wtorek, 18 grudnia 2007

Kolęda z aniołem w dżinsach

Przyzwyczailiśmy się przecież od lat, że święta Bożego Narodzenia zaczynają się u nas, gdzieś w okolicy pierwszej dekady listopada. Najszybciej z dobrą nowiną startują wszelkiej maści reale, kerfury, żanty i inne lidle, bo ich ekipy precyzyjnie uwijają się ze sprzątaniem zniczy z działów promocji i półki zapełniają kolorowymi i pachnącymi świecami, włosem anielskim, bombkami, zabawkami i słodyczami, zwieszając pomiędzy regałami szmaciane krasnale, które mają robić za Mikołaje.

   Zaraz po marketach z dobrą nowiną ruszają banki rzecz jasna. Nadciąga czas żniw, okazja by wcisnąć dziesiątki kredytów, gdyż rodacy w owczym pędzie jeszcze raz ostro pofolgują zbieractwu kolejnych gratów, szmatek, zapachów, no i uczciwie będą spłacać intencję jednych świąt aż zapuka nowa potrzeba pogoni wraz z kolejnymi świętami.

   Zastanawiałem się właśnie czy warto i czy należy i czy powinno się zabierać głos w sprawie zabiegania świątecznego? Stało się tradycją naszego społeczeństwa, że im szybciej biega ono i drobi wokół prezentów i potraw na stoły, tym mocniej narzeka na bezsens tego krzątactwa. Wypada zapieprzać przez miesiąc wokół dwóch dni świąt, podobnie jak wypada narzekać na kretyństwo bieganiny, kretyństwo tłoku w sklepach i agresję kolęd wgryzających się w sklepach, przerabianych na sto sposobów, rozpraszających uwagę nakierowaną na super promocje i jeszcze bardziej super okazje. Zatem po co mam dokładać jeszcze jeden protest song, który siłą rzeczy będzie już tylko wykastrowanym frazesem? Podobno nie zawraca się Wisły kijem, więc nie będę próbował.

   Dziś przyjrzę się zatem pozytywom świątecznego zabiegania. A są, są, dziękować Bogu nawet widoczne bywają, jeśli kto ma oczy do patrzenia. Mam na myśli wszystkie akcje, które w założeniu mają przekierować nieco uwagę naszego świątecznego podniecenia poza własny nos. W sklepach tradycyjnie pojawiają się dodatkowe kosze na produkty dla rodzin potrzebujących, ubogich i wyrzuconych na bocznicę przez rozbuchaną rynkową lokomotywę. W kościelnych kioskach można nabyć świece wigilijne Caritasu, które przypomną nam podczas uroczystej kolacji, że podobną jasnością może zakwitnie uśmiech całkiem ludzkiego dzieciątka, uszczęśliwionego gdzieś w oddali.

   A tu, w gdańskich galeriach handlowych i marketach lądują w tym roku aniołki. Pięknolice, blond, z misternie wklejanymi piórkami w tekturowych konturach skrzydeł. Rząd przy rzędzie, piórko przy piórku, równiutko jak z pod igły, z oskubanych kur, gęsi, może indyków... ileż to musiało kosztować godzin pracy? Żeby tak przygotować pióra, skrzydła, żeby to przemyśleć, zaprojektować, zrobić, zakupić białe alby, koszyki z wikliny, w których anieliczki roznoszą świece w kształcie gwiazdy, opłatek na stół wigilijny czy sianko pod obrus. Jednak komuś w tym kraju chce się działać poza napiętym planem przygotować i pracy zawodowej.

Kiedy i do mnie przybyła jedna z anielic, z koszykiem w dłoni, przeglądałem książkę. Może dlatego najpierw zobaczyłem jej białe adidasy i granatowe dżinsy, wystające spod anielskiej tuniki. Uśmiechnąłem się i kopnęło mnie to jakoś pozytywnie, wigilijnie i sentymentalnie. Zanim anioł wypowiedział magiczne: „czy zechce pan wesprzeć...” nie miałem wątpliwości, choć „co łaska” zaczynało się od sześciu złotych. Anioł zapakował „cołaskę” w płócienny woreczek ze złotym sznureczkiem wręczając mi gwieździstą pamiątkę z zawadiacko sterczącym knotem. Licealna Anielica przeszła już do innego potencjalnego darczyńcy, gdy w tle zobaczyłem jeszcze dwie anielice. Opuściłem wzrok i na pudełku świecy, zrobionym na kształt ramki, przeczytałem słowa:
Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to czym się dzieli z innymi. (Jan Paweł II)
"Fundacja Mieć Nadzieję – organizator akcji dobroczynnej Pomóżmy Dzieciom wraz za całym środowiskiem ludzi dobrej woli dziękuje serdecznie za okazaną życzliwość i wsparcie. Jesteśmy dumni, że w myśl powyższych słów wielkiego Polaka Jana Pawła II potrafimy mimo codziennych problemów i nawału przedświątecznych obowiązków myśleć o innych".

   I oto może wreszcie też nasz święty Papież opuścił obrazeczki bursztynowe nad łóżkiem babuni? Może opuścił spiże i marmury swojego cementowanego ciała pod kościołami parafialnymi? A może zszedł dziś ze stołów odpustowych i uwolniony ciasnoty plastikowych figurek stał się słowem wcielonym przez wędrujące anioły w dżinsach? Jakoś lżej mi się zrobiło, chyba jaśniej, i wcale nie dlatego, że dorzuciłem swoje 6 złotych. Lżej, bo nie musiałem już ironizować, chronić się w groteskę i cynizm przed absurdem świata społecznego. Nie uciekałem przed rozpędzonym tłumem konsumerów. Przez chwilę mogłem cieszyć się człowieczeństwem, gdy dziewczęce i kiczowate anioły oddawały komuś swój czas, uśmiech i chęć działania, komuś, kto sam się o to nie upomni, nie zapłaci. Może tym razem żaden cwaniak nie zarobi na ich zaangażowaniu, woli i nadziei kolejnych kilku tysięcy? A ci tu zawstydzeni nieco i zażenowani ich pojawieniem się, całkiem jak ja, może choć na chwilę otrząsną się nad taśmową listą zakupów koniecznych i niezbędnych jak zawsze.

4 komentarze:

  1. wigilia tuż tuż...19 grudnia 2007 11:32

    To jest magia, to jest moc świąt... To że potrafisz zauważyć coś optymistycznego, że serce twoje odtaja, że życzliwie patrzysz wokół... Nawet inaczej dzisiaj piszesz... Nic dodać nic ująć...
    Błogosławionych Świąt....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka magia świąt, jaka moc!
    "Głęboko leżą korzenie głupoty" jak mawiał Cyceron.
    Szumna nazwa fundacji, piękne anielice, perfidnie wykorzystane słowa Papieża. Ale Polak potrafi, bo najważniejsza jest kasa. Co prawda szczęścia nie daje ale lepiej ją mieć.
    Prezes zaciera rączki a zabiegany człowieczek w ferworze świątecznych zakupów zasila machinalnie jego konto.
    Pomysł znakomity!. Pamiętam taką Fundacje też szumna nazwa: Na Rzecz Dzieci Poszkodowanych w Wypadkach Samochodowych.Wszyscy mieli dobre intencje nawet sądy orzekając nawiązkę dla sprawcy wypadku drogowego. Tylko, że pieniądze nigdy do dzieciaków nie dotarły.Na szczęście prezes i spółka trafili za kraty.To nie mrzonki to nasza polska rzeczywistość.
    "Towarzystwa bez frazesów"
    (Albert Camus)czego i Tobie życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Święta, święta i po świętach... Ale tak naprawdę każdemu na dnie duszy leży pragnienie świątecznego cudu. Komercja i chęć zysku sprowadziła święta na ziemię i nie doszukujmy się w komercji świątecznego nastroju, bo są to tylko jego pozory. Prawdziwy nastrój świąteczny każdy nosi w swoim sercu i niech tam pozostanie gdzie nie dopadną go szmaciane lalki udające mikołajów. To my dajemy innym miłość i w czasie świąt więcej ludzi potrafi ją okazać. Nasza niedoskonałość jest obnażona przez święta bo tylko w ich czasie jesteśmy lepsi. Za kilka miesięcy(albo na drugi dzień) większość z świątecznych darczyńców czy to Caritasu czy WOŚP odwróci sie od bliźniego w potrzebie, który nierzadko kona obok.

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz, jakos bardzo mocno nie wierzę Caritasowi jako całości. Nie twierdzę, że ogólnie coś tam, pewnie masa szlachetnych ludzi tam działa, ale kiedyś przy piwie to i owo mogę Ci opowiedzieć. Jedyna organizacja której ufam dość istotnie z tych charytatywnych to PAH Janki Ochojskiej, może Owsiak, Caritas jest na szarym końcu.
    Ponadto uważam że jest policzkiem dla katolskiego społeczeństwa że co roku w okolicach świąt liczba zamarzniętych na śmierć nędzarzy i pijaków osiąga wartość dwu a niekiedy trzy cyfrową.
    Ale masz rację w tym, że narzekać każdy umie a Polacy to oględnie mistrzowie świata w narzekaniu. I dobrze z tym sportem walczyć. Salut!

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF