- Pracować po to, żeby być lepszym. A pieniądze i sukces same się do tego przykleją.
Zastanawia mnie, ile osób doczytałoby do końca wywiad, który tak by się zaczął? Może na szczęście dla wywiadu rzecz tak się kończy, a zanim wściekniemy się ostatecznie, możemy żałować co najwyżej straconego czasu. Podejrzewam, że na tak postawioną tezę o sukcesie i pieniądzach w pracy, wielu pracowników firm, korporacji, hipermarketów, biur, urzędów z radością obdzieliłoby wypowiadającego takie mądrości wiązanką malowniczych epitetów. W najlepszym wypadku, bo w gorszym? Wdeptaliby w błoto papier czytanej gazety i napluli w kieszeń redaktorowi dopuszczającemu podobne niedorzeczności.
Każdy człowiek, który na co dzień doświadcza, czym jest praca w zespole, dziale, wydziale, praca z zachowaną hierarchią, w której są przełożeni i podwładni, wie, że macierzystą firmę najmniej obchodzi, czy pracujesz po to żeby być lepszym, a najwięcej, czy wyrabiasz się z ilością zadań, których raczej przybywa niż ubywa. Najpewniejszą zaś miarą sukcesu na co dzień bywa prawda ukryta w prostej maksymie: jak cię nie opierdolili, to jakby pochwalili.
Gdy opadną pierwsze emocje, w finale lektury tak błyskotliwej wypowiedzi, można wybaczyć złote myśli ich autorowi, bowiem czytający przypomni sobie, że bohaterem rzeczonego wywiadu (Zwycięzcy myślą inaczej, „Duży Format”, 02.12.2010) jest trener personalny, cokolwiek to znaczy. A znaczy to, między innymi, tyle, że jest to człowiek należący do grona przedstawicieli dosyć modnego wolnego zawodu, który stosunkowo niedługo funkcjonuje na rynku pracy.
Co robi taki trener personalny? Zwykle ma swój autorski patent na tworzenie kreatywnych pracowników i robi wiele, przynajmniej w swojej własnej ocenie. On ma przede wszystkim świetne samopoczucie, a poza tym trenuje, szkoli, wiadomo, uczy nas, zdradza sekrety, jak być lepszym najemnikiem. Pracownikiem otwartym, kreatywnym, oddanym celom organizacji, czyli uczy nas jak wcielać w życie piękne, górnolotne hasła zaczerpnięte z pięknych podręczników, poradników i notatek autorstwa teoretyków pozytywnego myślenia, działania i kreowania rzeczywistości, czyli zamieniania w matrix tego, czego na co dzień nie dajemy rady ubarwiać, zmęczeni choćby powtarzalnością zajęć, napiętym harmonogramem działania, ilością spraw do załatwienia, czy telefonów do odebrania. A zamiana w matrix pracowniczego znużenia czy wypalenia, zaczyna się od prostych i jakże proroczych porad. Taki Pan Brzeziński z wywiadu (zapewne as wśród trenerów, skoro go wpuszczają na łamy Wyborczej), podpowie nam i bez konieczności chodzenia na drogi trening, że: Ludzie, którzy noszą zegarek tylko do mierzenia czasu, są wymierającym gatunkiem, bo urządzenie, które ma tylko jedną funkcję, jest zbyt mało efektywne i marnuje miejsce. Albo jednym pociągnięciem intelektu wzmocni w nas wyblakłą motywację do kreatywnego działania mówiąc, że wbiznesie liczy się efekt działania, a nie ciężka praca. Nawet jak nie ma wakatu, a człowiek się wykaże, to firma mu miejsce pracy stworzy. Szkoda tylko, że nie podpowiada jak w ogóle wejść do firmy, która nie ma wakatu, nie tylko żeby się wykazać, ale żeby przedstawić CV zanim wyląduje w niszczarce. Zapewne i na to pan trener z wywiadu ma patent, skoro propaguje mądrości w duchu: Najcenniejszą rzeczą jest teraz książka telefoniczna w komórce i liczba ludzi, z którymi jesteś po imieniu.
Jak powszechnie wiadomo: im więcej ludzi znasz po imieniu, tym więcej masz świetnych pomysłów na karierę, kasę, sukces. Nie straszny ci kryzys, bo on w ogóle nie istnieje. Stracisz pracę? Co z tego? Pan trener personalny ma silną motywację i jest gotów przekonać, że wszyscy Polacy to wielka rodzina wspaniałomyślnych altruistów, kochających braci, doceniających otwartość, marzących o tym, żeby przyczynić się do sukcesu bliźniego, z którym są po imieniu. Odrzucą nawet swoje ambicje zawodowe, finansowe, a także wszelkie cienie rywalizacji, bo radość bliźniego, odnoszącego sukces dzięki byciu z nim po imieniu, jest ich domeną i celem życia.
Im dłużej czytałem wywiad z panem trenerem, tym mocniej narastało pytanie, po co wpuszczono pana Miłosza na łamy Wyborczej? Żeby pokazać kuriozum? Ciekawostkę socjologiczną? Czy też udowodnić, że jego matrix może rzeczywiście kogoś wspomóc? Kto kupuje produkt takiego majstra? Czy nie jest tak, że usługi magików tej miary, to nie jest kwestia rzeczywistych potrzeb, ale moda na udowadnianie za wszelką cenę, że szkoli się pracowników, a firma dba o ich rozwój, bo to ładnie wygląda na stronie internetowej i w ogłoszeniach rekrutacyjnych?
Gdyby jednak spojrzeć na to od strony pracowników niektórych sektorów, szczególnie korporacji, okazałoby się, że otrzymują nakaz uczestniczenia w szkoleniach miękkich, bo firma ma gigantyczny budżet szkoleniowy, który zostanie uszczuplony, jeśli go nie wykorzysta. Ludzie są zamęczani szkoleniami, które nic nie wnoszą do ich pracy, no może poza mielonymi frazesami i frustracją, płynącą z konieczności odłożenia obowiązków na czas szkolenia. Potem chętnie odreagowują to na trenerze, choćby robiąc zakłady, kto pierwszy wyprowadzi go z równowagi. Tyle, że niektórzy z nich są bardzo asertywni, jak bohater wywiadu, bo po ściankach jego matrixu ścieka wszelka informacja z zewnątrz, choćby próby protestu prowadzącego wywiad.
I może właśnie dlatego czytelnik znajdzie przyjemność, nieco sadystyczną, w punktowaniu pana trenera. Jego tezy o naszej rzeczywistości zewnętrznej dopraszają się wręcz pstryczka w nos. Co innego może przyjść do głowy czytającemu, gdy widzi, że każdy powinien mieć szansę przyjść do pracy po to, żeby popracować na ocenę dostateczną i iść sobie spokojnie do domu, gdzie poświęca czas temu, co budzi jego ciekawość. Piłce nożnej, rodzinie, książkom, modelarstwu […] Czemu niby mają być gorsi? Też są super. Podług logiki tej wypowiedzi ludzie posiadający po pracy pasje, mający rodzinę, wykonując swoją pracę zawodową mogą otrzymać tylko ocenę dostateczną. Co to znaczy? Skoro masz dom i pasję po pracy, nie dajesz z siebie 100% w pracy? To zbyt prosta zależność jak na trenera personalnego, skoro nie dopuszcza szerokich potrzeb i zainteresowań pracownika, który jednakowo spełnia się w pracy zawodowej jak w hobby, bo to przecież też jakoś świadczy o jego kreatywności.
Jedno jest pewne przy trenerach tej miary: pracowników kreatywnych nie przybędzie żadnej firmie, ale będą one mogły z pewnością zapisać błyskotliwe tytuły zrealizowanych programów szkoleniowych. Udowodnią sobie i światu jak bardzo rozwijają pracowników, poprawiają wydajność i ulepszają organizację pracy. Wiadomo, my Polacy lubimy sielanki i dobry PR.
Na mój gust to nie tyle nie zrozumiałeś przekazu, ile wybrałeś z niego punkty za które kolesia możesz punktować i jazda.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że na pytania, przy których jak twierdzisz nie ma odpowiedzi, te odpowiedzi są jasno i wyraźnie napisane!
"Jak ktoś chce, to szuka sposobu, jak nie chce, to szuka powodu."
Jak sobie trener chce zarabiać, to jego wola. Jak znajdzie takich co mu zapłacą, znaczy że ma co robić.
Może i firmy robią sobie świetny PR. Jest też gremium firm które chcą pracowników nie do myślenia, ale do bycia. Taki ma przyjść na 8 godzin, podpisać listę, a my inkasujemy od klienta zewnętrznego 4000 euro miesięcznie za to że polak pracuje dla norwega. I tak też jest dobrze.
Moim zdaniem wybrałeś z treści tylko to, co miałeś ochotę skrytykować. Co z plusami, jakieś opinie na temat, czy jest to stek bzdur i zero racji?
Jeśli twój post nie jest giga ironią i wierzysz w to co napisałeś, to bardzo nie dobrze.
OdpowiedzUsuńPo to jest ten artykuł aby pokazać MOŻLIWOŚCI, a nie reklamować, czy promować. Jeśli tak to traktujesz, oznacza że nie jesteś wolnym człowiekiem.
W artykule w GW zostały poruszone tematy bolące, jak brzydki system nauczania, czy kosmiczne podejście.
a swoją drogą, powinieneś wyłączyć wyswietlanie maili, bo spamboty ciągle chodzą.
Trenerzy oprócz trenowania i przekazywania bzdur nie potrafią wiele.Mieliśmy takiego "cudaka" ,który nas pracowników sprzedaży uczył technik sprzedawania ,ale sam nic nigdy nie sprzedał.Ten co naucza innych ,sam niewiele poza pustym gadaniem nie potrafi nic pożytecznego zrobić.
OdpowiedzUsuńZgadzam się a autorem w 100%
OdpowiedzUsuńGeneralnie do nie dawna pracowałem w dużej korporacji na stanowiskach managerskich i faktycznie organizowano dużo szkoleń o rożnej tematyce (przeważnie dotyczące sprzedaży) ale muszę się zgodzić z Autorem co organizowania szkoleń na siłę które wynikają z tego ze są spore budżety na szkolenia, meetingi, eventy, które trzeba tak wydatkować żeby zabudżetować podobną kwotę na przyszły rok, ot i cała filozofia!
OdpowiedzUsuńSwoim wywodem pokazujesz typowe ograniczone myślenie większości Polaków. Jeżeli masz znajomości (dobre znajomości), to problem braku pracy w trakcie kryzysu nie istnieje. Jeżeli nie kształcisz się (nie czytasz mądrych książek, podreczników itd), to nie dziw się, że dla swojego pracodawcy jesteś niewiele wart(-a).
OdpowiedzUsuńSkąd to wiem? Bo jestem tym, który stoi po drugiej stronie i sam wiem, że osoby ambitne i wyróżniające się, osoby które dają z siebie wszystko ciągnę do góry po drabince. Po prostu opłaca mi się to.
Potwierdzam, tak faktycznie jest. Pracuję w wielkiej korporacji, jestem gruntownie wykształconym inżynierem/politechnika 2 kierunki/ magistrem też. Finansowo jest OK ale ta zmora to przekleństwo zawracania mi dupy jakimiś głupotami w stylu bądź dobrym managerem, bądź dobrym kierownikiem bądź dobrym sprzedawcą itp itd. a gówno to mnie obchodzi - do niczego mi to w pracy nie jest potrzebne. I znam odpowiedź na to dlaczego nas się zamęcza tymi durnotami. Ludzie którzy kierują takimi korporacjami są w Polsce z układów, nie mają zielonego pojęcia o profesji nawet jak kończyli studia techniczne to nigdy nie uprawiali zawodu więc męczą nas tym na czym niby się znają, czyli marketing, zarządzanie nie wiadomo czym relacje bez relacji jak premiować - tylko nie ty dzielisz premie :))) , kodeksy "etyki" - ich to oczywiście nie dotyczy itp itd... natomiast jak chcę pojechać na specjalistyczne szkolenie/wysłać podwładnego/ czy kupić literaturę techniczną to oczywiście na to pieniędzy nie ma !!!
OdpowiedzUsuń---> jeśli była kasa do wzięcia
OdpowiedzUsuńto znalezli się tacy
co po nią łapy wyciagnęli
reklama "dzwignia handlu"
ale i świetny sposób
na wypompowywanie firmowej forsy
dla wszelkiego rodzaju pociotków
lub "towarzystwa politycznego"
które pryncypała na stanowisku utrzymuje
"szkolenia" pełnią tą samą rolę
i najmniej ważne
na jaki temat knfabuluje prelegent
ważne by w dokumentacji przepywu forsy
wszystko sie zgadzało
jeśli myślisz inaczej
toś ... frajer
którego wcześniej czy później odstrzelą
[ la_linea ]
Ten artykuł (blog) to według mnie dopiero wstęp do szerokiego tematu absurdów związanych z pracą, zatrudnianiem, wymogami wobec pracowników czy kandydatów na nich. Żeby to zgłębić to pewnie nie starczyłoby miejsca na serwerach na zapisanie tych wszystkich głupot i idiotyzmów które nas otaczają. Cieszy za to fakt, że są ludzie którzy to widzą i piszą o tym. Daje to chociaż promyk nadziei, że głupota nas nie zaleje całkiem. POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńPoruszyłeś ciekawy i ważny temat, jednak wyciągasz z wielu zdań z tego wywiadu bardzo pochopne i jednostronne wnioski. Mam wrażenie, że dobrze by Ci zrobiło przeczytanie tego wywiadu jeszcze raz i na chłodno przeanalizowanie Twojego posta.
OdpowiedzUsuńPiszę to bez żadnej złośliwości i z dobrymi intencjami. Bo z jednym się zgodzę - szkolenia są często zbitką górnolotnych haseł i tanich chwytów motywacyjnych. Ale Twój wywód w niektórych miejscach aż się prosi o polemikę. Jak będę miał później trochę czasu, to napiszę parę przykładów, co wzbudziło mój sprzeciw.
Pozdrawiam
Nie chcesz przepłacać za kredyt to zapraszam tu > http://superkredyt.ebroker.pl/centrum-oszczedzania.html . Każdy kredyt przez internet tańszy o 30%. (hipoteczny, gotówkowy, samochodowy). Porównaj i wybierz w dwie minuty najtańszy kredyt w Polsce ,bez uciążliwego wędrowania po bankach.
OdpowiedzUsuńCzytałam ten wywiad i zgadzam sie z opinią, ze wybrałeś wypowiedzi, które łatwo skrytykować. Nie zgadzam sie z niektórymi opiniami Pana Od Zwycięzców, ale mial wiece cennych uwag. Szczególnie dotyczących naszego sposobu myslenia, który punktuje pracę samą w sobie, polegającą na przesiedzeniu konkretnej liczby godzin, wyprodukowaniu jak największej liczby dokumentów i prezentacji. Owocuje to wieloma wykonywanymi nieśpiesznie (a jak!) działaniami, które nie służą tak naprawdę niczemu. W trakcie pracy nikt nie zastanawia się po co, tak naprawde, daną czynność wykonuje. Jednocześnie spoglada się spode łba na osoby, których działania są celowe, przez co lepiej zorganizowane i znacznie okrojone. Tacy błyskotliwcy (owszem, o sobie mówię) stają się firmowymi obibokami, nie zawsze rezultaty świadczą same za siebie. Wszędzie tak jest?
OdpowiedzUsuńMialem kolege na studiach, ktory aktualnie jest trenerem personalnym. Ciezki przypadek, ale w tlumie zginal, bo studiowalismy na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Mial ksywke Globus. Zaliczal egzaminy dzieki dobrym relacjom z kadra profesorska: "Pan Profesor wybaczy, ze nie wiem, ale pracowalem nad zbieraniem danych dla P.Psora badan." lub nawet "To nie miesci sie w kregu moich zainteresowan" i inne filozoficzne brednie. Dosc powiedziec, ze juz na studiach zaczal nauczac niczym Mesjasz. Bylem na jego wykladzie jedynie raz, kiedy odslanial arkany synchronizacji telefonu komorkowego i kalendarza w Outlook'u. A poniewaz cenie swoj czas i interesowalem sie konkretnymi tematami (a owszem, taki tez sa na uczelniach ekonomicznych, np. controlling), wiec po paru minutach wyszedlem. Nie dalem sie zainspirowac tym, bo w mlodym wieku pamiec mam dobra, maly kalendarzyk pelnil ta sama funkcje co skomplikowane systemy IT. Dowiedzialem sie ostatnio, ze kolega mianowal sie Prezydentem w swojej firmie. Prezydenci jak wiadomo budza respekt, ale jedynie u ludzi, ktorzy funkcjonuja na zasadzie tytulow. Tak na prawde, to praca trenera jest dla ludzi, ktorzy nie sa za bardzo lotni intelektualnie albo niesmaowicie leniwi, ktorym nie chce sie wyuczyc mechaniki, chemii, rachunkowosci czy innych konkretnych rzemiosl. Dla nich pozostaje taki wlasnie wolny zawod nic nie wnoszacy do gospodarki. Bo czy kto moze mi opomiarowac wyniki pracy takiego ternera? Albo pokazac palcem jego produkt? Fakt pozostaje faktem - sa to pijawki zeujace na budzetach szkoleniowych duzych koncernow.
OdpowiedzUsuń..."za wypaleniem zawodowym czy stresem pracowników stoją zwykle nie wadliwe systemy,ale zachowania konkretnych toksycznych osób....diametralnie wzrasta liczba osób zaburzonych,a więc nieradzących sobie w sytuacjach międzyludzkich,toksycznych dla innych;-HIT W POLSCE-;zarządzanie talentami.Do oceniania,kto jest talentem,a kto nie,stosuje się mało precyzyje metody,bo innych nie ma.W praktyce jedni popadają we flustrację,a inni puchną z nie zawsze uzasadnionej dumy.POLITYKA nr48 z 27 listopada 2010-KorporoboPOLACY-raport.POZDRAWIAM,Z NADZIEJĄ ŻE SZCZURY POZAGRYZAJĄ SIĘ SAME A LOGICZNE MYŚLENIE BĘDZIE W CENIE.
OdpowiedzUsuńJestem trenerem współpracującym z jedną z najbardziej renomowanych polskich firm szkoleniowych. Nie znam negatywnego bohatera tego tekstu, który udzielił krytykowanego wywiadu, lecz z autorem bloga zgadzam się w stu procentach. Dobrze, że od czasu do czasu w jakiejś gazecie pojawiają się jakieś negatywne wzorce, a ktoś zdystansowany i rozsądny potrafi je wyłapać, prześwietlić, zanalizować i konstruktywnie skrytykować. Dzięki temu można unikać pułapek ucząc się na czyichś, nie na własnych błędach. Dzięki!
OdpowiedzUsuń