sobota, 29 marca 2008

Nim chuć cię zbudzi

Czy ty też zauważyłeś, że ten seks to przereklamowany jest? Bo ja teraz to wolę napić się piwa, przerzucić gazetę jakąś, pooglądać rybki w akwarium albo pojeździć samochodem wolniutko po mieście, muzyki posłuchać w trakcie. To jest, stary, piękno życie i głębia relaksu. Widzisz, my się w życiu z babkami biologicznie mijamy. Jak mieliśmy po dwadzieścia lat, to seks wypełniał całe pole widzenia: błysnęło udko, ramionko, staniczek i wyobraźnia rozsadzała mózg. On się cały ewakuował w najniższe partie ciała i szedł pod maszt, a teraz? Teraz to te babki po trzydziestce, koło czterdziestki, dopiero seks odkrywają, jak nam on bokiem wyszedł, zauważyłeś?

   Zauważyłem i wiem, że nie da się tych słów zakwestionować, niestety, tchną głęboką mądrością. Bo też każdy z nas już odkrył, a nawet organoleptycznie poznał, że nawet najpiękniejsze uda, najdłuższych nóg, nawet w najcieńszych rajstopkach, pończochach nawet, odsłaniane śmielej w porywie nadchodzącej wiosny, każdorazowo kończą się tak samo i w takim samym miejscu, a przecież i samo to miejsce wygląda tak samo, żeby nie powiedzieć smakuje, bo niektórym czytelnikom wyda się to niesmaczne akurat. No więc trzeba przeżyć niemal czterdzieści lat, żeby nabrać dystansu, wynikającego z doświadczenia rzecz jasna. Choć życie uczy, że z czasem postępuje silna amnezja, a może dają o sobie znać zmiany miażdżycowe, i wielu osobników płci męskiej, średnio gdzieś po pięćdziesiątce, dostaje znowu kociego rozumu i krótkich majtek szuka w pawlaczu. Ale o tym napiszę za jakieś piętnaście lat, jeśli doświadczenie pozwoli i ... Parkinson?


Dziś zostaję wokół czterdziestolatków, tych zblazowanych, co to chuć mają za wartość przereklamowaną. A do tego grona zalicza się pewnie stado spełnionych żonkosiów, ojców rodziny, pracowitych, wytrwałych i zagonionych, którym za całą radość życia wystarcza sen dłuższy niż pięć godzin, obiadek przed dwudziestą i kanał Polsat Sport lub jego pokrewne. Na nic więcej nie pozwoli żona, rzecz jasna śmiertelnie zmęczona i zestresowana swoją pracą. Nie da mężowi wiele szans na spełnienie, bo dla relaksu ogląda kolejny serial lub dyskutuje z przyjaciółką, bo tematów bez liku, a to po wizycie w delikatesach, w centrum handlowym, w solarium czy na promocji garnków. No nie będę przesadzał, przecież żona niezastąpiona jest jeszcze jako szum komunikacyjny podczas transmisji meczu lub seansu kina akcji. Wówczas zaklina spokój hasłami w stylu: „włączyłeś pranie?”, „umyłeś mi ten garnek?”, „zapłaciłeś za mieszkanie?”, „miałeś wynieść śmieci”, „wykąp małą/małego”. Zapewniam, że chłopu z przebiegiem około dziesięciu lat małżeństwa, seks może kojarzyć się już tylko z trykaniem królików na działce sąsiada. Nielicznym kojarzy się jeszcze z czerwonym kółeczkiem w lewym górnym rogu telewizora na jednym z kanałów, gdy amerykańskie gęby szczęścia przestają reklamować krem do walki z celulitem. Tak wymęczeni mężowie, choćby i z teściową na zakupach, nawet nie patrzą na hostessy w hipermarkecie. Jeśli już teściowa szczuje na nich swą córkę, prawą i szlachetną, to tylko dlatego, że w chwili nieuwagi małżonki skupili się oni na wartościach estetycznych dziewczęcych ciał, na kwintesencji klasycznego piękna, natury, uroku, wdzięku. I zachwyt swój pielęgnują w czystości intencji niczym podczas kontemplacji „Sądu Ostatecznego” Memlinga.

   Ale nie popadajmy w ckliwy i fałszywy z gruntu ton. Wszak i w najlepszych małżeństwach zdarzają się mężowie ratujący się przed nudą i rutyną płciową. A czynią to często i ochoczo uwalniając się z przeróżnych powinności swego stanu, zarówno tych kuchennych jak i sypialnianych. Ci mężowie, korzystający wiosną znacznie częściej z podróży służbowych i konieczności pracy po godzinach, należą dla mnie do kategorii zgoła dziwnej. Może działa tu teoria „klina klinem”? Nie pojmuję jednak jak można od kobiety uciekać do kobiety? Czy w konsekwencji nie jest to ucieczka z deszczu pod rynnę? Uciekając od wiecznego niezadowolenia, pretensji i eksplozji zazdrości, popadać w zdwojone pretensje? W krzyżowy ogień zazdrości i wybuchów niezadowolenia w najmniej oczekiwanym momencie? Co dzieje się wówczas z płciowym doświadczeniem? Nie podpowiada ono, że pośród najpiękniejszych ud czeka ten sam finał? To przerasta moją wyobraźnię, nawet w kategorii wiosennej chuci. Zatem, jako samiec zdystansowany i na rozum chuć biorący, krzyknę sobie w porywie wieszczego natchnienia: Panowie, spójrzcie na psa i kota po stosunku, zawsze smutne to zwierzęta i jakby zawiedzione.

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa teoria, w przypadku zamężńych kobiet tchnąca optymizmem...
    Podoba mi się
    Pozdrawiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym sie tak nie cieszyla Pani B. bo moja tesciowa zawsze mowila, ze facet po 40-stce zamienia sie w byka, tylko nie wiem po co(?);) Czy aby pokazac, ze jest facetem, czy aby pokazac, ze jest "tylko" facetem;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Płciowe doświadczenie niestety przegrywa z nieświadomą troską o przetrwanie gatunku, zawsze i wszędzie mężczyzna będzie chciał pomnażać swoje geny-tak długo jak długo będzie do tego zdolny. i BĘDZIE celu będzie wybierał samice młode i zdrowe.
    Tak więc seksualni kłusownicy są wciaż na łowach ulegając pokusie
    ( sytuacyjny wyzwalacz).
    No chyba, że popracują nad strategią obrony przed pokusami.A ponieważ mężczyźni mniej czasu poświęcają na wychowywanie dziecie niż kobiety mają więcej czasu na uwodzenie innych kobiet i to meżczyźni bardziej pożądają różnorodności seksualnej.

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF