- Dobra miejscówka, bardzo dobra, nie wiedziałem, że mają tu taki ukryty stolik.
- Trochę blisko kibla.
- Lepsze to niż młyn wyprzedaży. Jest szansa, że tu akurat nie dotrze kwik nabywców. Oszaleć można! Chwili ciszy, tylko ten jazgot z głośników. Inaczej byśmy to zaplanowali, ale przypadek nie wybiera.
- Może i lepiej, w tym zalataniu nie byłoby szans na spiknięcie.
- Dobry wieczór, menu dla panów, coś do picia na początek?
- Słusznie, dziś prowadzimy, dobry wieczór, to może dobrą, aromatyczną herbatę, macie?
- Mamy. Pyszna, polecam, z pomarańczą, goździkiem, rozmarynem, podać dwie?
- Tak, poprosimy, a za chwilę coś do jedzenia wybierzemy.
- Oczywiście.
- No to jak z tym Noblem? Co myślisz, należało się?
- Politycznie trafiony. Idealnie. Pod włos rządzącym. Raz, że kobieta, dwa: z dredami. Trzy: akcenty na ekologię, feminizm, wielokulturowość. A i zaraz będą kręcić, że tak do końca nie wiadomo, czy ona Polka. Mnie się to nawet podoba. Szwedzki komitet zagrał na nosie ekipie smutno nam rządzącej i okej. Może specjalnie to zrobili? Choć sama narracja artystycznie dupy nie urywa. Albo to nie moje klimaty, po prostu.
- Czy to jeszcze proza? Nie wiem, też się trochę gubię, raczej pogranicze eseju, może wartość sama w sobie? Na początku oskarżana przez krytyków o wtórność, pisanie przebrzmiałe w formie, ale fakt, szacunek się należy. Kobieta szła swoją ścieżką, nie oglądała się na opinie, no i tytan pracy. Nagroda należała się jak psu zupa, jeśli nie jej, to jakiemu dziś Polakowi? Ty widziałeś, z ilu źródeł czerpie w tym pisaniu? Z jakich opowieści świata i historii płyną inspiracje? Cholera, ona musi czytać więcej niż naukowiec i to na okrągło!
- Są tacy, co mówią, że jakość przekładów decydowała. Ma szczęście do dobrych tłumaczy, którzy lepiej przekazali niż autorka napisała. Polska zawiść? To może weźmy shoarmę z podgrzybkami, brzmi nieźle, co?
- Ciekawe, co na taką Arab by powiedział albo Turek, pewnie nie widzieli podgrzybka na oczy. Ale pamiętaj, że tego nobla poprzedziło jednak kilka nagród europejskich, może naprawdę zasługa tłumaczeń?
- Panowie zdecydowani? Co podać? Tak… bardzo dobry wybór, zapewniam, to ostatnio nasza specjalność, podgrzybki super, jakby prosto z lasu, do tego frytki czy ryż?
- Z ryżem, dwa razy, potem zastanowimy się nad deserem. A herbata naprawdę świetna. Jeszcze po jednej prosimy. Długo poczekamy na tę shoarmę?
- Tak około dwudziestu minut.
- Dwadzieścia? Przy pustym lokalu? A jakbym miał ochotę na zupę cebulową?
- Od ręki podam.
- Pan poda. A ty w ogóle czytałeś tę Tokarczuk, tak uczciwie, od początku do końca?
- Nie powiem, że wszystko, ale kilka książek z różnych okresów i to na długo przed Noblem. Tylko miałem kłopot, choć doczytywałem do końca, więc ministrem nie zostanę. Nie powiem, żeby mnie porywała. Nie skłamię, że dużo zapamiętałem. Tyle że mnie w ogóle nie po drodze z prozą kobiet. Poezja, esej, bardzo proszę, ale powieść czy felieton? Sięgam i owszem, a jakoś za cholerę skupić się nie mogę.
- Ale że nudne? Bo jak chwyciłem kilka jej wywiadów, przeczytałem Biegunów ostatnio i to jej pisanie, to jakieś takie infantylne jest. Zdania porozciągane w różnych kierunkach, sztucznie. Trochę to takie mętne i dygresyjne za bardzo, one są estetycznie przegadane. To ja, stary, też jednak mogę takie rzeczy. Nie dla sławy, rzecz jasna, ale w tej sytuacji nie mam oporów pisać sagi wizyjnej. Piąty rok walczę i się kurwa głowię, czy ktoś to zrozumie, ogarnie? To ja teraz, po takim noblu, złapałem luz z szóstą książką, z założenia nie pod rynek. Jaśniej patrzę. Może i u nas przyjdzie czas na więcej niż kryminały i wypierdy kucharzy? A propos, czemu ty tak szybko wpierdalasz? Spieszysz się gdzieś? Taki głodny jesteś? Nie mówiłeś.
- Normalnie jem, o co ci chodzi? Kelner przyniósł, gadasz, to jem. Zwyczajnie, żeby nie stygło. To takie dziwne jest? Smaczne te grzybki i sosik z kurczakiem.
- No może ja po tej cebulowej wolniej, gorąco mi się zrobiło. Tylko surówek zawsze tu skąpią, jak w fastfudzie, ale policzą jak w restauracji. Dzisiaj ty płacisz czy ja?
- Tak, z bibliotek też znika. Potrzymają i zwrócą. Do końca nie przebrną, przynajmniej ci z ducha "wypada przeczytać". Nic dziwnego, media, internet, to jest siła i podpowiedź. Była szansa na prezent gwiazdkowy, to brali. Nawet z wyższej półki niż szalik w bałwanki i bokserki z Rudolfem. Nie dziw się, wymarzona pora z tą nagrodą. Że obdarowany nie zajrzy między okładki? A komu to przeszkadza? Co za różnica, czy na darmowej grupie oddasz piżamę w Mikołaje, slipy w renifery, czy dzieło noblistki? A jak nie, to choćby na Allegro wystawisz, zamiast żelu pod prysznic cztery w jednym.
- Trzy w jednym widziałem: gęba, włosy i body, ale cztery?
- Córka mówi, że jak dla facetów, to i do mycia auta się nada, ale bez felg. To co? Pociągniemy chyba po brownie do kawy?
- Ja tylko kawki się napiję, a ty cebulowej nie jadłeś, to ciasteczko się należy. Myślisz, że nie przeczytają, nie zabiorą się nawet, jeśli w domu mają?
- Tam nie znajdą klasycznej fabuły, wartkiej akcji, zaraz poczują, że "dziwne te książki" i spod strzechy wymiotą. Jest obraz, treść, rozważanie, dygresja, tam są przejścia w czasie, w przestrzeni, powrót, nic dla fana Adamczyka, Grocholi, Wiśniewskiego i Patryka Vegi.
- Dlatego wspomniałeś, że masz z nią kłopot?
- Jajcarz, widzę, z kolegi. Kłopot to będzie miała sama autorka. Publisia zapomni w miesiąc najdalej, ale ciszy na pisanie, to ona długo nie znajdzie. Szczerze współczuję. Wyobraź sobie wszystkie telewizje śniadaniowe świata, które ją zamęczą. Uniwersytety, festiwale, kluby, fundacje ratowania Ziemi i sarny z lochą, przez rok przeorają jej psychę tak, że długo będzie tęsknić do skupienia. Ja to w ogóle mam kłopot z pisaniem kobiet. Za bardzo na emocjach grają. Kocha nie kocha, szczęście albo jego brak, rozpacz albo terapia, zawiedziona albo odzyskana, miłość albo nienawiść, zdrada vel uniesienie! Za daleko od intelektu chodzą, zupełnie jak po sklepach w galerii, nie zauważyłeś?
- Ale co ma sklep do pisania? Ten ryż jakiś kurwa niedogotowany jest, zimny.
- Mówiłem, że gadasz zamiast jeść! Jak co mają zakupy? Pomyśl. Ty jak idziesz po spodnie, to trafiasz do Rossmanna? Pójdziesz do apteki czy CCC, bo dżinsów szukasz? Kobieta idzie bluzkę przymierzyć i jak nic wyląduje przedtem w Yves Rocher, bo ma kupon rabatowy i zahaczy o Ryłkę, bo szpilki ładne na wystawie. Wittchena zaczepi, bo portfel dla dziadka na marcowe imieniny można obejrzeć i jeszcze zaskoczy do Yes, kolczyki zobaczyć dla cioci Stasi, bo za pół roku urodziny. I wyjdzie bez bluzki po trzech godzinach. A ty wsiadasz do auta w nowych portach najdalej po dwóch kwadransach i ruszasz do swoich spraw. I tak jest z prozą męską, ma plan i racjonalnie zmierza w konsekwencji do celu. A kobieca biega jak ze sraczką we wszystkie strony i nagle się wypróżni jakąś łezką szczęścia albo niespełnienia. Zaraz potem szuka nowej emocji, równie pustej, co chwilowej.
- Jest w tym jakaś racja. Kobieta, to jest zupełnie inne stworzenie, nie do pojęcia dla faceta. Weź zobacz, jak kręcą je te kwiaty cięte, kumasz to? Przynosisz badyle za ciężką kasę, a przecież one zaraz pierdolną płatkiem w parapet! No kurwa, stary, umieranie roślin im fundujesz ku radości, czaisz?! Na ich własnych oczach padną, smród zgnilizny z dzbana nosa sięgnie, a ty jeszcze na rycerza wychodzisz! Takie obrończynie życia, wielbicielki natury, a za konanie wiechcia, gotowe księcia w tobie zobaczyć. Jaki facet ogarnie to na trzeźwo? … że jak mówiłeś? Ty dziś płacisz? To ja napiwek daję! Wołaj tego przepracowanego, co zapomniał o łyżce do cebulowej.
super
OdpowiedzUsuń