niedziela, 10 listopada 2019

Leżeć, czytać albo myśleć

Z wywiadu z Magdą Umer, znalezionego w zaległym numerze „Tygodnika Powszechnego”(40/2019):

Jeżeli mam możliwość nie robić nic a robić coś, to zawsze powiem: nie robić nic. Jestem osobą, która może ciągle leżeć, czytać książki albo myśleć. O życiu, przyrodzie, ludziach bliskich albo dalekich, których nie mogę zrozumieć. I to także ważne zajęcie. Próbować pojąć ten zwariowany świat. Gdybym miała odpowiedzieć, co najbardziej lubię, to powiem: myśleć. I dziękować Bogu, że jeszcze mam tę zdolność.

    W zasadzie dorzuciłbym do tego jeszcze: spacerować    i myśleć. Skąd znam ten stan ducha? To marzenie: nie robić nic, tylko czytać, oglądać, rozmyślać i czasem coś niespiesznie napisać. Już nie dla wydania, przesłania, naprawiania człowieka, świata, ludzkości popsutej tak dalece, że żadnym sposobem naprawić się nie da.
    
    Myśleć, czytać, spacerować, lenić się intelektualnie, po nic i dla siebie. Niby ucieczkowo, ale wciąż z pragnieniem rozwoju w tle, ze świadomością uprawiania bezinteresownej sztuki dla sztuki, byle już nie kontaktować się z pustosłowiem dziennikarskim, pustogłowiem powszechnym, obecnym na parkingu, chodniku, na molo, w sklepie, knajpie i na plaży,        z pustostanem współczesnego człowieka z sąsiedztwa, pracy, szkoły i partii. Nikogo już nie zarażać swoim odbiorem rzeczywistości, czarnym zapewne i ponurym, ale też nie być zarażanym. Nikomu nie zawdzięczać prób wszczepiania kolejnych dawek jadu poróżnienia, nienawiści, ideologii czy konsumpcji.

    Móc odciąć się od spraw bieżących i zafundować im zwłokę, której nie cierpią. A potem już tylko wybierać i dopuszczać do głosu dzieła mądrzejszych od siebie i nieliczne towarzystwo ludzi podobnych sobie, by toczyć ożywcze rozmowy, od których przybywa czegoś całkiem serio, twórczo i radośnie, radością samego obcowania z intelektem                  i doświadczeniem idących w tym samym kierunku. Choć nie wpływa to na nic, poza niewielkim poczuciem wzrastania w tzw. mądrości życiowej, która wszak przed niczym nie uchroni i w niczym ulgi nie przyniesie.

1 komentarz:

  1. Fajny tekst.
    Czytałam i czytałam, aż nagle poczułam się niczym chłopka z obrazu "Babie lato" J. Chełmońskiego...
    Aż tu nagle...
    Jedno zdanie przykuło moją uwagę: "Móc odciąć się od spraw bieżących i zafundować im zwłokę, której nie cierpią." I wewnętrzny bunt pojawił się. Wobec "móc", które odebrałoby słodką kwintesencję mojemu lenistwu, jeśli tylko obejrzałabym się na czyjeś lub też swoje wewnętrzne przyzwolenie, oraz wobec tego, co na końcu, po przecinku.
    Bowiem lenistwo kojarzy mi się ze spontanem, odruchem, potrzebą do spełnienia, po cichu, tu i teraz, nieplanowaną i nieczekającą na "móc". :D
    No i leniąc się, jak mogę myśleć o zwłoce, tej której sprawy bieżące nie cierpią? Poddać się wyrzutom sumienia? Nie, nie chcę tak. Leniąc się, chcę tak po prostu... "odciąć się od spraw bieżących i zafundować im zwłokę".

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF