Dawno temu obiecałem sobie, że nie będę zajmował się polityką. Byłem pewny, że dam radę, nie dopuszczę do siebie jej gnojowicy, przynajmniej we własnym ogródku, na który mam wpływ. Nie zatruję sobie i tak niełatwego życia. A dziś poległem i to pod naciskiem Poczty Polskiej. Do wczoraj myślałem, że tylko nie jestem w stanie oglądać migawek telewizyjnych ze spotkań wyborczych i wieców, jednakowo Trzaskowskiego i Dudy. Że nie znoszę ludowych strojów kółek gospodyń wiejskich i chorągiewek młodzieżówek partyjnych za plecami mówców, bo nadto kojarzą się z pochodami pierwszomajowymi, do udziału w których przymuszano mnie od dziecka w podstawówce, a potem w technikum.
Dziś widzę, że coraz trudniej znieść jakiekolwiek doniesienia o tych grzecznych, ułożonych i mieszczańskich chłopcach, którzy gówno wiedzą o życiu szarego obywatela, stojących w szrankach ogłupiania narodu, nieco wyrośniętych, ale ze szkolną kindersztubą, nijakich Ananiaszy, walczących o względy nauczycielki. Tak, rodem z „Mikołajka”, jak ich słusznie określił niedawno prof. Dariusz Kosiński w „Tygodniku Powszechnym”. Patrzę na dwóch pozostałych na teatralnym placu przymilania i kupowania zgromadzonych i rośnie antypatia.
Pierwszego nie mogę słuchać, w tym jego czarowaniu chęcią bycia prezydentem wszystkich Polaków, z zatopioną nutką samozachwytu. W pozornej łagodności i pokorze, siejącego urok miłującego powszechnie, odcinającego się od własnej partii. W umizgach taki on samorządowy i obywatelski, wręcz nie ma jednego szefa jak obecny prezydent, tylko miliony ma szefów i szefowych, którzy zaufali mu oddając głos. Społeczeństwo, które go wybierze jest jedynym jego kierownikiem. Ulega własnemu uniesieniu tak dalece, że przestaje słyszeć śmiech wierchuszki PO, który huczy za plecami aż do zajadów cynicznej radości.
Głosu obecnego prezydenta nie mogę znieść za jawne szczucie jednych Polaków na drugich, za łganie w żywe oczy i obietnice rozdawnictwa powszechnego, godne anegdoty o bacy, co to partii oddawał ochoczo wszystko, z wyjątkiem roweru, bo go mioł. Duda robi to prawie tak bezczelnie jak Morawiecki, zapewniający starszych ludzi, że pandemia się skończyła i mogą iść, głosować na kłamstwo zideologizowane, bo pieprzyć ich zdrowie, gdy głosów braknie i odrywają od koryta.
Ciągle się zastanawiam, na ile złotouści uwierzyli we własne słowa, w legendę obłudy, którą wylewają tak intensywnie na coraz nowsze potrzeby? Uciekam od tego jak najdalej, ale dopada, osacza i uderza z najmniej przewidywanych kierunków, zapewne wszystkich nas podobnie, aż do mdłości, dziś ze strony Poczty Polskiej.
Kilkanaście dni temu trafił mi przed oczy cytat ze słów Jana Nowickiego, legendarnego aktora, który w prosty sposób przypomniał, na kogo skazana jest dziś Polska, nawet ci, którzy tak w niego wierzą, powinny liczyć się z tym, że: To na swój sposób geniusz. Proszę zwrócić uwagę, jaki ma wpływ na ludzi. Przeciągnął na swoją stronę masy, posługując się bardzo prostymi środkami. Nienawiść, strach, konflikty, przestępstwa, nielojalność – wykrzesał z ludzi wszystko, co złe i potrafił wykorzystać. Ci, którzy go zdradzili, teraz mu służą, nie powiem, że cieszą się jego zaufaniem, bo on im z pewnością nie wierzy, ale przydają mu się.
Słowa wypowiedziane bez wielkiej urazy i żalu, nawet z pewnym szacunkiem wobec inteligencji samozwańczego wodza. Dotyczą człowieka skrzywdzonego. Starego kawalera, który nawet, jeśli widzi własną śmieszność, przekonuje, że rodzina, to kobieta, mężczyzna i dzieci jako ponadczasowa wartość. Świetnie udaje wiarę w niezłomne przesłanie i jedynie słuszną rację stanu. To człowiek emanujący dumą z kupowania społeczeństwa za jego własne pieniądze, gdzieś po kątach prychający sarkazmem zdumienia, że tak łatwo idzie pociągać za sznurki wybranych marionetek, gotowych za stołek utopić własną matkę w misce pandemii. Przepełniony cynizmem i wstrętem wobec każdego, kto myśli inaczej i przeszkadza w realizacji irracjonalnej zemsty, co widać nieustannie w zapiekłym grymasie twarzy. Domaga się bezkrytycznego poddaństwa suwerena, tyleż wylęknionego wobec świata, co dającego się urobić - jak przysłowiowa plastelina - wzbudzaniem najgorszych instynktów, płynących z poczucia zagrożenia i relatywizmu współczesnego świata. Słowa Nowickiego, w zestawieniu z siłą rujnowania demokracji przez rządzących, jak nigdy dotąd zachęcają do uczestnictwa w wyborach.
Gdy dziś dowiedziałem się, że Poczta Polska roznosi wraz z rachunkami i listami ulotki straszące Trzaskowskim i czarnym pomorem kraju, gdy wygra i zostanie prezydentem i gwarantujące raj i zbawienie idące z Dudą, wiedziałem, że milczeć już nie mogę i nie chcę. Dotąd gnojowica polityki sięgała aksamitki pod szyją, od dziś wlewa się do ust. Chyba nie da się bardziej upodlić narodu mazaniem gównem przeciwnika w wyborach na oczach nas wszystkich. Powiedzieć, że to podłe, to naprawdę niewiele powiedzieć. Ale nie to jest najgorsze. O wiele bardziej bolesny jest poziom pogardy dla społeczeństwa. Skoro można posunąć się do tak plugawych ruchów w determinacji trzymania się stołka, to już można posłużyć się każdą metodą rujnowania demokracji.
Tym razem nie jestem pewnie odosobniony w poczuciu determinacji. Jak całe rzesze rodaków, mających wolę i odwagę decydować za siebie i na własną rękę, muszę, pragnę, potrzebuję oddać głos wielkiej rozterki. Jeszcze bardziej przeciw niż w minionych trzech dekadach. I taka jest być może nasza karma, że zawsze trzeba to robić bez większej wiary w sprawczą moc jakiegoś kandydata, ale przeciw temu niebezpiecznemu i sił cynizmu i pogardy dla własnych rodaków za nim stojących. Mam dość wysysania resztek dobra tego kraju przez wściekłą postać, która za nic ma wolność, tolerancję i nieustannie nakręca ludzi pogubionych, odrzuconych, zaniedbanych lub zwyczajnie słabych, czasem cwanych, choć głupich.
I tylko ilość tych ostatnich mnie przeraża. Nieznajdujące odpowiedzi pytanie: co doprowadziło do masowej nijakości mentalnej w tym kraju? Jaka siła wygenerowała ogromne ilości umysłów zdolnych jedynie do sycenia podstawowych potrzeb: nabrać się, nachapać, zagarnąć pod siebie? Czy da się wiecznie zwalać na biedę komuny? Na sowietów i faszystów, którzy wymordowali skutecznie inteligencję z jej misją i ostatecznie dopuścili do głosu umasowionego chłopa i robotnika, pozbawionych etosu społecznego i poczucia dobra wspólnego? Trzeba ciągle sięgać do rozpasania Rzeczypospolitej szlacheckiej? Do rozbiorów? Czy zwyczajnie postawić na lenistwo duchowe i intelektualne ostatnich trzydziestu lat? Na obrastanie w przedmioty, konsumpcjonizm i prymitywną rozrywkę, które zagospodarowały bez trudu umysły społeczeństwa? Frustracja czy radość życia dla prostych przyjemności? Czego tu jest więcej? Co działa tak silnie, że można wcisnąć tak obrzydliwe ulotki własnym ziomkom kpiąc z ich poziomu umysłowego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz