Anna pije kawę z gorącego kubka i odstawia go na parapet, nie da się utrzymać. Patrzy na zgięte plecy starowinki, która karmi koty przy drewnianej budce, skleconej z różnych kawałków płyty i sklejki. Rachityczny domek stoi nieopodal, za porwaną siatką płotu. Dwa pręgowane koty siedzą w skupieniu, gdy czarny krąży podniecony. Może nawet są wdzięczne za łatwe i regularne śniadanko? Co kobieta zrobi potem, gdy skończy? Może pójdzie na poranną Mszę? A może już tylko usiądzie przy swojej bułce, serku i gorzkiej herbacie? Zapatrzona w portret męża zatrzyma się nad kolejnym kęsem, z myślą o zbliżającej się, dwunastej, rocznicy śmierci. Potem umyje kubek, włączy telewizor, obejrzy wiadomości i pokręci z niepokojem głową. Z tym samym od lat, bezradnym, współczuciem wobec świata, z którym nic już jej nie łączy. Tylko czas płynie po nic, zaciera wszelkie namiętności, bo wyblakły i uwolniły ją od niepokoju przemijania. Czy jest coś winna światu? Różaniec? Dziękczynną litanię, za wszystko, co było jej dane, z prośbą, żeby ten się jednak opamiętał i już nie zatracał, do czego być może sama się przyczyniła.
Koty? Jedyne stworzenia, którym czuje się potrzebna i płaci za to wysoką cenę. Chuligani rozbijają budę, sąsiedzi wyśmiewają albo szykanują, wyzywają od dziwaczek, opiekunek śmierdzieli. Grożą, że wytrują jej pchlarzy, bo blok jest dla ludzi, nie dla futrzaków i obleśnych bab. Ilu może dopuścić myśl, że starucha była dobrym lekarzem ich dziadków?
Anna przełyka gorącą kawę, trochę parzy usta kolejną dawką i gorzko uśmiecha się na myśl, że to właśnie dziś tak bardzo zobaczyła siebie w babci sąsiadce. Siebie w nieodległej przyszłości, która dopadnie nim się obejrzy. Unieważni obecne dylematy, zniweluje radości i traumy, wybieli wątpliwości i zaczerni wszelką namiętność. Czemu tak zwana życiowa mądrość nie chroni od smutku, którym nasiąka jak gąbka octem? Skąd ponure barwy właśnie teraz, z początkiem wiosny? Gdy kwitną wokół krzewy, a w internecie ciągle tyle zdjęć ze słońcem i bzami.
Tymczasem gdzieś tam daleko mąż popija inną kawę, przyniesioną przez Asię sekretarkę. Może nawet westchnął na widok jej odsłoniętych wiosennie ud, gdy pochyliła się z tacą. Ma prawo, zima była wyjątkowo męcząca, choć dla Anny dosyć wiosenna.
Ciągle czuje na sobie wzrok męża, bynajmniej nie własnego. Ten dawno przestał śledzić jej ruchy, nawet gdy chodzi w najnowszej bieliźnie. Obcy mąż przenika spojrzeniem tak wyczekującym, mądrym i ciepłym, że przyprawia skórę o to miłe napięcie. Wczoraj, pod blokiem, jego oczy jakoś wyjątkowo prosiły: „powiedz, że mam cię pocałować”. Ale nic nie mogła. Odeszła tak szybko jak tylko potrafi, z obawy że mogłaby się rozpłakać. Wie doskonale, nie może posunąć się dalej. Szczególnie teraz, gdy wiosna budzi motyle, gdy miłość niemal pachnie w powietrzu. Anna nie potrzebuje nowego uczucia. Ma męża, spełnia się w pracy, jest szczęśliwą matką dwojga dzieci, nie wolno tego burzyć, nie wolno więcej ryzykować. Choć to takie piękne, jeszcze raz odkrywać zachwyt sobą. Czuć bliskość mężczyzny inteligentnego, z nieco ironicznym poczuciem humoru, z dystansem do siebie i świata, który rozumie intencje, zanim się je wypowie. Zawsze można na niego liczyć, ale nie ma potrzeby wchodzić w jego związek, równie udany i spełniony, równie zaśniedziały w szczęściu. Tak, bo każdy ład i szczęście w końcu pokrywa się patyną, a posiadanie nie daje człowiekowi spokoju, żadną miarą. Czy nową energię zawsze daje tylko dążenie do dobrze znanego i w gruncie rzeczy przewidywalnego spełnienia?
Łzy stanęły w oczach Anny i nie wywołał ich kolejny łyk gorącej kawy. To odchodząca radość, która niosła ją jeszcze miesiąc temu. Bardzo cieszyły długie nocne rozmowy, w których odkrywała swoje dylematy, troski, głębię ducha, jaką otwierał człowiek przychodzący znikąd i nie wiadomo po co. Niosła ją harmonia ducha i ciała, to poznanie nowego, pragnienie pieszczoty, głośne marzenie Tomasza o dotykaniu jej ramion, dłoni, warg. Jeszcze raz w życiu poczuła się upragnioną dziewczyną, gdy rozkwitła kobiecość nie budzi już zachwytu męża. Owszem ma miłość od ślubu, nawet czuje jego pożądanie, ale przecież to takie znane, powszechne, od piętnastu lat niezmienne. Choć szczere, to jakby z obowiązku, pozbawione właśnie tej świeżości.
Czym ona jest? Ułudą? Sekundą raju? Reakcją chemiczną w mózgu, która zniknie z czasem? Anna ochłonęła, bo znowu zobaczyła babcię sąsiadkę. Tym razem wynosiła ciężki worek i po chwili bardzo zmagała się z ogrodzeniem śmietnika. Przez moment pozazdrościła jej starości, która wyzwala od szarpania się z głupawymi uczuciami. Teraz powrócił dziwny wczorajszy smutek.
Poczuła jeszcze raz ten moment, gdy wysiada z jego samochodu i powoli idzie do domu. Łydki drżą, są miękkie i ramiona zwiotczałe ze stresu, a w ustach czuje suchość. Nie może zapanować nad własnym ciałem i tak bardzo chce wrócić do niego, uwiesić się na szyi, ostatni raz. Przecież on tam patrzy, czeka, nie odjeżdża. Ale Anna jest dzielna, zapala światło na schodach i już wie, że nie dała się zwyciężyć cielesności. Wygrał jej ułomny duch, miotany sprzecznościami. I choć powinna cieszyć się zwycięstwem, jest zgnębiona. Przecież zwyciężyła pragnienie, jego i swoje, pokonała pokusę zdrady, była dzielna, wierna, podniosła się z wcześniejszych upadków. Dlaczego zatem nie mogła poczuć zwycięstwa, a zamiast uniesienia przyszła gorycz.
Dziś pije czarną kawę ze smutkiem niedosytu, ostatkiem sił próbuje równać w górę, uwierzyć, że może gorzej smakowałaby kawa ze śmietanką zdrady.
Oj jakie to prawdziwe... Pogratulować dobrej znajomości kobiet...
OdpowiedzUsuńJest pewien okres lub raczej moment w życiu, kiedy zaczynamy myśleć o przeszłości i o końcu, odległym ale nieubłaganym. To moment, gdy chcemy coś zmienić, szukamy czegoś, co swoim działaniem przeniesie nas z powrotem do czasów młodzieńczych – pozwoli zapomnieć o upływającym czasie. Anna chyba osiągnęła ten wiek. Dodatkowo starsza kobieta tylko wzmacnia wewnętrzny niepokój Rozterki życia z jednym facetem i szukanie głębszych uczuć gdzieś indziej to przecież tak dobrze nam znany z życia przypadek. Wszyscy tego doświadczamy. Jednak rzadko staramy się coś zmienić. Czy druga strona – maż Anny - nie czuje tego samego? Zapewne tak. Faceci też dysponują uczuciami. Znudzony widokiem znanych kształtów żony wpada w rozterki na widok nóg sekretarki. Może odzywa się min instynkt zdobywcy – samca, a może to brak okazywania uczuć przez żonę, może stała się kobietą z reklamy jednej telewizji satelitarnych („kupiłeś marchewkę” ).
OdpowiedzUsuńTo dobry tekst widać tu znajomość potrzeb kobiecych. Dylematy małżeńskie tych małżeńskie tak można by nazwać opowiadanie. Proponuję rozbudować tekst. Zapewne znajdzie wiele zainteresowanych tymi tematami czytelniczek.
Upływający czas zapewne "zaciera i zaczernia namiętność "jak pisze autor. Lecz ona jest w każdym człowieku bez względu na płeć i wiek. Negujemy namiętność, pożądanie traktujemy jako coś gorszego i tłumimy w sobie. Bo podobnie jak Annie nie wolno nam burzyć porządku, który budujemy. Ale ja osobiście nie mam złudzeń co do tego, że każdy w swoim życiu w różny sposób doświadczył zdrady. Jesteśmy tylko ludźmi targanymi sprzecznościami i nawet największa mądrość i świadomość swojej cielesności , powściągliwość , nie uchronią nas przed sidłami namiętności.
OdpowiedzUsuńAnna poznała smak namiętności , która dotąd tłumiła czy należy ją za to winić?. Może stała się przez to prawdziwa?.
Piękna konstrukcja, znakomity styl, nawet opisy utrzymane w tonacji nienudnej. Poetycko bardzo, jak zdjęcie w sepii... Trudno zdecydować czy lepiej uwierzyć czy też nie.
OdpowiedzUsuńSzkoda że kobiet pokroju bohaterki będzie z czasem ubywać (sądząc po przekonaniach mojego pokolenia).
Emocje, przez chwilę popłynęły łzy...
OdpowiedzUsuńAle z przyjemnością tu wrócę. Pozdrawiam serdecznie.
Aś