Stojący szczelnie wypełniali przestrzeń. Niektórzy zdążyli zastygnąć w oczekiwaniu, inni tężeli powoli, niczym galaretka kiwi w salaterce. Zapominali o przeżytym dniu w biurze, w szkole i w warzywniaku. Teraz zamykali się coraz ciaśniejszym pierścieniem ciał, tych które prędzej czy później w proch się obrócą albowiem z niego powstali, co jeszcze raz w życiu przyszli usłyszeć.
Stefan nie liczył, że dziś usiądzie w swojej ławce, bo jego ławki nie było. Zniknęła w tłumie oczekujących szczypty popiołu na czoło, pod beret albo we włosy wrzosowego moheru, jeśli ksiądz nie dostanie innej szansy od pochylonej pokutnicy.
Zobaczył w ostatniej chwili kącik za konfesjonałem, tuż za plecami szczupłej brunetki. Wcisnął się natychmiast, nawet chyba wśliznął się tak sprytnie, że nie dotknął kurtki dziewczyny. Odetchnął z ulgą, znowu widział wszystkich i pozostał dla wszystkich niewidocznym. I to jest najdziwniejsze, wiecie, że oni w środę wszyscy lezą do tego kościoła. Przecież to wcale nie jest święto nakazane! A lezą nawet ci, co w roczne święta kościół omijają łukiem. Po popiół idą, jakby miał moc usprawiedliwienia za cały rok, nawet za życie całe. Stefan przypomniał sobie słowa znajomego katechety, który z lubością powtarzał maksymę i co roku z takim samym entuzjazmem. Dziś sam patrzył na sylwetki i po zachowaniu niektórych zdawał się utwierdzać w racji księdza. Jedni głośno rozmawiali, inny wypinali dupska, oparci o tył siedzeń ławek, jeszcze inni pisali sms-y. Pewnie nie zauważyli, że już się zaczęło. Stefan przestał rozglądać się dookoła, żeby nie zatruwać głowy ludzką żenadą. Zasłuchał się w słowa z Ewangelii św. Mateusza, aż ostatnie zdanie zaczęło mu się zatrzymywać w głowie: „Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Co może oddać mu Ojciec, jeśli Stefan codziennie myje twarz i namaszcza kremem nawilżającym, regenerującym skórę, za 34,50? Bez względu na okres liturgiczny robi to samo. Dba o higienę i o zdrowie, no może nie robi tego latem, bo krem spłynąłby razem z potem. Coś chciałby jednak postanowić na czas Wielkiego Postu, zadać sobie jakąś pokutę. Ale jaką? Życie trzyma go mocno za gębę i bez postu. Nie może przestać palić, bo choć zaczął w ósmej klasie, nie popadł w nałóg i rzuca palenie co trzy lata. Teraz jest etap półrocznej wolności od nikotyny. Pić przestać nie może, bo nie pije nawet piwa do obiadu, odkąd znajomy psychoanalityk wyprowadził go z depresji. O tak, Stefan mógłby na czas postu przestać biegać za laskami, ale ... odkąd odeszła Renata, nie ogląda się za nimi nawet w Galerii Centrum, gdy rozchylają kolana mierząc czółenka, co przecież dawniej stanowiło jego pasję i przypominało o męskości. Mógłby co prawda wyrzec się płyt, muzyki, ale z powodu nadgodzin przychodzi do domu tak późno, że zupełnie nie ma kiedy włączyć wieży. Czy da się jeszcze coś postanowić? Naczynia zmywa na bieżąco, śmieci nie gromadzi, myje nawet parapety co tydzień. Do słodyczy ma wstręt odkąd rzygał jak kot po przeterminowanej bombonierce od Renaty...
Nim ksiądz doszedł w kazaniu do tych, co jak obłudnicy modlą się na pokaz, żeby sąsiedzi z okna widzieli, Stefan stał na pograniczu własnej świętości. Z nikim się nie wadził, niczego nie zazdrościł, bo nie miał komu. Nikt nic od niego nie chciał, nic nikomu nie był winien, więc co mógł zrobić w czasie czterdziestodniowego postu dla poprawy kondycji chrześcijańskiej? Może mógł wyjść z dobrymi uczynkami do ludzi? Tylko co z odwagą? To nie było proste. Kiedy zwrócił ochroniarzowi w Modnym Panu uwagę na złodzieja koszuli, ten prasnął go w ryj za rogiem, bo ochroniarz był przygłup i nie mógł złapać cwaniaka. Tydzień temu próbował wnieść torbę z zakupami starej Rutkowskiej, ale wyzwała go od złodziei, co tylko czyhają, żeby zakraść się do mieszkania biednej emerytki, a tyle przed tym w TV przestrzegają. Niedawno chciał podwieźć Jolę, córkę sąsiadów, do szkoły. Musiał ją zaczepić na chodniku, wyszło tak spontanicznie, że ta nie tylko z przestrachem odmówiła, ale jeszcze napuściła ojca, który całą gębą wydarł się przed blokiem wyzywając Stefana od pedofilii. W pracy też próbował wyręczyć Hanię ze sprawozdania dla szefa, ale ta obraziła się, że kopie po nią dołki i chce wygryźć. W konsekwencji ledwie odpowiada dziś na powitanie.
Zbliżało się sypanie głów popiołem, a Stefan nie miał postanowień. Trwał jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Ani święty, ani pokutny, ani nawrócony, ani oświecony, tymczasem post otwierał podwoje. I jedyne co mógłby Stefan, to przestać chodzić do pracy, bo to jedyna przyjemność jaka została mu do odrzucenia. Tylko tam się realizował i spełniał, pozostawiając swój ślad w setkach papierów księgowych. Ale jak miał to zrobić? Złożyć głównemu księgowemu wniosek urlopowy? Teraz w dobie rozliczeń poprzedniego roku?! I co miał mu powiedzieć?! „Praca jest jedyną przyjemnością życia, której na czas postu pragnę się wyrzec”, tak to byłoby zgodne z prawdą, ale Stefan nie ma wątpliwości, że przełożony straciłby zaufanie do końca postu, jeśli nie do końca życia. Kto wie, może uznałby go nawet za kogoś niezrównoważonego, a na pewno nieodpowiedzialnego. „Może to jest cena nawrócenia i pokuty?”, pomyślał Stefan pochylając głowę przed wysuniętą szczyptą popiołu w palcach kapłana.
Nie jest prostym zadaniem wyjaśnienie skąd w kościele tłumy na sypanie głowy popiołem. Wiekszości katolikom wydaje się, że nieważny będzie Wielki Post, a posypanie popiołem to magia więc pędzą do
OdpowiedzUsuńświatyni.Pochylajac głowę obiecują poprawę to w danej chwili nic nie kosztuje ale co dalej?
A może ten zewnętrzny znak działa na zasadzie popiołu na głowie i Post z głowy?
Człowiek potrafi sobie wyłumaczyć wszystko po ludzku i siebe rozgrzeszyć.