poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Niemcy w szkoleniu

- Dzień dobry… dzwonię w sprawie szkolenia, które organizujecie Państwo w Gdańsku, 9 maja. Czy już wiadomo, w jakim miejscu się odbędzie? I chciałem uzyskać potwierdzenie, czy otrzymaliście Państwo naszą kartę zgłoszenia?
- My organizujemy…? Ale to w Gdańsku? A… tak, to pewnie pytanie nie do mnie. Ja tu zajmuję się certyfikacją.
- Przepraszam, ale na karcie jest tylko ten numer kontaktowy i pani odebrała. Już dwa tygodnie temu do pani dzwoniłem, prosiłem o kartę zgłoszenia w Wordzie. Na stronie macie PDF, a trzeba ją wypełnić komputerowo. Wówczas też nie podawała pani innego numeru.
- No właśnie, sama się dziwię… ta nasza korporacja, wie pan… Niemcy coś wymyślą, a potem tłumacz się człowieku. To ja panu podam numer do koleżanki, bo ja tu siedzę w Katowicach, a szkolenie organizuje koleżanka z Bydgoszczy… chyba. 
- A czy moje zgłoszenie w ogóle doszło? 
- No przecież mówię, że nie ja to organizuję. Nie wiem, zajmuję się certyfikacją, ale dam panu numer do Agnieszki w Bydgoszczy… 691… . 
    Cisza zaświadczyła o poszukiwaniu, a tło wypełniły biurowe rozmowy na temat praw ojcowskich męża, który uchyla się od opieki i nawet dziecka nie odwiedza. Tymczasem szkolenie, o które pytałem dotyczyło obróbki cieplnej metali. Najwyraźniej przerwałem debatę o sprawach istotnych, a podsłuchiwanie cudzych rozmów wydało mi się nie na miejscu. Zagłuszyłem to próbą powrotu do rozmówczyni:
- Rozumiem, że pani Agnieszka będzie znała sprawę?  
- ... myślę, że powinna, niech pan zadzwoni… tak… najlepiej do niej, będzie coś wiedziała o pana zgłoszeniu. Pozdrawiam. 
    Odczekałem stosowną chwilę, aż przerywany sygnał w telefonie upewnił, że właśnie zostałem załatwiony. Wybrałem numer Agnieszki. Niestety, odezwała się Ewa, więc głos mi zadrżał z niepewności: 
- Dzień dobry… w Katowicach podano mi ten numer jako pani Agnieszki, nie wiem, czy dobrze się dodzwoniłem… 
- No właśnie, dzień dobry! Nie pierwszy to raz! Ciągle nie możemy dojść, kto to podaje i gdzie można skutecznie to zmienić. Taki niemiecki porządek w korporacji. Miesza centrala, a my zgłaszamy, prosimy i dalej podają mój numer jako Agnieszki i odwrotnie: jej jako mój. Fakt, kiedyś zamieniłyśmy się telefonami i ciągnie się to do dziś. Czwarty rok. W czym pomóc? 
- Szkolenie, w Gdańsku, 9 maja… chciałem usłyszeć, czy się odbędzie, gdzie konkretnie, w jakiej sali i czy moje zgłoszenie dotarło. 
- No widzi pan! To rzeczywiście pytanie do Agnieszki, bo ja zajmuję się tylko konferencjami, ale to nie problem, ona siedzi przy biurku obok, to może ja podam jej numer, bo akurat wyszła. Albo nie, ja mam pana, to ona oddzwoni. Pan dzwoni z Warszawy, tak? 
- Nie… z Gdańska, z pytaniem o szkolenie w Gdańsku… w maju, dziewiątego… 
- Dobrze, już pamiętam. Przekażę, zadzwoni do pana za chwilę. Pozdrawiam. 
    Już wiedziałem, że zostałem porzucony w kąt oczekiwania, niby miś pluszowy z wyłupanym oczkiem czy naderwanym uchem. I co teraz? Czekać do końca dnia na ten telefon? Dzwonić za godzinę? Za trzy? Z braku wyjścia zająłem się innymi zadaniami, których przybywało w zastraszającym tempie. Najwyżej pod koniec dnia zadzwonię jeszcze raz, z premedytacją, do pani Ewy, skoro nie podała numeru koleżanki. O dziwo Agnieszka oddzwoniła w ciągu godziny: 
- Dzień dobry, pan zdaje się telefonował z Poznania, w sprawie szkolenia w Gdańsku? Dobrze zrozumiałam? 
- Tak nie do końca, ale rzeczywiście chodzi o szkolenie w Gdańsku, konkretnie 9 maja . Chciałem się dowiedzieć, czy… 
- Oj, to przykro mi bardzo! To szkolenie na pewno się nie odbędzie, bo wie pan… jak ogłaszaliśmy ten termin, przeoczyliśmy, że w tym samym dniu prowadzący musi być na konferencji tu u nas, w Bydgoszczy… więc szkolenie, o które pan pyta, zostało przeniesione na wrzesień… chyba… ale pewności nie ma, za dużo się dzieje.
- A dlaczego nikt mi tego nie napisał? Wysłałem zgłoszenie dwa tygodnie temu z adresem zwrotnym i czekam na…
- Ale jakie zgłoszenie? Ja nie mam pana zgłoszenia, myślałam, że pan chce teraz zgłosić...
- Wysłałem 12 kwietnia, dokładnie, na jedyny adres podany na karcie, to znaczy: szkolenia, małpa…
- Oj to wysłał pan właśnie do Katowic, ale one potem nam nic nie przekazują, przepraszam… ale może pan przesłać na mój imienny. Czy może chce pan przyjechać na tę naszą konferencję w Bydgoszczy? Trochę inny temat, ale skoro już pan dzwoni…
- Nie, serdecznie dziękuję, z pewnością nie będę zainteresowany żadną organizowaną przez Państwa konferencją. Do widzenia Pani… miłego dnia życzę! 
- Szkoda, ale w trosce o naszych klientów czekamy na ich propozycję, więc może pan sam zaproponuje jakiś dzień we wrześniu na to odwołane szkolenie? Jaki panu najbardziej odpowiada? Bo w ten sam sposób będziemy ustalać ten dzień z pozostałymi uczestnikami, a na dziś mamy już sześciu na liście, nie licząc pana zgłoszenia, które koniecznie niech pan przyśle…

2 komentarze:

  1. Odświeżam i odświeżam, a tu od niemal miesiąca nic nowego się nie pojawia. Zaniedbujesz Pan swoich wiernych czytelników ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takiej sytuacji, już bym kawy nie potrzebowała. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF