poniedziałek, 30 marca 2009

Czas goni nas

Są takie chwile, gdy powraca do mnie pewne zdziwienie dzieciństwa. W tamtych latach, ilekroć ktoś dorosły wracał z Zachodu, dzielił się spostrzeżeniami o nieznanym u nas stylu życia. Z jakiegoś powodu zapamiętałem jedno zdziwienie, szczególnie powtarzające się w opowieściach. Dorośli nie rozumieli, wręcz nie mogli się nadziwić, czemu tam, na bogatym Zachodzie, ludzie nie odwiedzają się spontanicznie. Mówili, że odwiedzanie kogoś bez uprzedzenia nie jest mile widziane. W polskich realiach to było przecież naturalne, że wpadamy do znajomych z ulicy, z marszu, po drodze z zakupów, od lekarza, z kiosku. Wpadamy pogadać, podzielić się nowinką przy kielichu, przy herbacie, przy kawie ze szklanki. Wpadamy, pogadamy i lecimy dalej. Tymczasem na dzikim Zachodzie trzeba wcześniej zadzwonić, umówić się, zapowiedzieć wizytę z wyprzedzeniem. Wydawało się to takie sztuczne i mało życzliwe, że zapamiętałem do dziś.

    Nie minęło ćwierć wieku, a pod naszą szerokością geograficzną przestało to kogokolwiek dziwić. Z każdą wizyta umawiamy się na konkretny dzień, który czasem nawet trudno wspólnie ustalić, żeby wszystkim pasowało. Chyba większość nas, dorosłych, inaczej nie potrafi. Jeśli mentalnie nie zmieniliśmy się tak drastycznie, przestaliśmy mieć czas na spontaniczne spotkania. Czemu nie mamy czasu? Czym w kwestii organizacji czasu tak bardzo różni się życie dzisiejszych trzydziesto i czterdziestolatków od życia ich rodziców w PRL-u?

    Oni też chodzili do pracy, zajmowali się domem i dziećmi, mieli jeszcze więcej trudności w zdobyciu podstawowych produktów, niezbędnych do funkcjonowania rodziny, bo zwyczajnie ich nie było. Może nie pracowali jak nasze pokolenie, średnio po 9-14 godzin na dobę, ale znakomitą część doby zajmowało im zdobywanie rzeczy banalnych. Trzeba było wystać kawę, proszek do prania, papier toaletowy i cukier, biegając pomiędzy sklepami i kolejkami. Trzeba było po znajomości kupić tenisówki dziecku, szorty na gimnastykę, uszyć bluzkę i spódnicę dla siebie i córki, z materiału zdobytego spod lady. Trzeba było czasem kupić na wsi pół świniaka, z krewnym albo sąsiadem na spółkę, i mieć pomysł na masę produktów, żeby było co położyć na chleb i włożyć do gara. Ale rzadko ktoś tłumaczył się przed znajomym, że nie ma dla niego czasu, że jest rozerwany, że nie może dogonić siebie, więc się nie spotka. Co zmieniły nasze realia w tej materii?

    Nie oszukujmy się, większość z nas pracuje od poniedziałku do piątku, zakupy możemy zrobić o każdej porze, każdego dnia, przebierając w asortymencie dowoli. W domach lśnią zmywarki, pralki, mikrofale i kuchenki najnowszej generacji, które wyręczają nas z wielu czasochłonnych czynności. Więc czemu nie mamy czasu dla siebie?

    Jak to nie mamy? Przecież spędzamy go ze sobą: w sms-ach, mms-ach, mejlach, komunikatorach, komórkach. Mamy setki kontaktów w każdym aparacie, ochoczo ze sobą bywamy w najdziwniejszych sytuacjach. Ktoś powie, że czasy się zmieniły i nie musimy fizycznie siadać przy stole, żeby porozmawiać. Wystarczy sprawny kciuk i niezawodna klawiatura, a w mgnieniu chwili jesteśmy już ze sobą. Może jednak mocniej w bok od siebie? Takie kontakty są łatwe, szybkie i proste, bo to my decydujemy, kiedy je podjąć. Chodzimy uspokojeni, zwolnieni z myślenia o tym, że może ktoś nas teraz potrzebuje, bo przecież dałby znak. Nie musimy się wczytywać w czyjeś życie, interesować i zastanawiać nad sytuacją drugiego, bo skoro milczy, nie szuka mnie. Kontakt podejmujemy, gdy czas temu sprzyja. Piszemy sms-a, gdy inne czynności nas nie zajmują. Piszemy, bo właśnie siedzimy w tramwaju, właśnie odpoczywamy po wyjściu z basenu, właśnie oczekujemy
na masaż w spa. Piszemy, gdy poprzedni pacjent nie zszedł z fotela stomatologicznego lub stoimy w kolejce po bilet do kina, a może czekamy na autobus.

   
Niepokojem napawa stan, gdy zaczynamy traktować ludzi jak odskocznię albo wypełniacz czasu pomiędzy powinnościami, obowiązkami, a odpoczynkiem. Znajomy, przyjaciel, kolega, bliźni funkcjonuje jako jeszcze jeden element dnia. Dzięki osiągnięciom cywilizacji, techniki, nauczyliśmy się wpisywać przyjaciół i znajomych pomiędzy czynności, tak, żeby nie zburzyli planów, a jednocześnie bezkolizyjnie dla naszych harmonogramów i zamierzeń, obowiązków domowych i rodzinnych, zagospodarowali resztkę miejsca na pełnię naszego człowieczeństwa. Z jednej strony mamy zrealizowane zadania, z drugiej życie domowe, a z trzeciej uspokojone sumienie w kwestii życia towarzyskiego, życia z bliźnimi. Życia na skróty, w którym odpowiedź na pytanie „co u ciebie” straci za chwilę znaczenie jak wczorajszy sensacyjny news.

    Tymczasem, zupełnie niepostrzeżenie, doba przestała nam się układać według tradycyjnego schematu: osiem godzin pracy - osiem godzin prywatności, przyjemności, spotkań - osiem godzin snu. Dziś, coraz powszechniej mamy wszystko w jednym. Pod płaszczykiem przepracowania ludzie ukrywają łączenie wielu dziedzin życia. Długie pozostawanie w pracy nakazuje robienie coraz większej ilości przerw, krótkich i dłuższych. Raz poświęca się je na kawę z kimś, innym razem na biznesowy obiad lub kolację. Często w ciągu dnia sprawdza się skrzynki poczty prywatnej i służbowej. W międzyczasie da się sprawdzić witryny, czaty, fora, ciekawe z jakiegoś powodu. Pokusę stanowi komunikator, pogada się trochę z tym, trochę z tamtym i znowu powrót do żmudnej pracy. Efekt? Człowiek wraca do domu po całym dniu mieszania spraw. W tyglu przeżytego (przeżutego?) czasu ma jak w betoniarce wymieszane życie zawodowe z prywatnym, to co osobiste z tym, co służbowe, to co rodzinne z tym, co towarzyskie i generalnie zmęczony pada, bo znowu nie było czasu, żeby się wyłączyć, wyluzować ochłonąć. Choć ten odpoczynek był, nawet kilka razy w ciągu dnia, ale nie było czasu, żeby go zauważyć.

    Nie lubię bawić się w proroctwa, wolę gdy przyszłość zaskakuje, jednak dzisiejsze tendencje życia społecznego, wskazują, że kontakty międzyludzkie będą jeszcze bardziej pobieżne i płytkie, lakoniczne i powierzchowne, zagubione pomiędzy dziesiątkami czynności koniecznych i niezbędnych. Skupieni na sobie, na doraźnych potrzebach, będziemy szukać najkrótszych sposobów ich zaspokojenia, a czasu wcale nam od tego nie przybędzie. Wyraźniej da się odczuwać samotność rozdrobniona pomiędzy dziesiątki słów, uśmiechów, gorących newsów, plotek i opowieści ludzi, o których codziennie trzeba się otrzeć.

9 komentarzy:

  1. Według mnie to już przyzwyczailiśmy się do takiej odpowiedzi "że na wszystko brakuje czasu" Gdzie raczej świadomie rezygnujemy ze spotkań z bliskimi, przyjaciółką kolegą czy koleżanką, na poczet oczywiście pracy, bo jak się wydaje ona jest dzisiaj najważniejsza.Powiedziałbym, że stanowi pewne uzależnienie.Poświęcamy dla niej swoje kontakty z najbliższym i nawet nie zauważamy kiedy omijają nas najważniejsze chwile w życiu.Nie jest sztuką zatrzymać się na jeden moment lecz w konkretnym celu żeby pogłębić relacje i pobyć ze sobą.Narzekamy ale nic z tym nie robimy tylko dajemy się zniewolić wytworom techniki.
    Jest jeszcze jeden problem jakości naszych rozmów, które najczęściej sprowadzamy do pracy, pogody, mody, itp rzadko mówimy o nas samych.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle...smutna prawda, ale co tam...do mnie możesz wpaść bez zapowiedzi:))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Efektem braku czasu dla innych jest nastawienie się na wyłącznie własne potrzeby. Nie mamy dla kogoś czasu, ale mamy czas dla siebie, na serial lub internet dla przyjemności. I tego typu działanie odsuwają ludzi od siebie. Przyjaciele przestają mieć czas dla nas, bo my nie mieliśmy czasu dla nich. I robi się z tego koło zamknięte: ja... i znowu ja. Przygnębiające :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej...
    Nic dodać nic ująć .To ja jestem dzieckiem kolejkowym. A tak. Pomagałam rodzicom zdobywać papier toaletowy ,kawę, masło chleb.Chyba jako dziecko niezbyt to lubiłam ale rozumiałam powagę sytuacjii wolałam nie odciskać na swoich pośladkach farby drukarskiej z gazety.To taka troche fizjologiczna dygresja. Ale czy mam teraz czas? Chyba mam....bo nie posiadam internetu w domu, nie wysiaduje przed telewizyjnym ogłupiaczem i nie biegam po marketach. W produkty zaopatrujemy sie rodzinnie po prostu u rolników. Tak jem nie sypana żywność i nie trujace mięso. Jakim kosztem? może takim ze odstaje od reszty gadżeciaży, swiata mody itp. no i olewam wszelkie super promocje. Pielęgnuje to co najważniejsze -- bycie z drugim człowiekiem, opowiadam dzieciakom jak to było kiedy mój tata zamiast lalki na mikołaja kupił mi czołg--a zaraz stan wojenny. Przeszłam niezłą szkołę zycia....
    i jestem wolna, naprawdę wolna i niezależna albo nieuzaleźniona od tego " dobrego dostatniego życia na kredyt. Wole zjeść chudą zupe lub skibke z masłem i być kochana, taka jaka jestem.Nie rozpieszczam dzieci, nie uczę że życie albo marzenia można kupić w banku. To jak sprzedanie duszy diabłu.
    Pozdrawiam ....Natalia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zastanawiałam się dlaczego zawsze mam czas na gości, przyjaciół itd.? Teraz już wiem, to pozostałości z dawnych czasów. Nawyk ,którego nie da się zastąpić czatem, gadu-gadu, czy e-mailem

    OdpowiedzUsuń
  6. Rok 2009
    Przez pomyłkę wcisnąłeś kod pin na kuchence mikrofalowej

    Od kilku lat nie rozłożyłeś pasjansa używając prawdziwych kart

    Masz 15 numerów telefonów do rodziny składającej się z 3 osób

    Wysyłasz maila do kogoś, kto siedzi obok Ciebie

    Powodem dla którego straciłeś kontakt ze starymi przyjaciółmi jest fakt, że nie masz ich adresu mailowego

    Pracujesz od 4 lat przy tym samym biurku ale dla trzech różnych firm

    Twój szef nie daje sobie rady z Twoją pracą

    Twoja kolacja składa się z surowej ryby, którą jesz pałeczkami

    Dzwonisz, żeby dowiedzieć się, czy rodzina jest w domu, podczas gdy Ty wjeżdżasz do garażu

    Wszystkie reklamy w tv mają na dole pasek z adresem internetowym

    Wpadasz w panikę, gdy uświadamiasz sobie, że wyszedłeś z domu bez komórki (której nie miałeś przez pierwsze 20 lat swojego życia) i musisz wrócić, żeby ją zabrać

    Pierwszą rzeczą, jaką robisz rano po wstaniu z łóżka, to wejście "online" zanim przyniesiesz sobie kubek kawy z ekspresu

    Takie czasy Panie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. do mnie też możesz wpaść po drodze...

    OdpowiedzUsuń
  8. Otworzyliśmy szeroko ramiona, możemy naprawdę dużo objąć, zakochujemy się w internecie, śmiejemy do tyciej słuchawki przy uchu. To całe zabieganie to dla zabicia samotności i pustki.Bo przedmioty są bliższe niż ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://junak4blog.blog.onet.pl/2013/07/19/problemy-rafala-i-kasi-oraz-nominacja-do-liebster-award/ Tak, gość w domu Bóg w domu. Mianuje Ciebie do Liebster Award i zapraszam pod wyżej wymieniony link, widnieje tam 11 pytań należy na nie odpowiedzieć i nominować kolejnych 11 blogerów

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF