środa, 10 grudnia 2008

Święta frustrata

Konia z rzędem temu, kto zaprząta sobie głowę łacińskim słowem „adventus”, które oznacza nie tylko przyjście, ale również przybliżanie się, a w nim radosne zapewnienie: Pan jest blisko. Ale po co rząd i koń w katolickim społeczeństwie? Tu dziecko wyrwane ze snu, wie, że Boże Narodzenie, to czas radości przychodzącego zbawienia. Kucharka, kominiarz i przedstawiciel handlowy z dyrektorem marketingu, nauczyciel i przedszkolanka, prawnik i osadzony, wszyscy przecież ćwiczą kolędę, by zaśpiewać o Dzieciątku, co nadzieję daje. Ten czas już tu jest, przyszedł! Jednak pospieszył się znowu. Wkradł się w nasze niespokojne życie do kolejnej raty, do nowego debetu. Tylko jakiś pokiereszowany i ubolewania raczej godny, chamski i jazgotliwy. Wdziera się fałszywą nutą z głośnika albo wyskakuje zza rogu. Raz odziany w czerwone kalesony krasnala, to znów drażni plastikowym skrzydłem żebrzącej panienki-anioła z koszykiem na dary. Nawet w domu spokoju nie ma, bo siedzi w skrzynce komputera, rozmnożony kartkami z animacją życzeń. Wszędzie czai się on: niepokój świąt!

   Jak go unieszkodliwić? Więcej niszczy niż buduje, bardziej obarcza niż uskrzydla, przyciska do gleby, zamiast porywać w obłoki. I to jest ten czas, jedyny w roku, gdy dałbym się zahibernować, ryzykując nawet przebudzenie w świecie kobiet. Może tylko, zamiast piersiówki i papierosa, wziąłbym ze sobą zestaw do szybkiej eutanazji.


Statystyczna pani domu nie może spokojnie zająć się obiadem i ukochanym serialem, nie ma czasu na fitness i skypa, bo trzeba jakieś prezenty robić, dzieci obkupić, okna umyć, parapet doczyścić. Statystyczny pan domu już nie siorbnie zupki w spokoju, nie siądzie przez meczem, nie pójdzie do kibla z gazetą i nie skoczy na piwo z ziomalem. Po robocie lata z krawatem jęzora po galeriach i centrach. Choć i tak nie dogodzi. Wiadomo, kobiecie prezentu łatwo nie kupisz, zawsze chce, czego nie dostała. Przedtem jeszcze wygoni z dywanem na trzepak, z miotełką do półek i każe latać samochodem po mieście w poszukiwaniu pstrąga tańszego o trzydzieści trzy grosze od tego pod blokiem.

   Gdy statystyczni szczęśliwie zabezpieczą prezenty, wsiadają do auta i zaczyna się batalia pod sztandarem pustego kałduna, próżnego bebzona, luźnych flaków, zależy kto z jakiej strony i tradycji. Wszystkich łączy jedno: przemożna wizja żarcia nie do przeżarcia. A że naród to tradycję miłujący, choć niecierpliwy, będzie sobie wiąchy rzucać spod płuca. Najpierw w kolejce do karpia, potem krążąc po parkingu hipermarketu, na sępa, aż coś się zwolni, a jak nie to na przejściu się stanie albo w kopercie inwalidy. Bo tu mąka, olej taniej i mak mielony z bakaliami i piachem. W kolejce po choinkę narodek podeśle bliźniemu kilka świątecznych pozdrowień od serca, bo się pcha i maca za długo. Ostatecznie, znużony niezadowoleniem swoim, spocznie w chałupie z siatami. Tu już nie ma litości dla lodówki i balkonu. Póki drzwi się domykają, gotowaniu i pieczeniu końca nie ma.

W końcu przeminie nagonka i wyścig. Zapatrzeni z dumą w bogactwo nakrycia, w pokoju, zasiądą przy świątecznym stole. Jaś usłyszy od cioci, że za długo się nie żeni, a życie samotnego jest wbrew naturze. Marysię wujek zruga, że z Piotrem na kartę rowerową przez życie jedzie, a on zagoni ją w lata i zostawi. Róża przekwita już bez potomstwa, wytknie dziadek wnusi jedynej. A Poldek, to już trzecią kobietę w roku zmienił, niespodziewanie rzuci wujenka Matylda. Zaś Kamil wybrał karierę egoisty, zamiast wnuków przysporzyć, smutno stwierdzi niedoszła babcia Emilia, wnosząc smażone dzwonka karpia. Kasia odczeka przy wigilijnej świecy, aż siostra wypomni jej większe mieszkanie po dziadkach, zdąży jeszcze przed łazankami. Bożenka, stawiając sernik na stole, zwróci uwagę szwagierce, że ma już trzeci samochód, a ona na pierwszy uciułać nie zdoła. I tylko Małgosia pamięta o tym, co niosą święta i już na tydzień przed zamówiła dwie wizyty u psychologa, żeby to znieść, żeby nie okazać smutku samotności, żeby nie słyszeć ciszy w wolności od zawodowych obowiązków. Mądra dziewczyna, robi karierę w Warszawie i źle znosi święta, ale coś za coś. Nie ma czasu na przemyślane prezenty i potem musi udawać szczęśliwą przed mamą i tatą. Szybko wraca do stolicy, żeby nie myśleć o pretensjach pod choinkę. Jerzy nie zna Małgosi, ale zna to uczucie, zasypuje najróżniejszymi prezentami wszystkich do trzeciego pokolenia. Robi wiele, żeby nikt nie pytał o plany na dorosłe, rodzinnie, życie, przecież ma stanowisko, pieniądze i dom. Czeka jak oni wszyscy, aż znowu ktoś puści z wieży kolędę W żłobie leży, ale któż pobieży?

19 komentarzy:

  1. I znowu troszkę pokadzę:)
    Jakbym to widziała-tę bieganinę, szamotanie i ogólnie panującą "życzliwość".
    Nawet w przychodni pod gabinetem jest mniej oczekujących, bo już nadszedł czas bombkowo-choinkowy i można chorobę odłożyć na "po świętach".
    Zresztą chyba właśnie tacy jesteśmy-trzeba się sprężyć przed,byle do pierwszego siorbnięcia barszczyku.Potem czekamy już na Wielkanoc, a reklamy pisankowo-zajączkowe będą nas nękać od stycznia:0
    Pozdrawiam i czekam na dalsze obserwacje:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh... Celnie ujęte. Szlag mnie trafia, jak idą święta. A im bardziej święta idą, tym bardziej szlag mnie trafia. Ta "rodzinna" atmosfera... :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego tekstu aż kipi niechęcią do świąt, trochę to smutne... ja wigilie spędzam z najbliższą rodziną w ciszy i przytulnej atmosferze. Jedzenia jest dużo a prezenty zależne od chwilowego stanu konta :) Szkoda że niektórzy traktują święta jak przykry obowiązek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakże prawdziwe, ale czy smutne?
    Sami sobie to robimy. Komercjalizujemy święta.Lepszy prezent, wystawniejsza kolacja, itp.,itd.
    Sam świąt nie lubię i najchętniej co najmniej połowę z nich bym zlikwidował. Jest ich po prostu za dużo...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie dopiero czeka taka gehenna:( Dlaczego? Niby mam od niedawna męża (na razie zatem jesteśmy "szczęśliwi" bo rodzina też zadowolona. Sęk w tym, że zewsząd słyszę, zwłaszcza od teściów - kiedy mamy zamiar mieć dzieci??? Ja ich wcale nie chcę!!!Czy komuś do głowy przyjdzie, że małżeństwo bez dzieci też potrafi być szczęśliwe? Czy w tym pustym, krótkowzrocznym polskim społeczeństwie wartościowa, "pełna" i tym samym szczęśliwa rodzina to taka, gdzie jest gromadka dzieci? Ja na przykład tego nie potrzebuję, kocham męża i on mi wystarczy. Nie muszę wcale zostać niewolnicą domowego ogniska ażeby się spełnić w życiu. Zaraz się pewnie odzwie grono nawiedzonych matek - polek, które zaczną piać o tym jak to pewnie na starość nikt mi nie poda szklanki wody, że niby kto ma na moją emeryturę pracować, że jestem egoistką a tak poza tym to nienaturalne....Stek bzdur. Przez takie właśnie zawężenie horyzontów przeciętnego Polaka dla wielu ludzi święta to koszmar. Zamiast pożądanej życzliwości, radości i dla odmiany wyrozumiałości odczuwamy wszechogarniający atak na nasze życie prywatne. Bo przecież każdy człowiek powinien w miarę wcześnie wstąpić w związek małżeński, zrobić w domu małe przedsszkole i w żadnym wypadku nie mieć za dużo pieniędzy (z doświadczenia wiem, że to też nie jest najmilej widziane wśród "najbliższych"). Ot - kraj nad Wisłą...

    OdpowiedzUsuń
  6. pozdrawiam wszystkich świątecznych paranoików

    http://podzielsieoplatkiem.pl/kinga_m,8769/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam sie w pełni, dodam jeszcze nerwice związaną z "Last Xmas" i "Kevinem"... A jednak w te święta mam postanowienie podejść do nich na luzie i nie zapomnieć o tym co najważniejsze (a raczej o Tym Który Najważniejszy). Tego również życzę i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do wszystkich malkontentow chcacych za wszelka cene pokazac jak bardzo ta szalona komercyjno-konsumpcyjna tandeta plus kiepsko skrywana hipokryzja najblizszych zabija "dickensowskiego" ducha "prawdziwych swiat": zamiast gderac zapytajcie seniorow rodziny jak sie przyrzadza dawno zapomnianie potrawy wigilijne i zrobcie je. Zaproscie bliskich do siebie chocby bylo ciasno i kazdy mial talerz z innej parafii. Dobrodusznie nieslyszcie uwag cioc i wujkow. Nie wstydzcie sie ze znacie jedna zwrotke koledy i nie bojcie sie jej zaspiewac. Pamietajcie ze nikt nie zmusza Was do glebokich religijnych refleksji. Jesli uwazacie sie za wyksztalconych zrobcie to wszystko dla kultury i tradycji. Swojej. Wylaczcie telewizor. Wszystko zalezy od Was.

    OdpowiedzUsuń
  9. To juz wiem, czemu w USA daja na swieta bony do kliniki aborcyjne - zeby tacy ludzie nie musieli sie poddawac eutanazji.

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaa...cudowna rodzinna atmosfera... czyli:
    - posprzątaj tu i tam
    - umyj to i to
    - wytrzep
    - poukaładaj
    x10000000000000000000000000000
    i jak można tego nie kochać. Im bliżej święta tym bardziej mam ochote zasnąć w sen zimowy. Znowu kłótnie, krzyki i obrażanie się. I niech nikt nie mysli że przy kolacji będzie lepiej. Nieee. w mojej rodzinie nikt nawet nie sili się na sztuczny uśmiech. Rozmowa o pracy, pieniądzach. A jak czuje się ja - ta najgorsza z rodzeństwa? Cudownie. Bo przecież kocham święta.

    OdpowiedzUsuń
  11. zgadzam sie z tobą w 100%
    nic dodac nic ująć!!
    też nie lubie świąt

    OdpowiedzUsuń
  12. Swietne spostrzezenie obecnych czasow.Nic dodac nic ulac.Uklony Szanowny......

    OdpowiedzUsuń
  13. święta...to ręka każdej matki
    łamiącej opłatek i jej słowa "obyśmy wszyscy szczęśliwie,
    spotkali się przy tym stole za rok. Wesołych świąt. Bóg się rodzi".

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja kiedys tez podbnie myslalam. Ale maz mi powiedzial - wyluzuj, rob na to co masz ochote. Nie musisz myc okien itop. itd. Podzilimy sie oplatkiem. Swieta to nie czyste okna, fura zarcia, ktorego i tak nikt nie moze zjesc.

    OdpowiedzUsuń
  15. Święta są cool !

    OdpowiedzUsuń
  16. cholernie dobry i prawdziwy tekst, a frustrat to też ja.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. a ja jadę za 4 dni na nurkowanie do Egiptu i zapominam o tym wszystkim

    OdpowiedzUsuń
  18. Jest w tym duża dawka przykrej rzeczywistości. Ale nie można dać się zwariować. Stwórzmy sobie Święta jakich chcemy dla siebie samych. By były takie, jakie chcielibyśmy na długo zapamietać. Nie wzorujmy się na innych, nie przyłączajmy się do narzekań. Będzie pięknie.
    Wesołych Świąt Jacku!

    OdpowiedzUsuń
  19. Obserwując ludzi wokoło to jakiś anty-adwent.Bo tak naprawde chodzi o zysk a kto się przejmuje i zastanawia nad Ewangelią. Przecież każdy jest kowalem własnego życia i sam ustala reguły i sam da sobie radę nie czeka na Jezusa.....najlepiej jakby pocałował klamkę z drugiej strony. "Wartości nie leją się na nas z góry jak woda z flaszki one także wymagają od nas wyboru" jak mawiał J.Tischner
    Święta Bożego Narodzenia to punkt kulminacyjny przeżyc adwentowych więc tylko od zależy czy spedzimy go na skupieniu, ciszy i radosnym oczekiwaniu czy zafundujemy sobie gonitwę w napięciu i stresie.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF