i gestykulacji wywnioskowałam, że ma problem. Przez około 15 minut zgadywałam na czym polega jego problem, a on tylko potwierdzał lub zaprzeczał. To była najbardziej żałosna rozmowa w moim życiu. Żal mi go było, bo był kompletnie niekomunikatywny. Zastanawiałam się wtedy jak on sobie radzi w życiu. Jak w ogóle dotarł na te studia i jak cokolwiek udaje mu się załatwić.
Kończąc liceum byłam przekonana, że matematyka nigdy mi się nie przyda. Przydała mi się. Miałam matematykę na studiach, a teraz jest mi przydatna w pracy zawodowej.
Nawet w życiu towarzyskim i codziennym potrzebujmy umieć wypowiedzieć się na różne tematy. A jak się wypowiedzieć gdy brakuje wiedzy i słów?
Tylko ostatnio przydały mi się wzory chemiczne żeby zrobić potrzebne mi obliczenia. Potrzebowałam wiedzieć jak się zabarwi papierek lakmusowy przy różnych odczynach. Potrzebowałam wiedzieć kim był Piłsudski, żeby móc odpowiedzieć na zadanie mi pytanie.
Ja także uważam, że wcześniejsze matury były dla uczniów korzystniejsze, bo wymagały nauczenia się pewnych rzeczy, które częściowo były zapominane, ale ogólna wiedza zostawała. Pamiętam ze szkoły, że przy komplentym nieprzygotowaniu się do testu, metodą na chybił trafił udawało mi się rozwiązywać je, co najmniej na ocenę dostateczną. A chyba nie o to w szkole chodzi?
W tym miesiącu miałam wątpliwą przyjemność zdawania matury. Ogólnie jestem zdolną osobą - z gatunku nic nie wie ale wszystko wymyśli. Nie trzeba przeczytać ani jednej lektury, żeby poziom podstawowy i rozszerzony z polskiego napisać całkiem dobrze - bo tutaj wystarczy umieć pracować z kluczem. Z matematyki natomiast najważniejsza jest zdolność logicznego myślenia - dostajemy wzory w tablicach i albo umiemy jego wykorzystać albo zmarnowaliśmy 12 szkoły.
OdpowiedzUsuńNiestety polski system szkolnictwa jest żałosny. Przez całe liceum OGÓLNOkształcące uczmy się szczegółowej wiedzy niepraktycznej i w codziennym życiu i przy szukaniu pracy. Na maturze wymaga się od nas nie wiedzy, ale zdolności znalezienia informacji i wykorzystania jej, czego zdecydowanie NIE uczą w szkole. Jeśli chcemy zdobyć przynajmniej teoretycznie specjalistyczną wiedze na studiach, musimy jednak tą maturę zdać i to z jak najwyższym wynikiem.
A w praktyce, pracodawca będzie od nas wymagał perfekcji w określonej dziedzinie.
Czasami lepiej jest uczyć mniej a bardziej przydatnych rzeczy. Zmiany w programach i wymaganiach szkolnych są najważniejsze, a matura jakoś dostosuje się sama.
Ojej, jak ostatnio stało się modne, takie narzekanie "że w dzisiejszych czasach", usiądzie ktoś znudzony własnym życiem przed komputerem i udaję mądrzejszego niż jest w rzeczywistości, przy okazji obrazi tysiące osób, wyleje trochę żółci i jakby lepiej.
OdpowiedzUsuń"Teraz to każdy ma maturę", a co żal ściska, ze się nie uczyło i nie ma? To jest taka typowa zazdrość człowieka, który nic nie ma, ale do krytykowania innych jest pierwszy
+1 MArzii
OdpowiedzUsuńMatura z j. polskiego faktycznie zeszła na psy. natomiast z pozostałych przedmiotów jest sprawdzianem dość gruntownym .Pomijam tu fakt obniżenia zakresu wymaganych umiejetności w stosunku do lat przed nową maturą. Ale maturzystów jest dziś pewnie z 80% populacji a kiedys ok 40 jak nie mniej. A przeciez ludzie nie rodzą sie dzis inteligentniejsi niż kiedyś
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku syn zdawał maturę . Z angielskiego bardzo słabiutko było przez trzy lata u pani nauczycielki . W styczniu tego roku zdał egzamin TELC B2 zaliczając na 98 punktów. Teraz przymiarka do poziomu wyżej. W styczniu miał 19 lat.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten glos,który mnie-polonistkę podniósł na duchu.Do tej pory myslałam,że nikt "postronny"tego nie zauważa.Od 3 lat nie sprawdzam matur pisemnych,ponieważ to uwłacza mojej godności.Niestety ezaminu ustnego ominąć nie mogę.O jaki stresie przed maturą grzmi się w mediach?To żart.Niestety:(
OdpowiedzUsuńDaruj sobie tę grafomanię - może coś innego idzie Ci lepiej? Na pewno znajdziesz wreszcie jakąś swoją mocną stronę - powodzenia!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze (i jest to niezaprzeczalne), co by można było mówić o "starych" czasach, może nie były one kolorowe, ale jednak więcej się od uczniów wymagało, była jakaś dyscyplina, wiedza miała ogromne znaczenie. I tak widzę tego skutki, bo np.zapytać się dzisiaj jakiegoś licealistę o wiele rzeczy, które już powinien na tym etapie nauki umieć, a on ni w dziób ni w strup-czasami podstawowych rzeczy nie wie( oczywiście nie wszyscy). A większość ludzi starszych, którzy swoje matury pisali już kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu ma dalej bardzo solidną wiedzę i to zazwyczaj na wszelkie tematy (czy to biologia, historia, polski, matematyka,etc.). Myślę, że to o czymś świadczy, niech każdy z tego wyciągnie wniosek. Po drugie-porównajcie sobie nauczycieli teraz i kiedyś- niebo a ziemia! Kiedyś uczeń chodził jak w zegarku, a wiedzę przekazywali ludzie z pasją i przede wszystkim dużą wiedzą (nie wszyscy, ale znaczna większość, bo nie chcę uogólniać), a teraz? Wiem po przykładzie moich dzieci-wystarczy nauczyć się wierszyka na pamięć z polskiego, wykuć parę słówek z jęz.obcego, odpisać zadanie z matmy i 5 gotowa. Wybaczcie, ale tak to nie powinno wyglądać. Nie chcę urazić niektórych dzisiejszych nauczycieli, bo z pewnością można znaleźć paru, którym się jeszcze chce porządnie i z pasją uczyć, ale to już niestety znaczna mniejszość, a i z tą wiedzą to różnie u nich bywa:)
OdpowiedzUsuńPoziom matur jest adekwatny do poziomu profesjonalizmu braci nauczycielskiej i ich poziomu nauczania czyli bardzo mierny. Matura obecna to kpina w porównaniu z maturami lata 70-80 . Ja robiłem swoją w 1975 roku. Lecz nie ma się czemu dziwić. Szkolnictwo rozwalone na łopatki z tysiącami programów autorskich nauczycieli czyli minimum nauczania i z tysiącami podręczników do jednego przedmiotu. Efekt końcowy jest taki że przychodzi do pracy technik mechanik i nie wie co to średnicówka śruba mikrometryczna mnożenie dzielenie bryła to abstrakcja.
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku syn zdawał maturę . Z angielskiego bardzo słabiutko było przez trzy lata u pani nauczycielki . W styczniu tego roku zdał egzamin TELC B2 zaliczając na 98 punktów. Teraz przymiarka do poziomu wyżej. W styczniu miał 19 lat.
OdpowiedzUsuńGorzkie żale jakiegoś sfrustrowanego człowieka.
OdpowiedzUsuńLiczba błędów, nie ilość błędów, maestro.
OdpowiedzUsuńSwietne refleksje. Prawidłowe. Smutne.
OdpowiedzUsuńJa kilka słów nt. zdawalności egzaminów maturalnych.
Z praw statystyki wynika, ze wykres rozkładu punktów w grupie maturzystów powinien być tzw. normalnym, czyli powinniśmy otzrymać krzywą Gaussa. No i jest, ale proszę zwrócić uwagę, że wykres /niemal/ każdego przedmiotu ma charaktetystyczne piki w pozycji 30% punktów. O czym to może świadczyć? Czy aby nie o tym, że jednak egzaminatorzy sprawdzający prace maturalne, pomagają losowi /czytaj: delikwentowi, który normalnie nie zdałby matury/??? Jestem tego więcej niż pewna. To nie może być przypadek. Przeanalizowałam wyniki zdawlności z wielu lat i jest wlaśnie tak jak piszę. To obrzydliwe, kiedy liczy się wynik i zdawalność. Chociaż z drugiej strony, taki chyba jest cel ludzi decydujących o edukacji młodzieży. Chyba tak naprawdę zależy im na wyprodukowania jak największej ilości przygłupów. Ciężkie czasy przed nami…
I po co matura z polskiego inzynierowi powiedz mi frajerze?
OdpowiedzUsuń@Gosia
OdpowiedzUsuńAlbo nie widziałaś tych statystyk tak naprawdę, albo nie wiesz jak wygląda krzywa Gaussa.
CKE podaje dosyć dokładne dane na ten temat co roku m. in. jaki jest średni wynik zdających z każdego arkusza maturalnego i ten wynik oscyluje w granicach 40-60%.
Komentarze osób typu Marzii czy jak mu tam pokazują jak bezkrytyczna jest dzisiejsza młodzież. Zdają maturę bez szczególnego wysiłku, przez studia przelecą, pracę dyplomową kupią,a potem płaczą że nie ma dla nich na dzień dobry pracy za 5000 miesiecznie, bo przeciez maja cholerny dyplom!!
OdpowiedzUsuńWypuści uczelnia setki ekonomów czy specjalistow od zarządzania - a gdzie oni maja znaleźć wszyscy pracę? Wszyscy firm nie założą, a nikt normalny nie zatrudni na poważnym stanowisku człowieka, który ma tylko teorię i znajomość regułek. Słabo mi się robi, jak licealista nie wie kim jest Chopin czy Mozart, ale wyrecytuje bez problemu co zrobiła ostatnio Lady Gaga albo co powiedziała "elokwenta " Sara May.
Maturę zdałem 6 lat temu, jeszcze starą na szczęście. Pozdrawiam ludzi, dla których życie to coś więcej niż doraźne rozrywki i gonienie za kasą.
sprawa sie ma tak ze stara była dla kujonow ktore ryły
OdpowiedzUsuńa nowa dla ludzi myslacych
a autor artykułu kim byl? ciekawe czy nosi okulary i z jakimi grubymi szklami ????
buuuuu
dajcie ludzia życ i wybierac
Komentarz niżej- doskonałe podsumowanie tego co mówię. Dzisiaj maturę zdają typowi przedstawiciele pokolenia JP. Zdają byle jak, ale zdają - statystyka jest zrobiona. Mozna się pochwalić, że mamy miliony wykształconych, którzy poźniej głosują na Tusków obiecujących drugą Irlandię, a w międzyczasie ponarzekają na policję, sąd, znajomych co mają lepiej, a sami niczemu nie są winni.
OdpowiedzUsuń@Endrju
OdpowiedzUsuńZdana tara matura nikogo bogiem intelektu na tle dzisiejszych maturzystów nie czyni, tak jak to próbujesz podkreślić.
Myślę, że wśród starszych takich osób z postawą roszczeniową do otoczenia znajdziesz równie albo i więcej. Z tego, co widzę sam takie wrażenie sprawiasz, dopisując wstawki polityczne. Mylisz przyczynę ze skutkiem.
Stara matura też była kpiną, jeszcze większa niż obecna. Pamiętam przypadek, jak w jednej szkole pojawiły się DWA wypracowania IDENTYCZNE z języka polskiego. Pisane z tego samego gotowca. Nauczyciel zgłosił a z OKE jakiś debil zapytał nauczyciela: "Jak Pani udowodni, że uczniowie odpisywali ze ściągi? Przecież mogli równocześnie wymyślić to samo". Z matematyki była to jeszcze większa kpina: kto był idiotą ten zdawał matematykę: czekanie do 1 g na pierwsze wyjście, wyrzucenie zadań przez okno, godzinę później gotowe rozwiązania i ich dystrybucja. Tak co roku. Wiem to takie matury poprawiałem a dyrektorzy sami organizowali te ściągi. Czasem debile nie wiedzieli, że przepisują rozwiązanie od środka, lub od końca, podając jako wyniki dane z zadania. Zawsze musiałem takie idiotyzmy punktować pozytywnie. Po starej maturze jako matematyk miałem zawsze odruch wymiotny. Teraz poziom jest dla idioty, ale przynajmniej nie ma takiej fikcji!
OdpowiedzUsuńZanim zaczniecie jeździć po nauczycielach to przemyślcie jeden fakt: dawniej około 20% uczniów wybierało się do techników i liceów, czyli klas tzw. maturalnych. Obecnie liczba ta to 80%. To uczniowie nam tak zmądrzeli? Nauczyciele nic z tym fantem nie zrobią, że trafiają do nich uczniowie ZA SŁABI! Dochodzi do tego żenujący poziom w gimnazjach, gdzie dyrektorzy i urzędnicy z kuratoriów za wszelką cenę wymuszają na nauczycielach (zazwyczaj młodych) pozytywne oceny i bezstresowe nauczanie. Nauczyciele odpuszczają bo nie chcą się wykłócać z idiotami, ale efekty widać. Ja dostaję w technikum ludzi bezkrytycznych, nie znających tabliczki mnożenia. Tacy uczniowie przychodzą i oni oraz ich rodzice 'życzą sobie, żeby ich nauczyć matematyki'. Nie dociera do ociemniałych, że po 9 latach nauki wcześniej, coś muszą już umieć, inaczej lipa. Tego samego nie rozumie durny dyrektorek i gromada jego przydupasów, vickami zwana. Dochodzą jeszcze nauczyciele michałków, liczący godzinę za godziną, bo etacik spadnie i nadliczbówki, gdy ja nie przepuszczę zbyt dużej liczby uczniów. Takie realia współczesnej szkoły. Mamy niż, szkoły robią co mogą aby zatrzymać ucznia. Bynajmniej nie konkurują tutaj poziomem nauczania, raczej bezstresowością zaliczania poszczególnych klas.
OdpowiedzUsuńCzłowieku, stara matura nie wiedziała co to OKE. OKE powstało w ramach reformy edukacji po latach 90-tych. Jeśli coś piszecie to godnie z prawdą.
OdpowiedzUsuńDziś mogę z całą stanwczością przyznać, że matura to chłam na 4 kółkach, a takie cos jak ustna matura to kompletne debilstwo
OdpowiedzUsuńJestem tegoroczną maturzystką.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że zdanie matury, szczególnie ustnej zależy od tego, jak bardzo nauczyciel nas lubił, przykład?
Zdałam ustny ang na 95%(mówiłam potocznie, dlatego nie na 100 % -.-), koleżanka, która udzielała się wszędzie, weszła, wydukała coś ledwo zrozumiałe i zdała... Niesprawiedliwość to coś, co najbardziej boli w szkole.
Boję się, że mimo zdanej matury, nigdzie się nie dostanę. Nie jestem głupia, ale akurat wynik na maturze na świadczy o naszym doświadczeniu. Ktoś, kto nie ma pieniędzy, może się walnąć w czajnik i zadać sobie pytanie, czy może iść tylko na kopanie rowów, a ktoś bez powołania czy pasji ale z pieniędzmi, dostanie się wszędzie...Kolejny przykład niesprawiedliwości.
MATURA!!! TO KPINA..PO CO WOGOLE ONA JEST..PRZECIEZ WIDAC JAKI UCZEN PRZEZ 4 CZY 5 LAT STARA SIE W SZKOLE, JAKIE MA WYNIKI..PO TYM POWINNO SIE OCENIAC UCZNIA, PO JEGO OSIAGNIECIACH PRZEZ CALY OKRES..NA TEJ PODSTAWIE POWINNO MU SIE WYSTAWIAC OPISOWA OCENE I NA TEJ PODSTAWIE POWINIEN BYC OCENIANY PRZY PTZYJMOWANIU NA STUDIA..A MATURA TO TYLKO JEDNA WIELKA BZDURA...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że zdawałeś starą maturę - teraz możesz ze spokojnym sumieniem głosować na Kaczyńskiego i państwo policyjne.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku zdaję maturę. Obowiązkowe podstawki były proste - nie wiem jak tego można nie zdać. Za to rozszerzenia są już zupełnie inną bajką. Polecam spróbować napisać dobrą pracę historyczną w ok. 1,5 godziny.
Żeby nie było, że kolejny z pokolenia JP: w tym roku zostałem laureatem jednego z konkursów przedmiotowych, wstęp na wybrane studia mam już w kieszeni, a matura jest dla mnie tylko jakimś sprawdzeniem swoich umiejętności, także radziłbym nie uogólniać następnym razem.
Pierwszą i do tej pory ostatnią ksiązke prawie do konca przeczytałem mając 27lat. Zadnej lektury nie zmęczyłem nawet do połowy. Starą mature zdalem na 4 pisemną i 5 ustną. Skonczylem studia, pracuje w ogromnej firmie i zarabiam naprawdę duze pieniądze, stwierdzam ze poza znajomścią ortografii oraz umiejętnością formułowania w miare sensownych zdan moje 13lat nauki jezyka polskiego to strata czasu. Pomyslec ze moglem to poswiecic na jezyki obce :/.
OdpowiedzUsuńza 15 lat i tak niczym by to nie zaowocowalo, bo po co sie mlodym rozwijac, skoro i tak trafi swoj na swego? ;)
OdpowiedzUsuńMATORE ZDALEM , STODIA SKONCZYLEM WIENC MOGE WALIC BYKI ARZ MILO :D
OdpowiedzUsuńTez w tym roku zdaje mature (jeszcze ustny polski przede mna- co jest kompletnym nieporozumieniem dla mnie-zawracanie tylka i kupa stresu, tyle). Nie wiem jak inni, ja jestem humanistka i dla mnie podstawowa matura z matematyki byla porazka, pomimo tego ze solidnie sie uczylam przez cale 3 lata. Wkurza mnie to, ze znowu cos nam narzucili. Zreszta wystarczy sobie porownac mature w tym roku z poprzednia...szkoda gadac. Co do czytania lektur to
OdpowiedzUsuńrok temu Swietoszka mozna bylo sobie opisac z podanego tekstu. A teraz bylo trzeba dobrze znac tresc Granicy.
Wiec o czym my tu wogole rozmawiamy.... ?
Matura nie odzwierciedla Twojej wiedzy!!!
ha ha maturę?? właśnie widać po Twojej ortografii ;D
OdpowiedzUsuńNie ma sensu porównywać dawnych i obecnych matur. Ja zdawałem w roku 2002. Była końcówka AWS-u i miała już być nowa matura, ale wszyscy się spodziewali, że zwycięży SLD i Łybacka sprawę odwoła, więc wszyscy uczyli się do starej. Tak też się stało. Ale na miesiąc przed maturą polonistka dała nam na próbę do rozwiązania nową maturę (a to była klasa o profilu humanistycznym) i cała klasa bez wyjątku nie zaliczyła.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony... dziś jestem asystentem na wydziale historycznym i widzę jaki poziom ogólnej wiedzy historycznej prezentują osoby, które dostają się na pierwszy rok i z całą pewnością twierdzę, że jest bardzo podobny, ale przed dekadą oblaliby matury z historii właśnie nie ze względu na na właśnie wiedzę, z powodu sposobu przelewania myśli na papier.
Inne ukształtowanie, ale głupotą byłoby twierdzić, że któryś sposób lepszy, czy gorszy. Po prostu inny.
@ Maja z godziny 15:41:37:
Zastanów się trochę nad tym, co wypisujesz... To jasne, że większość (95%?) rzeczy uczonych w szkole Ci się nie przyda. Jaja polegają na tym, że nikt nie jest jasnowidzem by przewidzieć co zawiera się w tych 5%. Ludzie dziś zmieniają pracę po kilka, kilkanaście razy w życiu i prawie nikt nie robi w życiu tego, co spodziewałby się robić kiedy był w pierwszej klasie liceum. A najczęściej robi się rzeczy, których się nie lubi (ja np. w życiu bym nie pomyślał, że będę uczył innych, choćby z tego powodu, że nienawidziłem szkoły, a to moja druga praca po innej, która nie miała nic wspólnego z tym, czym się interesowałem jak miałem 16 lat). Twoje życie pozaszkolne się na dobrą sprawę nawet nie zaczęło... Nauczycielka mogła na pytanie "do czego" mogłaby wzruszyć ramionami i powiedzieć coś brzydkiego, ale jej nie wolno (w rodzaju "obyś się nie przekonał ty taki, a taki"), więc powiedziała "do matury". Nie da się przewidzieć co się przyda, dlatego celem matury po liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCTM jest sprawdzenie wiedzy OGÓLNEJ. Na razie wiesz już tyle, że pewnych rzeczy w życiu na pewno nie będziesz mogła robić, bo skończyłaś już z fizyką. A nie możesz wykluczyć, że staniesz w życiu przed opcją: to, albo kuroniówka
Kiedyś matura to faktycznie była bzdura. Większość maturzystów wszystko spisywala ze ściąg, których każdy miał przy sobie mnóstwo. Nauczyciele przymykali na to oko. Czasem pod szkoła siedzieli studenci matematyki i rozwiązywali zadania dla maturzystów bo tylko oni byli w stanie to zrobić. Dziś przynajmniej każdy pisze maturę samodzielnie. Jest i wypracowanie z polskiego, i matematyka, i język obcy więc wcale nie jest tak łatwo.
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich
OdpowiedzUsuńPewnie każdy z powyższych ma po trochę racji. Prawowałam 10 lat temu na wyższej uczelni, potem zaczęłam pracować w szkole jako humanista. Maturę moją, jeszcze starą, zdałam z matematyki ledwie co, a bynajmniej nie uważam się za debila. Z liczeniem radzę sobie w codziennym życiu, Robię przelewy, rozliczam PITy i jak każda kobieta wydaję więcej niż zarabiam i wszystko się zgadza :-) Tak jak dla inżyniera matura z polskiego jest nieporozumieniem, tak dla humanisty z matematyki.
Teraz mam okazję przygotowywać uczniów do ustnego polskiego. Większość z nich kupuje gotowe prezentacje, pisane przez studentów o żenującym poziomie. Poziom w szkołach średnich spadł, bo polikwidowano zawodówki. Z całym szacunkiem, ale nie każdy jest w stanie skończyć technikum. Wiele osób po zawodówkach miałoby fach w ręku, byliby dobrymi wykwalifikowanymi pracownikami, a na maturę zawsze jest czas. Średnie w technikum są porażające 1,9, 2,1 2,3 - cóż - ale to prawda. Być może nowa reforma, która idzie do średnich szkół (możliwość wybierania przedmiotów, bloków wg zainteresowania) coś pomoże. Oby tylko było lepiej :-)
Pozdrawiam maturzystów starych i nowych, no i psorów też :-)
Zdałem starą maturę dość dobrze, a też nie przeczytałem ani jednej lektury (dosłownie). Trzeba mieć trochę inteligencji, sprytu i tyle. Podpierałem się książkami zapamiętanymi z lekcji, albo przeczytanymi we własnym zakresie, a takowych było sporo.
OdpowiedzUsuńPraktycznie całe liceum przebąblowałem i ślizgałem się z klasy do klasy, a maturę zdałem lepiej niż tzw. kujony.
Co do obecnej matury, to jest ona kpiną, owszem. Ale ona wpisuje się tylko w nurt dominujący w polskiej edukacji, czyli zasada 3xZ: Zakuć, Zdać, Zapomnieć. Na studiach jest tak samo (również na prywatnych, gdyż muszą realizować absurdalny program ministerstwa).
Przecież to kompletnie nie ma sensu i akurat pod tym względem lepsza była stara matura. Co wcale nie znaczy że zdawało się ją ciężej. Właśnie ona była szansą dla ludzi takich jak ja, niepałających uwielbieniem do nauki, ale mających coś pod kopułą. Na obecnej maturze miałbym gorzej, ponieważ nie chciałoby mi się tłuc na pamięć tych durnych prezentacji z polskiego.
Tylko po co komu znajomość lektur?? Zapamiętywanie cytatów, czyli czyichś myśli, nazywacie wyższym poziomem?? Nowa matura nie jest idealna, ale moim zdaniem znacznie lepsza od starej. Stara matura - napisanie pracy na temat zadany przez nauczyciela z lokalnej szkoły. Ile znacie takich przypadków, że ktoś znal wcześniej tematy, dobry znajomy lub jakiś nauczyciel napisał prace, a potem wystarczyło przepisać ze ściągi? I już?? To był ten osławiony EGZAMIN DOJRZAŁOŚCI?? Dzisiaj przynajmniej trzeba się wykazać tym że potrafi się czytać tekst ze zrozumieniem. I napisać krótką prace, bo po co wspomożonemu człowiekowi pisanie tasiemców?? Trzeba umieć pisać krótko, zwięźle i na temat - jak mawiają: "do rzeczy!!" Pozdrawiam myślących.
OdpowiedzUsuńJestem tegoroczna maturzystką i szczerze nie zgadzam się z tym co piszesz. Żeby zdać pisemna maturę trzeba znać lektury bo co Ci z podanych fragmentów jak w zadaniu trzeba się odnieść do całości utworu? Umiejętność pisania też jest potrzebna, bo w końcu ktoś to czyta i punkty za styl się dostaje. I do tego przygotowuje się na lekcjach polskiego. U nas za przepisywanie "gotowców" z internetu od razu 1, więc trzeba się wysilić żeby napisać. Do innych przedmiotów też trzeba się uczyć, nad samą matematyką ile trzeba poświęcić czasu żeby coś zrozumieć, nie każdy ma tak łatwo jak Ty to opisujesz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiestety, nic dodać, nic ująć... jestem wykładowcą uniwersyteckim, polonistą, więc widzę różnicę w poziomie przygotowania studentów
OdpowiedzUsuńZdaj biologię, chemię i fizykę, albo jak wolisz matematykę i fizykę to pogadamy...
OdpowiedzUsuńmoja córka zdawała dzisiaj ustny z polskiego była bardzo dobrze przygotowana wykonła samodzielnie rysunek dotyczący tematu -nie wzbudził ten fakt zinteresowania pań nauczycielek wystarczyło natomiast jedno zadane pytanie przez zakomleksioną !!! nauczycielkę w taki sposób że zbiło ją to z tematu i oczywiście była niska ocena
OdpowiedzUsuńI tak, i nie. zgadzam się, że poziom nauczania odbiega od tego, co można obejrzeć w "Sposobie na Alcybiadesa". Ale jest to spowodowane, wydaje mi się, postępem technicznym (internet, ściągi, telefony komórkowe z internetem itp.). Jeśli chodzi o sam poziom matury, to, odnosząc się do języka polskiego, ustny egzamin jest banalny- przygotuj prezentację. Natomiast pisemny? Moim zdaniem jest trudniejszy, dlaczego? Bo odpowiedzi były sprawdzane wg klucza (przynajmniej w drugim roczniku nowej matury). a cholera wie, czy się w ten klucz wpisujesz. Uczą cię czym jest podmiot liryczny, do kogo się zwraca itp. a koniec końców w każdej szkole uczą inaczej! Dużo można by jeszcze na ten temat napisać. ale wniosek jest jeden: ten kto się chce nauczyć, będzie umiał dla samego siebie. matura chcesz, czy nie chcesz jest przepustką na studia. Ale to rekrutacja właśnie powinna zostać przemyślana przez naszych polityków pod innym kątem. Mnożą się magistrzy od tego, czy tamtego, z wyższej szkoły lansu i bansu. Tytuły to nie wszystko, ale wszystko bez tytułu jest dziś niczym. Dziękuję
OdpowiedzUsuńDo matury przygotowywałem się od "pierwszej klasy podstawówki". Nie przeczytałem ani jednej lektury a jak czytałem to to co mi odpowiadało np. Wojaka Szwejka ,Karola Maya o Winetou i inne ciekawostki. Nie chodziłem na korepetycje. Zawsze byłem tym jak mówił mój tata "na odwal się " I odwalałem . Miesiąc przed samą maturą właściwie przestałem, chodzić do szkoły a chadzałem. Grałem w GTA II i Mafię i inne gierki. Spałem ,łaziłem na ryby bo tak doradził mój kochany staruszek Co masz w bani to w bani masz a w miesiąc życia nie nadrobisz.Mama była spokojna bo wiedziała tylko tyle że zdam lub nie zdam. W tym czasie zaliczyłem Niemiecki na poziomie Goethe Zertifikat C2 (ZOP). Maturę zaliczałem na poziomie łatwym otrzymując max punktów. Obecnie studiuję i dalej chadzam na uczelnie tak jak chadzałem do szkoły na odwal się i jest mi z tym doskonale. Nadmieniam iż wszystkie kujony z liceum nie dostały się na swoje wymarzone kierunki takie jak meneger .
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jaki sens mają te wszystkie dyskusje, dywagacje, licytacje, kto zdawał lepszą maturę: starą, nową, mądrą, łatwą, w ciapki, w kwiatki... Oczywiście, temat podnosi ciśnienie zarówno tym, którzy szukają usprawiedliwienia dla siebie albo dokonują autogloryfikacji własnych dokonań, jak i tym, którym faktycznie leży na sercu troska o poziom intelektualny społeczeństwa.
OdpowiedzUsuńUmówmy się: ani matura, ani dyplom nie jest ŻADNYM wyznacznikiem tego, co człowiek ma faktycznie w głowie. Osobiście cenię znacznie bardziej ludzi, którzy wprawdzie mają średnie oceny, ledwo się prześlizgują przez system oświaty, ale cholera stać ich na to, żeby się włóczyć po teatrach, kinach i opowiadać z pasją o przeczytanych książkach. Co mnie obchodzi, jakimi papierami legitymują się tacy ludzie...?
Trzeba domagać się podnoszenia poziomu oświaty, ale na litość boską - znacznie ważniejsze jest rozbudzanie w ludziach chęci uczestniczenia w kulturze, potrzeby aktywnego uczestniczenia w rzeczywistości oraz krytycznego myślenia o niej. I co tu dużo mówić, główny ciężar w tej mierze spoczywa na barkach rodziców, później nauczycieli, a z drugiej strony - ludzi odpowiedzialnych za kulturę na szczeblu lokalnym i krajowym.
Tym się zajmijmy miast formułować aweryfikowalne stwierdzenia nt. poziomu matury.
Matura z języka polskiego to pisanie pod klucz. Prawda. I bardzo dobrze. I to jest rzecz, która się w życiu przyda - macie tę swoją praktyczność.
OdpowiedzUsuńŻycie bowiem nie opiera się jedynie na poetyckim opisywaniu rzeczy... Ale właśnie umiejętnością komunikowania się z drugim człowiekiem... odkrycia uczuć drugiego człowieka, możliwości przewidzenia reakcji drugiej osoby. I te umiejętności, chcąc nie chcąc, 'przemyca' nowa matura z języka polskiego...
A tak poza tym, to nie przesadzajcie - nie jest tak znowu bardzo trudno "trafić w klucz"... Wbrew pozorom, poza może kilkoma punktami z tego klucza, jest bardzo przewidywalny...
Tegoroczny maturzysta...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się.
OdpowiedzUsuńno coż "styl to człowiek", autor zdaje sie byc idealistą, idealiści w tym świecie mają ciężko..a wracając do tematu z tą maturą to nie ma co się tak produkować jest jedna uniwersalna prawda: nie było dobrze, nie jest i nie bedzie. nie ma co sie rozczulać ze kiedyś był żekomy "poziom" fakt duzo studentów dzisiaj ale co to za sztuka studiować byle gdzie byle co..nic sie nie zmieniło, a jesli chodzi o rozwój człowieka i te sprawy myśle że to zupełnie rozbieżny wątek. Bo co ma chęc samegorozwoju jako człowieka itd do matury prosze przegięcie pozdr
OdpowiedzUsuńps z tym "żekomym" to podpucha żeby nie wyszło że jestem analfabetą(-:
OdpowiedzUsuńZgadza sie. Nie przeczytalem nic poza Sienkiewiczem, a mature napisalem na bdb, w czasach kiedy jeszcze nie bylo oceny celujacej.
OdpowiedzUsuńMatura to bzdura:P człowiek z matura jest taki sam jak człowiek bez niej :) Zreszta w kraju Polskim licza sie znajomosci :D
OdpowiedzUsuńTyle co zdawałam maturę. Powiem tylko jedno, że to, czy ktoś jest matołem siedzącym na "fejsach" i "naszkach" w dużym stopniu zależy od wychowania w domu. Wątpię czy jesteście w stanie zmienić system edukacyjny, ale może przestańcie "pierniczyć"
OdpowiedzUsuńInteresująca wypowiedź. Ciekawi mnie jednak czy zmierzyłeś/zmierzyłaś się chociaż z jednym przedmiotem na poziomie rozszerzonym z tegorocznej matury, lub z poprzednich lat. Poczytaj tematy eseji z historii lub wiedzy o społeczeństwie, a może odechce Ci się mądrzyć przed całym światem, jaki to głupi naród zakwita, sam będąc jego częścią...
OdpowiedzUsuńNie, my nie będziemy Bangladeszem Europy. My się po prostu do niej dostosowujemy. Powiem tak. Moi rodzice mają średnie wykształcenie i często wiedzą więcej niż jakiś młokos po studiach. Sorry, ale reformę w 1999 roku zrobiono byśmy byli tacy jak w zachodniej europie. Efekt? Coraz durniejsze filmy i produkcje gwałcą mój umysł równie mocno jak Kuba Rozpruwacz swoje ofiary nim je uśmiercił. Ale ja się opieram więc zmieniam kanały. Co do sql to nie da rady. Trzeba przez to przebrnać.
OdpowiedzUsuńDrogi Autorze.
OdpowiedzUsuńUbolewam nad własną nieumiejętnością czytania ze zrozumieniem, ponieważ wydaje mi się, że Twój artykuł jest niespójny. Nie wiem czy chodzi Ci o poziom matury wyłącznie z polskiego, czy o skupienie na wynikach, miarodajności ocen czy telewizji Internetowej i jej przekłamaniom. Jeśli chodzi Ci o to wszystko, brakuje mi wspólnej sensownej konkluzji. Zdefiniowałeś jakiś problem, ale gdzie widzisz jego przyczynę? Jakie podejrzewasz, że skutki może przynieść? Czy to wina rodziców (nawet lata temu nie można było polegać na wiedzy wyniesionej wyłącznie ze szkoły), czy władz oświaty (zmiana matury na dokładny system punktowy zamiast mniej obiektywnej oceny całościowej walorów pracy) czy maturzystów (których jednak kształtują oba powyższe oraz wiele innych). Nie każdego zmusisz do miłowania języka ojczystego, czytania wielu lektur odstających od współczesnej rzeczywistości i bycia szeroko pojętym humanistą (w rozumieniu "Leonardo Da Vinci", nie "absolwenta kiepskich kierunków uniwersyteckich). Otwarci ludzie to nie Cezary Baryka, który konspiruje z kolegami w ukryciu u kogoś. Teraz ludzie dyskutują poprzez facebooka i gadu gadu. W naszych czasach każdy znajdzie miejsce dla siebie, a ludzie specjalizują się, żeby współpracując osiągać więcej w szybszym czasie, nie widzę w tym więcej złego niż kształcenie na siłę ludzi wszechwiedzących. Ubolewasz nad tym, czym przestała być matura - świadectwem dojrzałości. Teraz jest trudniej, każdy takie świadectwo musi wystawić sobie sam.
Pozdrawiam.
No dobrze, ładny wpis, ale ciekawi mnie to, że łudząco podobny (by nie powiedzieć taki sam, lecz Twój jest parafrazą) czytałam w POLITYCE. Może trochę inwencji? Zwłaszcza, że jej brak tutaj komentujesz.
OdpowiedzUsuń@ Enka
OdpowiedzUsuń"Tematy esejów", jak już - i nie poprawiam tego złośliwie, ale, niestety, chcąc bronić poziomu maturzystów, właśnie wystawiłaś się na strzał :)
Jeśli wszyscy młodzi ludzie tkwią w rzeczywistości zachwytu nad własną próżnością i lenistwem, to juz lepiej importujmy inteligencję z Chin :)
OdpowiedzUsuńna mature uczylam sie tylko z biologi , przez cale moje życie pzeczytalam 1 lekturę kamienie na szaniec a reszte to strzeszczenia mature zdalam teraz studiuje i kombinuje :)a studiuje zeby miec papier ze skonczylam studia i mam wykształcenie wyższe ...a w zyciu chce pracować w kompeltnie innym zawodzie jak kierunek moich studiów
OdpowiedzUsuńWiecie jaka jest różnica między starszym pokoleniem Polaków a młodszym?
OdpowiedzUsuńStarsze pokolenie w szkołach nie uczyło się myślec i zakuwało na pamięc.
Młodsze też nie umie myślec (bo kto go tego nauczy, ci sami nauczyciele co wcześniej???), ale i wiedzy nie ma żadnej.
Takie jest moje prywatne zdanie jako pracodawcy, który szkołę kończył nie w Polsce (i dodam, że nie w żadnym z "zachodnich" krajów).
Pozdrawiam